Ponieważ jesteśmy w trakcie kolejnej burzy (określając sytuację zrobię to w sposób „odrobinę” cyniczny korzystając z pomocy tytułów dwóch oper mydlanych: „Dynastia” vel „Moda na sukces”), przeżywamy tym razem odcinek pod tytułem „Polskie weto w sprawie budżetu unijnego na lata 2021 - 2027” czas najwyższy zająć się tym tematem.
Zacznijmy od sprawy podstawowej, z której lekcję powinniśmy wreszcie odrobić: UE nie jest jakiś „cudownym daj” - to najzwyklejszy w świecie biznes, gdzie ktoś na kimś zarabia, a tak często widoczne przed naszymi oczami tablice z pięknym sloganem „wybudowano za pieniądze Unii Europejskiej” są najpospolitszym mydleniem nam oczu (i mózgów❗).
No i właśnie o to w tym chodzi.
Mówiąc dokładnie i używając najprostszych słów: brutalny biznes za duże pieniądze, więc wszystkie chwyty dozwolone. Pamiętajmy też o jednej, takiej „małej”, acz niezmiernie istnej „drobnostce”: UE nie ma swojej kasy❗
A teraz odnośnie weta Polski i Węgier.
Moi Drodzy, czy myślicie, że w tym wszystkim naprawdę chodzi o ową „praworządność” i pomoc „uciśnionym, gnębionym przez (legalnie wybraną w prawomocnych, demokratycznych wyborach powszechnych) władzę” Polakom❓ Czy Brukselskim urzędnikom szczerze tak na sercach leży dobro milionów Polaków❓
Dajmy spokój bajkom❗
Nie słuchajmy bredni wypowiadanych przez występujących przed kamerami, tak namiętnie z wypiekami na twarzach, że można spodziewać się, iż zaraz dostaną ataku serca lub wylewu krwi.
Sprawa jest „trochę” bardziej skomplikowana, a niestety mało kto, o tym mówi.
A szkoda, bo głośne poruszenie tematu dałoby Polakom sporo do myślenia.
Ale po kolei.
Opozycja, spora część mediów oraz wszelkiej maści komentatorów powtarzają, jak mantrę, że niezaakceptowaniu unijnego budżetu winne są Polska i Węgry, a nasz kraj straci wszystko❗
Tylko tyle, iż te 2 państwa nie bały się użyć weta (nie ma obawy nasze relacje z władzami UE gorsze i tak już nie będą). Po za tym tak naprawdę gramy pod kraje południa. O tym w dalszej części.
Teraz kolejna kwestia – Bruksela chce kwestie finansowe powiązać z praworządnością.
No i tutaj pojawia się problem.
Czym ona tak naprawdę jest – ta „praworządność”❓
Będąc obiektywnym trzeba powiedzieć jasno: nie wiadomo, gdyż nie ma zwyczajnie jej określenia.
Wystarczyłoby, więc na początku pojęcie zdefiniować.
Odpowiedzieć na pytanie: na czym dokładnie owa praworządność ma się opierać, a nie kłócić się o coś nie istniejącego w żadnych traktatach. Pojęcie jest tak szerokie, że interpretować go można na wiele sposobów.
Nie chcę być w tym momencie złośliwą, ale praworządność Trzeciej Rzeszy (tak, tej Hitlera❗) objawiała się ustawami norymberskimi.
O ile powiedzmy 10-20 lat temu praworządność Unii była czymś, to obecnie wydarzenia, których jesteśmy świadkami np. we Francji, gdzie w ostatnich dniach doszło do sporych zamieszek z powodu ustawy każącej rokiem więzienia lub 45 tys. € za upublicznienie (w jakichkolwiek mediach) wizerunku policjanta przez osoby cywilne. Więc w tym przypadku mówimy o praworządności, czy też nie❓ Według mnie mamy do czynienia z jakąś formą totalitaryzmu.
Dzisiejsze – UE i jej praworządność na pewno nie są tym, czym w Traktacie Lizbońskim.
Polscy politycy (głównie opozycji) bardzo często krytykują PIS za politykę wobec Unii, która: '„daje” nam pieniądze, a my odpłacamy się niewdzięcznością❗'.
Ok.
W takim razie spójrzmy zatem, ile Unia dała nam pieniędzy w ciągu 16 lat, od kiedy zostaliśmy jej częścią❓
Jak usłyszałam w jednym z programów wyemitowanych jakiś czas temu z na YouTube:
Otóż UE dała nam 181 mld €. Nasze składki w tym okresie to 58 mld €. Na czysto zatem otrzymaliśmy 123 mld €. Średnio na rok wynosi to ok. 8 mld €, czyli jakieś 40 mld. zł. Reasumując kwota ta stanowi około 10% naszego rocznego budżetu❗
I teraz bardzo istotne dla całej sprawy:
Zanim zostaliśmy przyjęci do struktur UE zostaliśmy zmuszeni (10 lat wcześniej) do otwarcia naszego rynku❗ Prawie nie mówi się o tym, że przez ten cały czas UE zarobiła na tym krocie (Biedronka, Kaufland, Liedl. Kerfur, Tesco, itp.), a przede wszystkim został niszczony nasz przemysł lekki. Mało❗ Nasza eksploatacja trwa po dziś dzień! Nie możemy nawet nałożyć podatku na wymienione powyżej wielkopowierzchniowe sklepy❗ Wprowadzenie tzw. uznaniowej praworządności sprowadzi nas do koloni nie mówiąc, że całkowicie, jak to się mówi – do góry nogami – zostanie wywrócona nasza kultura.
Teraz można (należy❗) zadać pytanie: co jest złego w otwarciu rynku❓
W niniejszym przypadku to, że w tym czasie przed Polską rynki zachodnie były praktycznie zamknięte❗ Nie było absolutnie żadnej zasady wzajemności❗
Po za tym w otwarciu nic, ale w zarabianiu na Polakach już tak❗ To, co zauważyłam powyżej: wpłacone składki stanowią jedynie promil pieniędzy, jakie płyną (popłynęły) z naszego kraju do Niemiec czy Francji w postaci nieopodatkowanych sklepów itp. Realnie 1€ dostaliśmy, a zwracamy (zwróciliśmy) kilkukrotnie. Warto poczytać, jak ten niekorzystny mechanizm wygląda.
Naprawdę polecam.
Doskonała lektura❗
Nasz zysk netto z funduszy unijnych, to obecnie ok. 10-20 % tego, co wpłacamy.
I takie cytaty:
Günther Oettinger, unijny komisarz ds. budżetu i zasobów ludzkich powiedział, że z każdego przekazywanego Polsce unijnego euro, do Niemiec wraca aż 86 centów.
„…znaczna część każdego euro, które trafia z UE do Polski… wraca do Niemiec. Polacy wykorzystują pieniądze do składania zamówień w niemieckim przemyśle budowlanym, na zakup niemieckich maszyn i ciężarówek. Tacy płatnicy netto jak Niemcy powinni być zainteresowani istnieniem funduszy strukturalnych. Płatnikami netto, tak jak Niemcy powinni być zainteresowani w funduszach strukturalnych. Z ekonomicznego punktu widzenia, Niemcy nie są bowiem płatnikiem netto, ale odbiorcą”.
Jeszcze lepsze wyniki osiągają Niemcy, jeśli weźmie się pod uwagę całą Grupę Wyszehradzką (Polska, Czechy, Słowacja i Węgry). Podobno za każdego 1 euro wydanego w tych krajach przez Niemcy w ramach unijnej polityki strukturalne, mają zwrot z całej Grupy na poziomie 1,25 euro!
Swego czasu Johannes Hahn, unijny komisarz d/s polityki regionalnej, oświadczył, że ta wielkość wynosiła aż 89 centów!
I była polska minister, później urzędniczka brukselska Elżbieta Bieńkowska: „z każdego euro wpłaconego przez Niemcy do krajów Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Słowacja, Czechy, Węgry), odzyskują 125 eurocentów, a więc odzyskują więcej niż wpłacają.
Zatem w zasadzie (nie wliczam kosztów otwarcia gospodarki, i biurokracji europejskiej) jesteśmy na 0 lub nawet na minusie❗
Proszę zauważyć nie wspominam w tym momencie o wydanych przez Polaków pieniądzach na dostosowanie się do kryteriów unijnych.
Dlatego w tym momencie stawiam euroentuzjastom pytanie: gdzie możemy mówić o jakimś naszym żebraniu❓
Może ktoś przedstawi mi jakąś dłuższą wypowiedź opartą na danych ekonomicznych, analizie skutków braku ochrony naszego przemysłu i handlu na przejęcia przy otwarciu rynku (a żeby być precyzyjnym i otwartym na realia również zamknięcia naszych konkurencyjnych usług na rynkach francuskich oraz niemieckich, bo liberalizm tak, ale w Polsce, a nie w zachodniej Europie vide tzw. dyrektywa transportowa).
Ale, dlaczego nie została stworzona definicja „praworządności”❓
Brak jej określenia, czym naprawdę jest i chęć powiązania z budżetem stanowi wyłącznie tzw. „przykrywkę”, dzięki czemu Niemcy wraz z wielką resztą będą nas na każdym kroku szantażować np. nie przyjmiecie uchodźców, nie wprowadzicie aborcji na życzenie? nie wprowadzicie małżeństw homoseksualnych❓ Łamiecie praworządność przepisów unijnych będące równoznaczne z brakiem jakichkolwiek wypłat. To wobec Polski nowoczesna wojna, by mieć nas pod butem.
Teraz powracam to tego, co napisałam na początku, „elity brukselskie” chcą w sprawie nieprzyjęcia budżetu z Polski i Węgier zrobić tzw. kozła ofiarnego, iż właśnie te kraje są winne, gdyż zastosowały weto (co czego mają/miały całkowite prawo❗). Do tego strachy na lachy, że poprzez ten krok Unia możne zakończyć swe istnienie.
Wolne żarty❗
Kpina❗
Dlaczego❓
Bo oprócz tego, że UE istnieje obecnie wyłącznie na papierze (który wszystko przyjmie❗ Nawet największą głupotę i brednię❗) i dogorywa to tak naprawdę weto Polski i Węgier stanowi kłamliwe usprawiedliwienie, dlaczego Unia się sypie❗ Jest na kogo zwalić winę za swoje nieudolne decyzje (lub ich brak❗).
Tu takie inne dwa moje poprzednie artykuły dotyczące tej wzajemnej solidarności, miłości, pomocy UE:
Pobudka w Brukseli czy strach przez Rzymem?
Wieża Babel XXI w. Zaklinanie rzeczywistości.
Koniec marzeń premiera Sancheza
Poniżej zamieszczam bardzo interesujący materiał ukazujący, o co naprawdę chodzi w sprawie budżetu UE – dlaczego Polka i Węgry są atakowane za zastosowanie weta, i dlaczego dotyczy to Południa Europy❓
Wyśmienita lektura, z którą naprawdę warto się zaznajomić❗
Wojna o budżet UE. Chodzi nie tylko o weto. Sprawa ma drugie dno
Zawirowania wokół nowego budżetu Unii Europejskiej to nie tylko kwestia uzależnienia funduszy od praworządności, ale także subwencji dla krajów południa.
Państwa członkowskie nie osiągnęły jednomyślności w kwestii wieloletniego budżetu Unii Europejskiej. W Polsce najważniejszą sprawą było wprowadzenie mechanizmu uwarunkowania funduszy europejskich od praworządności. Podczas poniedziałkowego posiedzenia przyjęto rozporządzenie, któremu sprzeciwiły się Polska i Węgry.
W tle walki o budżet na arenie europejskiej toczy się jednak równocześnie inna batalia. Chodzi o fundusze dla tak zwanych krajów południa. Jak pisze "Rzeczpospolita", spór dotyczy subwencji.
Bogate kraje, nazywane czasem czterema skąpcami - Holandia, Austria, Szwecja i Dania opowiadają się za zmniejszeniem pieniędzy dla pogrążonych w trudnej sytuacji Hiszpanii, Włoch, Portugalii czy Grecji.
Pierwszy akt tej batalii rozegrał się latem, kiedy holenderski premier Mark Rutte odmawiał uruchomienia proponowanego przez Niemcy i Francję Funduszu Odbudowy, chyba że w zamian za prawo wglądu Hagi w reformy strukturalne, jakie mieliby przeprowadzić kraje, które będą jego beneficjentami.
Jak przypomina "Rz", Holandia w końcu uległa pod presją Angeli Merkel, ale w zamian za ograniczenie do 390 mld euro wielkości darowizn z programu nazwanego Next Generation EU oraz dodatkowych 360 mld euro preferencyjnych kredytów.
Teraz jednak sprawa wypłat wraca. "Czterej skąpcy" chcą bowiem, aby ten fundusz został uruchomiony jak najpóźniej lub w ogóle do tego nie doszło - przekonują źródła "Rzeczpospolitej". To dlatego poza kulisami toczą się negocjacje.
Dziennik otwartym pozostawia pytanie, czy może to doprowadzić do sojuszu krajów południa Europy z Warszawą i Budapesztem dla wypracowania kompromisowej formuły budżetu.
Komentarze
Prześlij komentarz