Dobre i mądre słowa papieża


Papież Franciszek podczas dzisiejszej audiencji generalnej powiedział bardzo dobre i mądre słowa. Pozwolę je sobie przytoczyć: Ileż to razy widzimy zgorszenie, jakim jest to, że osoby, które chodzą do kościoła, są tam cały dzień, chodzą codziennie, ale nienawidzą innych i źle mówią o ludziach”. Zachowania te nazwał zwyczajnie skandalem, a jego kolejnymi zarzutami do katolików były: „Jeśli chodzisz do kościoła musisz żyć jak dziecię Boże i dawać świadectwo, a nie kontrświadectwo", „Poganie myślą, że modlitwa polega na tym, że wiele się mówi. Ja też myślę o wielu chrześcijanach, którzy sądzą, że modlitwa to - wybaczcie - mówienie do Boga jak papuga. Nie - modlitwa wypływa z serca, z wnętrza".

Cóż niestety sama jestem, byłam wiele, wiele razy świadkiem takiego właśnie postępowania ludzi uważających się za najlepszych katolików. Jak często słyszałam z ich ust wyrazy nienawiści w stronę innych, nawet parę chwil po wyjściu z kościoła po Mszy św.

Jedno jest pewne: w Polsce, gdzie przeważającą większość społeczeństwa stanowią zadeklarowani katolicy życie w zgodzie z zasadami tej wiary to jedna, wielka fikcja.

Mówiąc o uczęszczaniu na niedzielną Eucharystię na wsiach i w mniejszych miejscowościach, gdzie wszyscy się znają i wiedzą o sobie większość chodzi do kościoła, bo „co powiedzą inni?”: sąsiad, kolega, być może pracodawca, nauczyciel dziecka, a nawet sam ksiądz proboszcz. W większych miastach odnotowywany jest wyraźny spadek uczęszczających na Mszę św.
Druga część naszych „prawdziwych katolików” jest dziećmi i nastolatkami wysyłanymi do kościoła przez rodziców. Na nabożeństwo idą lub nie, bowiem zdarza się, że wolą spotkać się ze znajomymi. Zakładając, że jednak pójdą do świątyni robią to z „musu”.
No i na razie jest jeszcze grupa ludzi mogąca w niektóre niedziele po mszy zrobić zakupy. Ale ja znam i takich nieukrywających sceptycznego stosunku do wiary, a uczęszczających na Eucharystię przyjmując sakramenty.

O tym, jakimi jesteśmy naprawdę katolikami wystarczy też po niedzielnej mszy spytać się kogokolwiek o treść kazania lub Ewangelii? Pomijam inne kwestie związane z religią. Wielu jest, także tak zainteresowanych mszą, że co chwilę spoglądają na zegarki, kiedy się wreszcie skończy.
Zadając pytanie o to, jak nasi rodacy są naprawdę wierzący odpowiadając najlepiej zrobilibyśmy milcząc.
Pewna część przez tzw. poprawność polityczną powie, że oczywiście głęboko wierzą, chodzą do kościoła, przyjmują sakramenty i żyją w zgodzie z nauczaniem religii katolickiej.
Drugą grupą będą rzeczywiście wykonujący powyższe czynności tylko, gdyby sprawdzić ostatni punkt byłby tragedia. I właśnie tutaj dochodzimy do tego, o czym mówił dzisiaj papież Franciszek. Dlaczego? Stawiam pytanie czy prawdziwy katolik: obmawia, plotkuje, oczernia, wyzywa ludzi, ubliża im, przeklina, po pijanemu (albo nawet będąc trzeźwym) maltretuje rodzinę żyjąc z domownikami jak przysłowiowy pies z kotem, a nawet nie raz życzy drugiemu choroby bądź śmierci? Chyba, a raczej na pewno, nie. Pomijam przestępstwa dokonane przez osoby, o których najbliżsi, sąsiedzi, znajomi (a nawet nie raz oni sami) mówią, że są przecież „takimi dobrymi ludźmi i gorliwymi katolikami” oraz przyjmujących Komunię św. popełniając świętokradztwo. Proszę mi wierzyć znam takiego niejednego.

Papież Franciszek przyrównuje zachowanie tych „katolików” do ateistów. Niestety, ja w tym przypadku nie mogę się z nim zgodzić, ponieważ nie jedna z osób nie chodzących do kościoła to wartościowszy i lepiej żyjący człowiek, który paradoksalnie żyje bardziej z nakazami wiary chrześcijańskiej niż ten, jakże gorliwy katolik.

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi