Chcę
powrócić jeszcze raz do sprawy morderstwa prezydenta Gdańska p.
Pawła Adamowicza. Jak dowiedziałam się dzisiaj jego oprawca
ukończył tylko cztery klasy szkoły podstawowej. Jeśli to prawda –
a nie mam powodu wątpić – to niestety pomimo usilnych próśb
matki bandyty w stronę rodziny zmarłego o przebaczenie nie
zrobiłabym tego. Nie postąpiłabym tak, jak p. Magdalena Adamowicz.
Jolanta W. obwinia się za to, co się stało, nie może sobie wybaczyć, że
wychowała syna mordercę i zastanawia się, na którym etapie jego
przygotowywania do życia popełniła błąd.
Cóż,
słusznie, że ta pani się obwinia, bo w dużej mierze jest za to,
co stało się 13 stycznia odpowiedzialna.
Niektórzy
(a może i większość) czytających post zarzucą mi, że jestem
bez serca, nie mam uczuć, litości itd. Odpowiadam: zostałam
obdarzona tymi cechami tylko, że oprócz nich posiadam również
zdolność logicznego myślenia. Wśród oskarżeń w moją stronę
mogą być, także, że to nie matka włożyła mu do ręki nóż,
czy kazała kogoś zabić, a wcześniej obramować banki. Tylko ja
się pytam, gdzie była ta sama mamusia, gdy był czas, żeby dziecko
uczyło się w szkole, a z resztą wychowanie i pewne wartości
wynosi się z domu. Równocześnie zaznaczam - niech nikt mi nie
mówi, że tak się czasem zdarza, kobieta miała obowiązki itp., bo
jakoś pozostałe dzieci wyrosły, jak to się mówi wyrosły na
ludzi: jeden jest w seminarium, drugi ukończył politechnikę, a
córka studiuje archeologię, więc jak się chce można żyć
normalnie. Po za tym kolejne pytanie: gdzie była szkoła i
nauczyciele? Jak to możliwe, żeby dziecko kończyło szkołę na
szóstej klasie podstawówki przez wzgląd na „zaburzenia
emocjonalne”, a mamusia dodaje, że synek „od dziecka nie umiał
się odnaleźć”. Tylko droga pani, jeśli już wtedy wiedziałaś,
że z dzieckiem jest coś nie tak to Twoim psim obowiązkiem było
wziąć go za rękę i pójść do specjalisty! To chyba nic trudnego
i wielkiego w obecnym świecie. Zakładając, że jednak stanowiło
„góry nie do zdobycie” (zbyt duży wysiłek intelektualny bądź
fizyczny) mogłaś się kogoś poradzić lub zwyczajnie poprosić o
pomoc! Zresztą i tutaj, gdzie były jakieś instytucje
odpowiedzialne za nieletnich?
Zresztą
chyba jednak z synem nie było, aż tak źle skoro wiedział, jak
dokonuje się kradzieży, jak „kiwa” ochronę 13 stycznia i
zadaje ciosy nożem, żeby zamordować z zimną krwią. Zaznaczę, że
gdy prawie
sześć lat temu trafił do więzienia był poczytalny.
Droga
pani Jolanto W. proszę uzmysłowić sobie i zrozumieć, że syn to
zwykły bandyta, morderca oraz cwaniak. Wiedział doskonale, co robi
podczas „Światełka do nieba”. Miał nadzieję zostać swego
rodzaju celebrytą i ponownie pójść za kratki, bo nie jest głupi.
Zdaje sobie sprawę, że na wolności nie ma, co szukać. Nie
szukajcie więc wykrętów u wszelkiej maści psychiatrów czy
psychologów. Dlatego też nie ujęłyby mnie pani słowa i łzy
prosząc o przebaczenie, bo dla mnie liczyłoby się to, że: ja
straciłam męża, nasze dzieci ojca, brat brata, a jego rodzice -
starsi schorowani ludzie syna - swoje dziecko. Trochę bardziej
byłoby mi żal tych naszych dzieci, których ojca zamordowałby pani
syn.
Komentarze
Prześlij komentarz