Tak, jak obiecałam wczoraj, dzisiaj wyjaśniam, dlaczego nie możemy mówić o pokonaniu COVID-19.
Odpowiem na pytanie jakie są powody tego, że choć kilka dni temu cały świat usłyszał o stworzeniu przez amerykańską firmę Pfizner skutecznej w 90 % szczepionki przeciw SARC-CoV-2 nie możemy powiedzieć: koniec pandemii❓
Dlaczego nasza radość (choć jasna sprawa jest z czego❗) musi zostać ostudzona❓ Oczywiście, możemy się cieszyć, gdyż być może jesteśmy bliżej pokonania chińskiej zarazy z Wuhan i zakończenia tej globalnej wojny, niż nam się wydaje, jednak niestety na prawdziwe zachwyty i błogostan o wiele za wcześnie.
Odpowiadając na powyższe pytania posłużę się pewnym artykułem (jak pisałam wielokrotnie wcześniej nie mam wykształcenia medycznego, nie jestem wirusologiem) przedstawiającym obecną sytuację dokładnie i rzetelnie, a przy tym wydaje mi się, że bardzo przystępnym językiem do zrozumienia przez każdego z nas.
Oto artykuł:
Wstrzymajmy euforię. Wyjaśniamy, co tak naprawdę ogłosił Pfizer i jak działa jego szczepionka na COVID
Business Insider
Radość ludzi, oczekiwanie szybkiego zakończenia pandemii i euforia na rynkach. To wszystko działo się po ogłoszeniu przez koncern farmaceutyczny Pfizer, że jego szczepionka na koronawirusa jest nawet w 90 proc. skuteczna. Diabeł jednak tkwi w szczegółach, a także kilku kwestiach technicznych dotyczących szczepionki. W skrócie: wstrzymajmy euforię, bo wyzwań jest bardzo dużo i nawet jeśli produkt koncernu okaże się w ostatecznej analizie tak skuteczny, to nadal nie oznacza, że szybko szczepionka ta trafi do ludzi. Dlaczego?
Nawet jeśli szczepionka od Pfizera okaże się tak skuteczna, jak we wstępnych badaniach opublikowanych w poniedziałek, to daleka jest droga do wygaszenia pandemii
Przeszkodami są m.in. logistyka transportu i przechowywania szczepionek firmy
Nawet rozwiązanie problemów z logistyką nie sprawi, że w kilka miesięcy szczepionka będzie powszechnie dostępna, bo produkcja ma swoje ograniczenia liczbowe
Komunikat Pfizera wywołał spore poruszenie - nic dziwnego, to pierwsza tak dobra informacja dotycząca walki z koronawirusem od miesięcy. Niektórzy nawet nazywają ją jednym z najważniejszych newsów naukowych 2020 roku.
Faktycznie dla wygaszenia pandemii jednym z kluczowych elementów jest stworzenie skutecznej i dostępnej szczepionki, ale to tylko jeden z wielu elementów walki z koronawirusem. I choć niewątpliwie Pfizer przyniósł świetną wiadomość, to warto zrozumieć, co dokładnie ogłosił amerykański koncern i jak rozumieć przedstawioną przez niego informację.
1. To wstępna analiza, a nie finalne wyniki trzeciej fazy badań klinicznych. Czyli co tak naprawdę zbadali?
Zacznijmy od tego, że komunikat Pfizera został opublikowany na podstawie tzw. "interim analysis", czyli "tymczasowej analizy". Analizy wstępnej. Wykonał ją niezależny od firmy Data Monitoring Committee (Komitet Monitorowania Danych). Jak opisuje Pfizer, analizę taką można było - według ustaleń z FDA - wykonać po pojawieniu się wśród badanych 62 przypadków zachorowań na koronawirusa. Firma jednak zdecydowała się poczekać i dokonać jej po pojawieniu się 94 przypadków. Analizowane dane zostały zebrane 7 dni po podaniu drugiej dawki szczepionki.
DMC przeanalizowało te 94 przypadki chorych - czy otrzymywały one szczepionkę czy placebo. Na tej podstawie określono zaś, że szczepionka jest skuteczna w 90 proc. oraz że "ochronę" otrzymuje się po drugiej dawce szczepionki. Do 8 listopada drugą dawkę otrzymało nieco ponad 38 tys. badanych z łącznie 43 tys. osób biorących udział w III fazie badań. Według firmy ochrona pojawia się w łącznie 28 dni od podania pierwszej dawki. Nie podano, na jakim etapie - tj. ile osób wówczas było po drugiej dawce - odnotowano te 94 zachorowania.
Finalna analiza ma zostać przeprowadzona przy 164 przypadkach zachorowań wśród badanych.
2. Nie znamy szczegółów, a to one są bardzo istotne
Dopiero właśnie w dokładnych danych możemy dowiedzieć się nie tylko jak dalece, ale i w jaki sposób skuteczna jest szczepionka. Pfizer w komunikacie pisze o "ochronie" (z ang. protection) dawanej przez szczepionkę. Istotne jednak jest, co dokładnie to oznacza. CEO firmy stwierdził, że szczepionka "powstrzymuje" wirusa, co może oznaczać skuteczną neutralizację - byłby to efekt bardzo pożądany.
Reakcje obronne organizmu nie są bowiem zawsze takie same. W uproszczeniu szczepionki mogą sprawiać, że nasz organizm zacznie produkować dwa rodzaje przeciwciał lub tylko jeden z nich: wiążące oraz neutralizujące.
Neutralizujące przeciwciała sprawiają, że dany patogen - w tym przypadku koronawirus - przestaje infekować komórki ciała i jest niszczony, gdy pojawi się w organizmie. Przeciwciała tego typu neutralizują więc wirusa, zanim de facto dojdzie do poważnej infekcji i choroby.
Przeciwciała wiążące zaś nie neutralizują wirusa i nie blokują jego wnikania do komórek ciała, ale pełnią inną funkcję - "oznaczają" w organizmie miejsce, gdzie jest wirus, dzięki czemu system immunologiczny może skierować reakcję w odpowiednie miejsce (wówczas za unieszkodliwienie wirusa odpowiadają białe krwinki, czyli leukocyty).
Oczywiście, bardziej pożądane jest wytwarzanie przeciwciał neutralizujących, ale nawet wiążące dają jakąś nadzieję na wyleczenie, bo ułatwia to organizmowi walkę z wirusem. Nasze ciało może wtedy bardziej precyzyjnie uderzyć tam, gdzie powinno.
Dopiero gdy poznamy dokładne dane dotyczące tego, jakie przeciwciała i w jakiej liczbie powstają na skutek danej szczepionki, dowiemy się, w jakim stopniu naprawdę może ona chronić społeczeństwa przed koronawirusem.
3. Jak działają szczepionki mRNA? Ważna rzecz o bezpieczeństwie
Wiele osób podawało w wątpliwość fragmenty komunikatu Pfizera o tym, że szczepionka firmy nie powodowała uciążliwych skutków ubocznych. Jest to jednak o tyle prawdopodobne, że typ szczepionki, nad którą pracują BioNtech i Pfizer - czyli szczepionka nowej generacji mRNA - działa zupełnie inaczej niż tradycyjne szczepionki. Nad tego typu produktami pracują też amerykańska Moderna i niemieckie CureVac.
Jak działa szczepionka mRNA? Oddaję głos dr Marioli Fotin-Mleczek, polskiej naukowczyni, która w CureVac jest szefową ds. technologii i od początku nadzoruje prace nad szczepionką koronawirusową mRNA tej firmy. Już w lutym dr Fotin-Mleczek opowiadała nam, jak działa taka szczepionka i dlaczego prawdopodobnie będzie bardziej bezpieczna niż tradycyjne szczepionki:
Koronawirus różni się od MERS czy SARS jeśli patrzy się na całkowitą sekwencję jego RNA, ale jest zgodność co do tego, które białko z koronawirusa jest zasadniczym, które trzeba zneutralizować. Jest to białko odpowiedzialne za kontakt z receptorami w komórkach ludzkich i za fuzję wirusa z komórką ludzką. To białko jest obecne we wszystkich wirusach z grupy koronawirusów, więc nie ma wątpliwości gdzie jest jego potencjalna “słaba” strona, którym białkiem musi się zająć szczepionka. (...)
Chodzi o to, by dostarczyć naszym komórkom informację potrzebną do budowy tego właśnie białka. Następnie nasze komórki prezentują nowo wyprodukowane białko układowi immunologicznemu, który rozpoznaje je jako „obce” i zaczyna sam wytwarzać przeciwciała. Wówczas, gdy to białko faktycznie pojawi się w naszym ciele, podczas realnej infekcji, układ immunologiczny szybko je rozpozna i wzmoży produkcję przeciwciał, które „osiądą” na powierzchni wirusa i zablokują jego wejście do komórek.
Upraszczając: szczepionka mRNA nie będzie - w przeciwieństwie do tradycyjnych szczepionek - wprowadzać do naszego organizmu całego wirusa, tylko podaje mu informację o tym, jakie białko i w jaki sposób należy wytworzyć. Nasz organizm, otrzymując taką informację, poznaje strukturę białka, które ma zablokować - w przypadku koronawirusa białka odpowiedzialnego za wnikanie wirusa do komórek - i może w efekcie wytworzyć przeciwciała neutralizujące to "obce" białko. Dzięki temu, gdy wirus faktycznie pojawia się w naszym organizmie, organizm wie już jak zareagować - i neutralizuje kluczowe białko wirusa, tym samym go unieszkodliwiając.
Nośnikiem tej informacji jest właśnie mRNA.
Obecnie wiele tradycyjnych szczepionek przeciwko wirusom działa tak, iż wprowadzają do organizmu mikro dawkę całego, ale nieaktywnego wirusa. U osób ze zmniejszoną odpornością i tak jednak może to wywoływać skutki uboczne. Inne technologie potrzebują substancji wspomagających, które również mogą wywoływać niepożądane reakcje.
- W naszej technologii nie potrzebujemy całego wirusa, nie ma niebezpieczeństwa, że wymknie się on spod kontroli w słabszym układzie immunologicznym - tłumaczyła nam dr Fotin-Mleczek.
Dodajmy, że to nie jedyne zastosowania technologii mRNA, jednej z najbardziej przyszłościowych w medycynie. O tym, w jaki jeszcze sposób może ona nam pomagać, wyjaśniał w wywiadzie dla BI Polska dr Ingmar Hoerr, CEO CureVac.
4. Technologia ma też wady, czyli problematyczny transport i przechowywanie szczepionek
Szczepionka mRNA od Pfizera ma jednak chwilowo istotną wadę. Musi być przechowywana i transportowana w określonych, rygorystycznych warunkach: -94 stopni Fahrenheita, co przekłada się na -70 stopni Celsjusza.
Nieco lepsze wyniki ma Moderna, której produkt trzeba przechowywać w -20 st. Celsjusza.
To wyzwanie logistyczne, na które obecnie - niestety - nie ma jeszcze łatwo dostępnej odpowiedzi. Pfizer pracuje nad specjalnym łańcuchem dostaw, który byłby w stanie obsłużyć "delikatny proces transportu ograniczonej liczby dawek"- opisuje NBC News. System ma pozwalać na dostarczanie szczepionek w ciągu dwóch dni od fabryki do dowolnego miejsca w USA.
Wszystko to jednak ma wymagać wysiłku "godnego Herkulesa" oraz idealnej współpracy kilku nowych technologii. Jedno specjalne opakowanie - pojemnik termalny zaprojektowany własnoręcznie przez Pfizera - ma zawierać od tysiąca do 5 tys. dawek szczepionki. Pojemniki takie będą dalej przesyłane drogą powietrzną do "hubów dystrybucji", a potem transportem naziemnym dostarczane do docelowych miejsc szczepień - szpitali, klinik itd. Gdy szczepionki trafią już w te miejsca, mogą być trzymane w zamrażarkach gwarantujących bardzo niskie temperatury przez okres 6 miesięcy, zaś w lodówkach - do pięciu dni.
Każdy z takich pojemników ma zawierać nadajnik GPS i czujniki temperatury, by nieustannie monitorować jego pozycję oraz temperaturę - tak, by "proaktywnie zapobiegać zakłóceniom", np. kradzieżom czy wypadkom. Co więcej, pojemniki te nie powinny być otwierane częściej niż dwa razy dziennie i należy je zamykać najwyżej w ciągu minuty.
Pfizer wydał około 2 mld dol. na stworzenie tej sieci dystrybucji, a mowa jest głównie o USA, choć można założyć, że jeśli specjalne pojemniki będą działać, jak należy, to transport będzie możliwy także poza Stany Zjednoczone. Na koniec jednak powstaje pytanie, jaki będzie koszt wytworzenia takich pojemników, by przetransportować kilka czy kilkanaście milionów dawek. Przykładowo, dla 20 mln dawek szczepionki Pfizera, czyli tylu, ile chciałaby kupić Polska ogółem w pierwszym rzucie, potrzeba 4000 pojemników. To pokazuje skalę wyzwania stojącego przed firmą i państwami.
5. Ile to kosztuje? Nawet jeśli mało, to produkcja nie dostarczy światu masowo szczepionki w ciągu pół roku
Ceny za dawkę mogą się różnić w zależności od kraju i problemów logistycznych. Według informacji z okresu wakacyjnego Pfizer ma sprzedawać szczepionkę instytucjom w USA za 19,5 dol. za dawkę. Zaś według analityków, kraje rozwijające się mogłyby otrzymać szczepionkę Pfizera za 10 dol. od dawki.
Jeśli przyjąć, że kraje UE otrzymałyby podobną ofertę, to Polska - gdyby hipotetycznie zechciała kupić 20 mln dawek - musiałaby zapłacić 390 mln dol., czyli ok. 1,4 mld zł. Szczepionek zaś wystarczyłoby wówczas dla 10 mln obywateli.
Powyższe obliczenia to jednak tylko wstępne szacunki, bo po pierwsze nie wiadomo, ile Polska i kraje UE musiałyby ostatecznie zapłacić za szczepionkę Pfizera. Po drugie i tak zapewne trudno będzie kupić hurtem 20 mln dawek od jednej firmy w I połowie 2021 r.
Pfizer bowiem podał, że do końca 2020 r. chce wyprodukować 50 mln dawek, a potem 1,3 mld dawek w całym 2021 r. Zakładając, że produkcja będzie na stałym poziomie, daje to 300 mln dawek kwartalnie. Komisja Europejska zabezpieczyła umową z Pfizerem rezerwację 200 mln dawek z opcją dokupienia 100 mln.
Jest w tym jednak pewien szkopuł: Pfizer już ma umowę z amerykańską państwową instytucją BARDA (Biomedical Advanced Research and Development Authority) na sprzedaż 100 mln dawek. BARDA zarezerwowała też prawo dokupienia kolejnych 500 mln dawek. Nie wiadomo jednak, w jakiej kolejności umowy te i zakupy będą realizowane w czasie.
Nawet, więc jeśli szczepionka Pfizera okaże się tak skuteczna, jak we wstępnej analizie, to zanim pomoże ona wygasić pandemię, minie co najmniej kilka miesięcy. Oczywiście, w tym czasie inne firmy również pracują nad szczepionkami, ale ich wyniki też stoją wciąż pod znakiem zapytania, a potem pojawia się pytanie o dystrybucję. Jedno jest więc pewne: chociaż szczepionka bardzo nam pomoże, to nieprędko będziemy mogli odejść od powszechnego noszenia masek i dystansowania fizycznego.
zdj. https://www.bankier.pl/wiadomosc/Jak-szczepionka-na-Covid-19-wplynie-na-gospodarke-Analiza-8000053.html
Komentarze
Prześlij komentarz