Kolumbia to kolejny kraj, o którym kilka słów.
Kolumbia położona jest w północno-zachodniej części Ameryki Południowej nad Morzem Karaibskim i Oceanem Spokojnym. Powierzchnia kraju wynosi ponad 1 milion 141 tysięcy kilometrów kwadratowych i zamieszkuje ją ponad 49 milionów osób (na kontynencie trzecie miejsce po Brazylii i Meksyku). 30 miast liczy ponad 100 tysięcy mieszkańców.
Jak podaje portal Polka w Kolumbii:
W Kolumbii występują duże różnice społeczno-ekonomiczne. Prawie 50 % społeczeństwa ma tymczasowe zatrudnienie, a stopa bezrobocia w maju tego roku wzrosła do 13 % (dane z innego miejsca: 2017 rok – 9,4 %). Ok. 15 % obywateli zarabia dwukrotność płacy minimalnej (ustawowa wypłata ok. 200 euro), a niecałe 2 % więcej niż 1000 euro.
Potężny problemem Kolumbii stanowi korupcja, o której mówi się, iż „stała się wręcz elementem kulturowym” i można zaobserwować ją na każdym kroku.
Edukacja: „W Kolumbii są szkoły publiczne oraz prywatne. Sektor edukacyjny stał się tutaj lukratywnym biznesem. Bardzo boli mnie ta sytuacja, w której dostęp do jakościowej edukacji mają dzieci z tak zwanych lepszych domów. Dla porównania szkoły publiczne są dosłownie przeładowane. Na zajęcia uczęszcza przynajmniej 45 uczniów, a grono pedagogiczne oferuje lekcje na dwie zmiany, aby móc przekazać wiedzę ogromnej grupie uczniów z niższych sfer społecznych.”
Co ciekawe państwo posiada bardzo wiele surowców mineralnych (np. ropa naftowa, gaz, węgiel, złoto, srebro, kamienie szlachetne). Problem w tym, że owe bogate ziemie sprzedawane są obcym koncernom.
W legalnym (szacowany na ok. 33 mld USD rocznie) eksporcie dominują towary nisko przetworzone. Kolumbia jako producent ropy naftowej (ok. 800 tys. baryłek dziennie) odpowiada za 1/4 wartości eksportu. Również jest na czwartym miejscu w świecie producentem węgla kamiennego (około 1/5 wpływów z eksportu). Na tej samej pozycji plasuje się kawa. I pewien „paradoks”: mimo, że w kraju wydobywa się tak wiele ropy naftowej ponad połowa gotowego paliwa pochodzi z importu.
Najbardziej znanym nielegalnym „towarem eksportowym” jest niestety kokaina. Szacuje się, że Kolumbia ma 43 % udziałów w globalnym rynku tego narkotyku, a roczna wartość dostaw to ok. 10 mld USD.
Z innych danych ( Kolumbia: kiepskie państwo szczęśliwych ludzi ) na temat Kolumbii możemy dowiedzieć się, iż w 2018 roku około 10,9 % procenta Kolumbijczyków była zmuszona do przeżycia dnia za mniej niż 3,2 $. W 2017 roku Krajowy Departament Administracji Statystycznej (DANE) podał, że 26,9% ludności żyje poniżej progu ubóstwa, z czego 7,4% w „skrajnym ubóstwie”. Wskaźnik ubóstwa wielowymiarowego wynosił 17,0% populacji.
10 faktów na temat ubóstwa w Kolumbii link
W tym momencie przejdę do walki Kolumbii z SARS-CoV-2:
Liczby na dziś dzień:
chorych – 666.521 , zmarłych – 21.412, procent śmiertelności – 3,21 %
Kolumbia jest w skali świata na 6 miejscu pod względem liczby zarażonych oraz śmiertelności. W Ameryce Południowej po Brazylii i Peru, a przed Meksykiem.
Niezaprzeczalnym jest, że atak chińskiej zarazy z Wuhan spowodował, iż niemały procent Kolumbijczyków został pozbawiony środków do życia.
Jak zauważyłam powyżej sporą część państwa kontrolują kartele narkotykowe (inaczej zwykłe bandziory, mafie). Ich władza jest w zasadzie większa od administracji krajowej. One też w „podległych sobie terenach” pilnując porządku wśród społeczności wprowadziły „prywatne” normy sanitarne – taki własny „lockdown”. To o tyle ciekawe, iż obostrzenia były bardziej restrykcyjne niż władz Kolumbii (❗). Ich złamanie kończyło się również o wiele gorzej – zejściem na „drugi świat” i to nie przez koronę.
Jak podaje organizacja Human Rights Watch (pozarządowa organizacja zajmująca się ochroną praw człowieka) w wielu obszarach kraju specjalistyczna opieka medyczna prawie nie istnieje, brakuje zarówno respiratorów, jak i leków. Rząd w zasadzie również niezbyt interesuje się prowincją.
W Kolumbii od początku pandemii do mniej więcej pierwszej połowy lipca br. za złamanie „przepisów antykowidowych” karteli zabitych zostało 9 osób.
Wśród obostrzeń gangsterki można znaleźć np: kartel z portowego miasta Tumaco zakazał ludziom wychodzić z domu po godzinie 17.
Osobom łamiącym owe „prawo” grozi się bronią, pobiciem oraz zmusza do pracy w punktach kontrolnych sprawdzających zdrowie przechodzących przez nie ludzi. W prowincjach Cauca i Guaviare spalono też motocykle tych, którzy zignorowali zakaz.
Niedawno „The Guardian” zamieścił słowa chcącego zachować anonimowość jednego z przywódców lokalnej społeczności: „Kartele zamknęły transport między wioskami. Jeśli ktoś jest podejrzewany, że ma COVID-19, jest zmuszony do opuszczenia okolicy pod groźbą śmierci (…) I ludzie nie mają innego wyboru jak ich posłuchać, ponieważ tutaj jurysdykcja rządu już nie sięga”.
Dyrektor HRW Jose Miguel Vianco: „Drakońskie "kary" nakładane przez grupy zbrojne, które mają powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa dla ludzi w małych, oddalonych od siebie miejscowościach, oznaczają ryzyko bycia zaatakowanym albo nawet zabitym za wyjście z domu (…) Rząd powinien pilnie zwiększyć wysiłki na rzecz ochrony tych społeczności, zapewniając im odpowiednią żywność i wodę oraz chroniąc ich zdrowie przed skutkami COVID-19.”
Tak, właśnie przedstawia się kolumbijski obraz walki z koronawirusem.
I tradycyjnie na poparcie moich powyższych słów:
Materiał 1:
"...
Drakońskie prawo stworzone przez uzbrojone gangi, aby przeciwdziałać szerzeniu koronawirusa panuje w wielu ubogich i odizolowanych społecznościach Kolumbii. Wyjście z domu może skończyć się dla łamiącego kwarantannę śmiercią – pisze w raporcie szef organizacji na obie Ameryki, Jose Miguel Vivanco
...”
Koronawirus. Kolumbijskie kartele żelazną ręką pilnują zasad kwarantanny
Materiał 2:
"Oni nie znają litości. Nie przestrzegasz obostrzeń związanych z koronawirusem, możesz zginąć. Kolumbijskie kartele narkotykowe, bo to o nich mowa, zabiły już co najmniej osiem osób. Ich zasady są dużo bardziej surowe niż te, które nałożył rząd. To wyjątkowo krwawy lockdown
..."
Szok. Gangsterzy mordują każdego, kto nie przestrzega obostrzeń
W tym momencie spojrzenie w stronę Polski: będąc dzisiaj, na zakupach na rynku zauważyłam sporą liczbę osób mającą – powiem w ten sposób - „w głębokim poważaniu” noszenie maseczek. Większości brakowało owego „elementu ubioru”, natomiast spośród je noszących – były one założone fatalnie❗ Zakrywały wyłącznie usta❗ Osoby bez zasłoniętego nosa robiły, także w zakupy w sklepach.
P.s.
Jeśli byłabym złośliwa powiedziałabym, iż w ten sposób myślących (i innych antykowidowców) powinno się wysłać na „szkolenie” do Kolumbii, może nauczyłyby się tam rozumu, jeśli nie potrafię tutaj na miejscu. Czymś bezcennym byłoby widzieć wtedy ich miny.
zdj.pixabay.com |
Komentarze
Prześlij komentarz