W
obliczu protestów nauczycieli i tego, co słyszymy od kilku dni -
mianowicie, jak wyglądają sprawy z matematyką w rodzimych szkołach
kilka słów na ten temat.
Ale
w ogóle cóż się okazało?
Delikatnie
mówiąc, że z rachunkami u dzieci i młodzieży nie jest najlepiej.
W latach 2015-17 w skontrolowanych przez Najwyższą Izbę Kontroli
szkołach: ponadgimnazjalnych,
gimnazjach oraz w podstawówkach odpowiednio: 42, 23 i 10 % uczniów
miało świadectwa z oceną dopuszczalną z matematyki. W tym samym
czasie wśród powtarzających klasy „zmuszonych” do tego z owego
właśnie przedmiotu zostało 70 %. Również zdający egzaminy
poprawkowe z matmy nie napawają optymizmem. Cóż to nie najlepsza
ocena dla naszej edukacji i nauczycieli. Obecnie NIK wnioskuje do
Ministerstwa Edukacji Narodowej o możliwość zawieszenia matury z
matematyki.
Cóż,
ja absolutnie się nie dziwię statystykom. Wprawdzie jestem
rocznikiem trochę wcześniejszym, ale, również wiem, co na ten
temat powiedzieć. Dodam, że matematyka należała do moich
ulubionych przedmiotów stając się w liceum jednym z najgorszych
wspomnień. Miałam ogromnego pecha trafiając na pewną
nauczycielkę. Zresztą z matmy więcej umiałam idąc do ogólniaka
niż, gdy kończyłam. Chcąc zostać dobrze zrozumiana powiem, że
dłuższy czas, jak to potocznie się mówi „nie migałam się”.
Z sercem uczyłam się systematycznie, odrabiałam zadania,
przygotowywałam do lekcji. Nastawienie zmieniłam, gdy zrozumiałam,
że nie ma to zwyczajnie sensu, bo kobieta nigdy nie da mi dobrej
oceny. Wolałam zająć się przedmiotami z pedagogami naprawdę
potrafiącymi nauczyć, poszerzyć wiedzę i zainteresować
przedmiotem. Wprawdzie starsi znajomi mówili mi, iż owa
matematyczka nie należy do... nazwijmy to dobrych nauczycieli, ale
ja nie wierzyłam. W żaden sposób się do niej nie uprzedziłam, a
nawet przez pierwsze dni chwaliłam(!) jako człowieka. Niestety
niedługo przekonałam się o racji innych.
Tutaj
konkluzja: oceniając wszystkich moich nauczycieli i wykładowców
najlepsi byli na studiach mgr i podyplomowych. Podstawówka i
ogólniak pół na pół, część, o których wolałabym zapomnieć
marząc, żeby stanowili zły sen. Ewidentnie w ogóle nie nadawali
się do pracy w edukacji. Oprócz nieumiejętności nauczania
wystarczyło kilka lekcji, aby zauważyć, że są u nich są równi
i równiejsi. Dzięki tym pożal się Boże pedagogom znienawidziłam
na czas trwania z nimi nauki te przedmioty.
Na
szczęście we wspomnianych szkołach trafiłam, również na
nauczycieli porządnych, jak to się mówi z powołania. To, czego
mnie nauczyli oraz dyktowane do zeszytów notatki znam na pamięć po
dziś dzień.
Właśnie,
dlatego nie dziwię się wyników z matematyki. Matma nie jest łatwym
przedmiotem. Trzeba go umieć nauczyć, wytłumaczyć, a przede
wszystkim zainteresować nim. Należy też być normalnym człowiekiem
posiadającym umiejętność współpracy z innymi, nie traktować
uczniów wybiórczo ze względu na: nazwisko, zawód rodzica czy
znajomość z nim. Nauczyciel musi posiadać ww. cechy w przeciwnym
razie stanowi to tylko i wyłącznie szkodę dla młodego pokolenia,
a chyba nie o to w edukacji chodzi? Trudno oczekiwać od wyników
skoro sam nauczyciel nie jest ich przykładem.
Komentarze
Prześlij komentarz