Środa Popielcowa zwana potocznie „Popielcem” to jedno z najważniejszych świąt w Kościele katolickim.
Czas pokuty i nawrócenia
W religii będąca pierwszym dniem Wielkiego Postu jest elementem pokuty nawiązując do czterdziestodniowego pobytu Chrystusa na pustyni, gdzie pościł oraz był kuszony przez szatana. Jezus udał się na odosobnienie, umartwianie po przyjęciu chrztu i przed rozpoczęciem publicznej działalności. Wielkopostne dni mają pobudzić katolików do odnowy oraz nawrócenia. Czas ten jest, także uznawany za okres jałmużny i braterskiego dzielenia się z innymi, a kolorem szat liturgicznych staje się fiolet.
Popielec
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa przygotowanie do zmartwychwstania trwało tylko czterdzieści godzin. W późniejszym czasie zostało przedłużone do tygodnia. Po raz pierwszy o czterdziestodniowym poście zapiski pochodzą z 334 r. Sama środa Popielcowa to czas pokuty, w którym wszyscy, choć parę chwil, poświęcamy na sprawy związane z przemijaniem życia i nieuchronną, czekającą nas wszystkich wcześniej, czy później śmiercią. W tym dniu przychodzimy do świątyń na Mszę Świętą, a kapłan posypuje nasze głowy popiołem wypowiadając słowa „Prochem jesteś i w proch się obrócisz” lub czyniąc nim znak krzyża na czole mówiąc „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię".
Symbol popiołu
Popiół w religii katolickiej był symbolem znanym od czasów starożytności i wielokrotnie wspomina go Stary Testament. Występuje, także u Greków, Egipcjan i Arabów, a nawet plemion indiańskich. Wszędzie oznaczał pokutę i skruchę. To właśnie opisywany obrzęd został od nich przejęty.
Zwyczaj posypywania głów pochodzi z VIII w., a w obecnej formie znany jest od IX. Dziś jest symbolem nie tylko pokuty, ale umartwienia się i nawrócenia do Boga. Stanowi też pozostałość po wcześniejszej liturgii nakładania publicznej pokuty na grzeszników.
Od Papieża Urbana II
Papież Urban II obrzęd ten uczynił obowiązującym zwyczajem, obejmującym wszystkich uczestników liturgii w całym Kościele, aby podkreślić solidarność jego z uznanym za trędowatego grzesznikiem. Postanowiono, że popiół będzie pochodził z palm lub innych gałązek drzew i krzewów poświęconych w Niedzielę Palmową ubiegłego roku. Kapłan posypywał głowy odprawiającym publiczną pokutę. Ludzie stali w krużgankach świątyni ubrani w tzw. włośnice. Następnie prowadzono ich przed ołtarz, gdzie wobec zgromadzonych wyznawali winy i grzechy. W tym miejscu duchowny święcił włośnice oraz posypywał głowy popiołem po czym wypędzał z kościoła. Przypominał wszystkim o wygnaniu pierwszych ludzi z raju. Pokutnicy trzymali się za ręce, kapłan brał za dłoń jednego z nich po czym wyprowadzał wszystkich na zewnątrz. Rytuał powtarzano do Wielkiego Czwartku. Wtedy ponownie wprowadzano ich do świątyni. Oczyszczeni z grzechów żałując za nie mogli przystąpić do Stołu Pańskiego wraz z innymi wiernymi.
Zwyczaj ten przetrwał do XI w., kiedy zaczął zanikać. Do dziś pozostało posypanie głowy odrobiną popiołu przez kapłana podczas Mszy Św., jako wyraz skruchy i uznania swej niegodziwości.
Dawniej
Środa Popielcowa w dawnych czasach gromadzono się w świątyniach całymi rodzinami. Niemogący przyjść prosili innych, aby przynieśli im garstkę popiołu. Obrzęd powtarzano w pierwszą niedzielę postu. W tym też czasie zwłaszcza na wsiach i w małych miasteczkach, na stołach zaczynał królować nieomaszczony żur. Stanowił podstawę pożywienia do Wielkiej Nocy, a dni te starano się przeżywać w wielkim poście.
Również ze świętem związano różne obrzędy i zwyczaje ludowe. Mimo powagi, jaką miał czas Wielkiego Postu starano się go w pewien sposób umilić drobnymi żartami. Robili je przeważnie chłopi i parobkowie posypując innych z zaskoczenia workami pełnymi popiołu. Ukryci zza rogiem domu i przydomowych drzew „atakowali” idących z kościoła niczego niespodziewających się ludzi. Czasem były to, także gliniane garnki robiące przy rozbiciu duży huk. Było to jednak praktykowane tylko w małych szlacheckich miasteczkach i między pospólstwem.
W niektórych częściach kraju, np. na Mazowszu i w zachodniej Polsce panowało tzw. „zabijanie grajka”. Parobkowie wywozili na taczkach kukłę zrobioną ze słomy z karczmy, a następnie palili ją lub wieszali na znak końca wszelkich zabaw i uciech do Wielkanocy. Podobnie, jak podczas Zapustów w niektórych miejscach pannom i kawalerom przypinano do nogi drewniane klocki oraz inne śmieszne rzeczy. Ktoś z grupy mówił przy tym śmieszny wierszyk, że jedzie z daleka wioząc z sobą specjalne kloce, aby dać je tym, którzy do ożenku się nie spieszą i przez to dać przykład innym, aby wydawali swoje dzieci za mąż.
P.S.
Na koniec chcę napisać jeszcze coś, odnieść się do słów kapłana „Prochem jesteś i w proch się obrócisz” i śmierci. Osobiście jestem za kremacją ciał, a wcześniej, gdy to możliwe oddaniu organów, które mogę uratować czyjeś (być może kilka!) życie lub przywrócić zdrowie. Jestem zdania, że po śmierci organy są nam nie potrzebne lub, jak to się mówi potrzebne po diabła. Chciałabym w tym przypadku zostać dobrze zrozumiana: popieram kremację nie ze względów ekonomicznych (w jednym grobie może zmieścić się wiele urn, więc odpada koszt budowy nowego, jak też ich strojenia i wykupu działki na cmentarzu), ale przez estetykę. Wolę zostać skremowana niż w trumnie moje ciało zgniło, zjadły je robaki, a kości z biegiem czasu się rozleciały.
Komentarze
Prześlij komentarz