Kpina z wymiaru sprawiedliwości

Kpina z wymiaru sprawiedliwości – tak mogę ocenić wyrok, który zapadł na kacie pewnego szczeniaczka, jak dzisiaj określają go media Bartosz D.

Ale zacznę od tego, co zadecydował sąd:

Kara 1,5 bezwzględnego pozbawienia wolności, wpłata dla Fundacji dla szczeniąt "Judyta" 25 tys., 775 zł tytułem naprawienia szkody, 3 tys. złotych nawiązki i 1440 złotych zwrotu kosztów procesowych. Dodatkowo 300 zł na rzecz Skarbu Państwa, a także ponieść dodatkowe wydatki w kwocie 3 tys. 842 zł. I: ...wyrok jest nieprawomocny.

A teraz dokładna historia tego, co się stało: 

Pod koniec stycznia 2018 roku Bartosz Donarski, 30-letni zwyrodnialec z Chełmży, bo inaczej nazwać go nie można, a i to słowo nie oddaje tego, co zrobił wtedy 30-letni Bartosz Donarski dosłownie skatował swojego, wtedy czteromiesięcznego pieska przetrącając mu dosłownie kręgosłup. Szczeniaczek miał m.in. wybite ząbki (na szczęście mleczaki), złamaną miednicę i kręgosłup. Niestety Fijo – bo tak ma na imię piesek – już nigdy nie będzie mógł normalnie chodzić… W takim stanie skomlące i w kałuży krwi maleństwo znalazła żona oprawcy po powrocie od krewnych, gdzie była z dziećmi. Mężusia – potencjalnego mordercy (bo przepraszam, ale nie mogę użyć innego słowa) – nie było. Chętnie podzielę się, również refleksją, dlaczego określenie jest właśnie takie: skoro ten ktoś w taki sposób postąpił z bezbronnym, Bogu ducha winnym zwierzęciem nie wierzę, że nie wobec człowieka byłby inny. Zwyrodnialec i tchórz bojący się przyznać najbliższym do swoich haniebnych czynów i spojrzeć ludziom w twarz spieprzył z domu. Uciekł za granicę, do miejsca, gdzie poprzednio pracował w jednej z tamtejszych firm przetwórstwa mięsa.

O tym, co się stało i czego się dopuścił - specjalnie powtórzę: ten potencjalny morderca zawiadomiła policję jego żona. Karą, która mogła być w jego przypadku najsurowszą było... 3 lata więzienia. Kat był poszukiwany listem gończym, o czym poinformowano jego pracodawcę. W następstwie wydarzeń po informacji przekazanej przez kobietę sąd zadecydował o areszcie dla bestii. Oprawca, którego szukała niemal cała Polska – m.in. poprzez apele internautów - wpadł niedaleko Torunia – 8 km od swojego domu. Bartosz D. jak dziś podają media przed sądem konsekwentnie nie przyznawał się do winy. Wmawiał wszystkim, że będąc pijanym przewrócił się na psa w swoim mieszkaniu.

Powtórzę może się to komuś podobać lub nie, ale nie miałabym najmniejszej litości, dlatego też dzisiejszą karę uważam za kpinę z wymiaru sprawiedliwości. Te półtora roku i grzywna pieniężna to o wiele za mało, bo powinna być o wiele surowsza. Nie jestem mściwą, ale za to, co zrobił bezbronnemu stworzeniu adekwatną byłaby identyczna dla niego. Najlepiej publicznie na środku rynku w obecności mediów. Tym bardziej nie miałabym litości, bo człowiek może wołać o pomoc, zwierzę niestety takiej możliwości nie ma i jest o wiele bardziej bezbronne, zwłaszcza takie maleństwo, które nawet niestety nie może ugryźć. Zero tolerancji i litości dla czegoś takiego! W tym miejscu cisną się na moje usta słowa, które w żaden sposób nie nadają się do publikacji. Bartosza D. nie określę też mianem bydlęcia, bo mam szacunek dla tych zwierząt i nic nie zawiniły, żeby zostały porównane do takiego zera.

Na szczęście Fijo żyje. Niestety uszkodzenia, których doznał od „swojego pana” były tak rozległe, że specjalistyczne leczenie całkowicie nie poskutkowało i tak pozostanie. Znalazł na szczęście nowy dom z kochającymi opiekunami.






foto. www.viva.pl

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi