Cynizm i tchórzliwość niemieckiego państwa


Wiadomość z dzisiejszego dnia: 94-letni strażnik niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz został oskarżony o współudział w morderstwie kilkunastu tysięcy osób. Niestety nazwiska zbrodniarza nie znamy, bowiem zostało utajnione. Taką decyzję (jak dla mnie cyniczną, a zarazem tchórzliwą) podjęła prokuratura w Stuttgarcie. Wiadomo tylko, że swoją funkcję pełnił pod koniec 1942 r. i na początku 1943, kiedy w bestialski sposób zamordowano w komorach gazowych ok. 13.335 Bogu ducha winnych ludzi. Wiemy również, że to niemiecki obywatel urodzony w Serbii.

Ale za cyniczną uważam nie tylko decyzję prokuratury, bowiem za taką samą uznaję reakcję zbrodniarza, który ustami adwokata powiedział, że nie był świadomy „podłoża i celów tego, co się działo, ani szczegółów zabijania”. Słowa te uważam za podłe, obrzydliwe i pełne pogardy zarówno dla swoich ofiar, ich bliskich oraz mających choć odrobinę wiedzy, rozumu i człowieczeństwa. Trudno to nawet skomentować w sposób nadający się do publikacji.

Kolejną podłością jest, że pomimo postawienia zarzutów o udział w tej jednej z największych w historii ludzkości zbrodni nie wiadomo, czy oskarżony stanie przed wymiarem sprawiedliwości! Dlaczego? Ponieważ decyzję wyda Sąd Krajowy w Mannheim, gdyż sprawa leży w gestii izby sądu dla nieletnich, bo w okresie, którego dotyczy zarzut zbrodniarz miał …19 lat, więc zgodnie z ustawą o sądach dla nieletnich był wtedy "dorastającym".

W tym momencie po raz kolejny zadam pytanie: jaki jest sens w tym wszystkim?

Zanim padną w moją stronę gromy powiem, że była wina i powinien być proces wraz z karą, ale dziesiątki, a dokładnie ponad 70 lat temu. Niech nikt nie mówi, nawet nie próbuje mi wmówić, że obecne sądzenie osób odpowiedzialnych za zbrodnie II wojny światowej są spowodowane ich nagłym odnalezieniem. Twierdzenie, że nie znano nazwisk i miejsc pobytu zbrodniarzy to zwykłe brednie i obraza mojej oraz innych myślących inteligencji. Uczestniczący w tej największej zbrodni XX w. przez dziesiątki lat żyli najczęściej w spokoju, dostatku, otoczeniu najbliższych, wolno swobodnie poruszając się czy to po Niemczech czy innych krajach. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę kim i gdzie są.

Dzisiaj tych będących na krańcu swojego życia stawia się w sądach na ławach oskarżonych wydając skazujące wyroki (jeżeli oczywiście ci zbrodniarze dożyją ich ogłoszenia). Tylko ja w tym miejscu zadam kolejne pytanie: czy dla osób, którym przyjdzie go usłyszeć zasądzona kara będzie nią na pewno? Śmiem wątpić. Tak, jak napisałam wyżej przez dziesięciolecia cieszyli się życiem na wolności, wszelkim dobrodziejstwem, przysłowiowy włos nie spadł im z głów, a obecnie u progu śmierci, bo nie wiadomo ile pozostało im życia spędzą je w celach więziennych. Pamiętajmy też o tym, że to „więzienie” będzie w ich przypadku inne niż dla „zwykłego” bandyty. Ja jestem skłonna nazwać je bardziej swego rodzaju sanatorium lub domem opieki dla starszych. Zrozummy, że ze względu na wiek, ogólny stan nie będą to cele więzienne jakie znamy, do tego doskonała opieka medyczna, dieta dostosowana do potrzeb itd. a za to wszystko zapłacą podatnicy.  

Mam odwagę również twierdzić, że obecne wyroki na niemieckich zbrodniarzach są tylko i wyłącznie odgrywaniem swego rodzaju przedstawienia przed przysłowiową publiczką. Gdyby Niemcy (i inni decydujący o powojennych losach świata) rzeczywiście chcieli rozliczyć siebie ze swoich zbrodni wojennych mieli na to kilkadziesiąt lat czasu. Dzisiaj pragną dać światu przekaz, jak dobrym i uczciwym są krajem. Państwem niemającym litości dla swoich przodków-morderców i najgorszych oprawców wykazujących aktywny udział w jednych z największych zbrodni przeciw ludzkości w historii świata. Niestety dla mnie to żadna skrucha. Żeby nią była powinno zostać spełnione kilka warunków. Jakich? Zacznę od głośnego, publicznego przyznania się Niemiec, że to oni byli winni bestialstwu II wojny światowej. Nie żadni naziści, hitlerowcy itd., bo kim u licha oni byli, jak nie Niemcami?! Przynajmniej w olbrzymim procencie. Nie było i nie ma też żadnego kraju powiedzmy Nazia czy Hitleria – to Niemcy!

Przykre jest, że obecne władze tego kraju negują tą oczywistość, zamalowują ją, wypaczają. Ludzie honoru pochyliliby głowy starając się równocześnie odkupić swoje winy wobec świata.

Następna sprawa to uregulowanie reparacji wojennych, wypłata wszystkim, którym są winni. Kolejna rzeczą to zwrot zagrabionego mienia wraz z jednoczesnym otwarciem archiwów i upublicznieniem dokumentów dotyczących drugiej wojny.

Niemcy nie mają też dzisiaj najmniejszego prawa – ani moralnego, ani etycznego – pouczać inne kraje, jak: mają żyć, postępować, "nauczać demokracji" i o "prawach człowieka" równocześnie uzurpując sobie prawo do rządzenia Europą. Może nie całą, bo z wyjątkiem Rosji, gdyż prezydent Władimir Putin sobie na to nie pozwoli, ale połową kontynentu przy pomocy Francji.

Chciałabym, żeby wszystko było jasne o wymienione wyżej zbrodnie nie obwiniam dzisiejszego pokolenia Niemców. Może jest naiwnością z mojej strony, ale chcę wierzyć, że znając historię młodzi ludzie (a przynajmniej spora ich część) tak by nie postąpili. Nigdy też nie uważałam, że za winy przodków odpowiadają kolejne pokolenia nie uczestniczące w tym, jednakże sprawy związane z II wojną światową są szczególnymi i tak wciąż nieuregulowanymi. Powinno to wszystko zostać załatwione już dawno. Niestety tak się nie stało. Pozostała wina, za którą zabrakło tak naprawdę kary. Niestety dla wielu musi ona nastąpić. Dopiero wtedy możemy otwarcie powiedzieć, że choć częściowo „jesteśmy kwita”.

Dlaczego częściowo?

Odpowiedziałam na to pytanie przy okazji jednego z moich wcześniejszych postów: zdrowia i życia odebranego ludziom przez niemieckich oprawców nie wróci nikt. Są to też rzeczy, których wycenić nie można, a nawet nie ma prawa nikt zrobić.

Równocześnie nie może być zgody na to, że w Niemczech z kart książek do historii, zwłaszcza dla młodego pokolenia, wymazywane są informacje i podstawowe fakty o II wojnie światowej oraz roli jaką odegrała w niej ich Ojczyzna. Obowiązkiem szkolnym dla młodych, zdolnych już do samodzielnego myślenia i wyciągnięcia odpowiednich wniosków, powinna być również wizyta w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz.

Przerażającym jest, że ponad połowa uczniów w tym kraju wieku 14 do 16 lat nic nie wie o tym miejscu. Jak niedawno podał niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w tej grupie tylko 47 % osób słyszało tą nazwę. Ich kolegów w wieku 17 lat i starszych zna ją 71 %.

Obecnie na ławach oskarżonych zasiadają prawie stuletni Niemcy uczestniczący podczas wojny w masowych mordach. Uważam, że te procesy są kpiną i potężnym wstydem dla niemieckiego wymiaru sprawiedliwości oraz kolejnych powojennych rządów tego kraju. Zadam pytanie: gdzie były wtedy też (i przez te kilkadziesiąt lat) organizacje międzynarodowe, tak naprawdę nie zrobiły nic, albo niewiele, żeby osądzić zbrodniarzy, aby odpowiedzieli za swoje czyny i ponieśli konsekwencje?!

Nie chcę kolejny raz słuchać, że nie znano powojennych tożsamości zbrodniarzy, miejsc ich pobytu czy przeszkodziło prawo (krajowe czy międzynarodowe). Powtórzę: przynajmniej w znacznym procencie nie stanowiły dla nikogo tajemnicy. Po za tym wszyscy wiemy, kto pomagał wyznawcom Hitlera uciec z Niemiec, Europy czy nawet pozostać w swojej Ojczyźnie często ze zmienioną tożsamością. O tym, które państwa w zamian za współpracę i wyjawienie tajemnic z dziedziny nauki ich przyjęły również nie jest sekretem. Wielu po wojnie cieszyło się tam uznaniem, podziwem, a nawet zajmowało poczytne stanowiska zostając szanowanymi obywatelami. Również do końca nie jestem też pewna, czy sam Hitler poniósł śmierć, w ten sposób jak uczono mnie w szkole.

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi