Jesteśmy po wczorajszych
wyborach do węgierskiego parlamentu. Jeśli o mnie chodzi byłam pewna wygranej
partii Fidesz premiera Viktora Orbána.
Wynik nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem, co mogą powiedzieć niektórzy
eksperci zwiastujący odmienny. Część ekspertów wprost oczekiwała tego w przypadku
wysokiej frekwencji przy urnach.
Cóż okazało się, że jednak Węgrzy zrobili im „psikusa”,
dali mówiąc kolokwialnie „pstryczka w noc”. Po przeliczeniu 96,24 proc. głosów
Fidesz uzyskał 133 ze 199 mandatów. Zwycięzca „zgarnął” 48,5 % głosów, drugie
(opozycyjne) ugrupowanie Jobbik uzyskało 19,58 %, więcej niż 2 razy mniej.
Komentarze
Prześlij komentarz