Stefan K . morderca P. Adamowicza i odpowiedzialność matki


Chcę powrócić jeszcze raz do sprawy morderstwa prezydenta Gdańska p. Pawła Adamowicza. Jak dowiedziałam się dzisiaj jego oprawca ukończył tylko cztery klasy szkoły podstawowej. Jeśli to prawda – a nie mam powodu wątpić – to niestety pomimo usilnych próśb matki bandyty w stronę rodziny zmarłego o przebaczenie nie zrobiłabym tego. Nie postąpiłabym tak, jak p. Magdalena Adamowicz.
Jolanta W. obwinia się za to, co się stało, nie może sobie wybaczyć, że wychowała syna mordercę i zastanawia się, na którym etapie jego przygotowywania do życia popełniła błąd.
Cóż, słusznie, że ta pani się obwinia, bo w dużej mierze jest za to, co stało się 13 stycznia odpowiedzialna.
Niektórzy (a może i większość) czytających post zarzucą mi, że jestem bez serca, nie mam uczuć, litości itd. Odpowiadam: zostałam obdarzona tymi cechami tylko, że oprócz nich posiadam również zdolność logicznego myślenia. Wśród oskarżeń w moją stronę mogą być, także, że to nie matka włożyła mu do ręki nóż, czy kazała kogoś zabić, a wcześniej obramować banki. Tylko ja się pytam, gdzie była ta sama mamusia, gdy był czas, żeby dziecko uczyło się w szkole, a z resztą wychowanie i pewne wartości wynosi się z domu. Równocześnie zaznaczam - niech nikt mi nie mówi, że tak się czasem zdarza, kobieta miała obowiązki itp., bo jakoś pozostałe dzieci wyrosły, jak to się mówi wyrosły na ludzi: jeden jest w seminarium, drugi ukończył politechnikę, a córka studiuje archeologię, więc jak się chce można żyć normalnie. Po za tym kolejne pytanie: gdzie była szkoła i nauczyciele? Jak to możliwe, żeby dziecko kończyło szkołę na szóstej klasie podstawówki przez wzgląd na „zaburzenia emocjonalne”, a mamusia dodaje, że synek „od dziecka nie umiał się odnaleźć”. Tylko droga pani, jeśli już wtedy wiedziałaś, że z dzieckiem jest coś nie tak to Twoim psim obowiązkiem było wziąć go za rękę i pójść do specjalisty! To chyba nic trudnego i wielkiego w obecnym świecie. Zakładając, że jednak stanowiło „góry nie do zdobycie” (zbyt duży wysiłek intelektualny bądź fizyczny) mogłaś się kogoś poradzić lub zwyczajnie poprosić o pomoc! Zresztą i tutaj, gdzie były jakieś instytucje odpowiedzialne za nieletnich?
Zresztą chyba jednak z synem nie było, aż tak źle skoro wiedział, jak dokonuje się kradzieży, jak „kiwa” ochronę 13 stycznia i zadaje ciosy nożem, żeby zamordować z zimną krwią. Zaznaczę, że gdy prawie sześć lat temu trafił do więzienia był poczytalny.
Droga pani Jolanto W. proszę uzmysłowić sobie i zrozumieć, że syn to zwykły bandyta, morderca oraz cwaniak. Wiedział doskonale, co robi podczas „Światełka do nieba”. Miał nadzieję zostać swego rodzaju celebrytą i ponownie pójść za kratki, bo nie jest głupi. Zdaje sobie sprawę, że na wolności nie ma, co szukać. Nie szukajcie więc wykrętów u wszelkiej maści psychiatrów czy psychologów. Dlatego też nie ujęłyby mnie pani słowa i łzy prosząc o przebaczenie, bo dla mnie liczyłoby się to, że: ja straciłam męża, nasze dzieci ojca, brat brata, a jego rodzice - starsi schorowani ludzie syna - swoje dziecko. Trochę bardziej byłoby mi żal tych naszych dzieci, których ojca zamordowałby pani syn.

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi