Za 3
dni tj. nocą z 19 na 20 kwietnia, o godz. 3.30 nad ranem naszego czasu, minie
15 lat, kiedy Stany Zjednoczone dokonały
ataku na suwerenne państwo jakim był Irak. Pretekstem do rozpoczęcia działań
były kłamliwe informacje o posiadaniu przez ten kraj broni masowego rażenia
możliwej do użycia w każdej chwili. Było to zwyczajnym kłamstwem do czego po
latach przyznał się jeden z najważniejszych ówczesnych amerykańskich polityków.
Cofnijmy się
do 2003 r. Stany Zjednoczone dokonały agresji na Irak twierdząc, że jego
prezydent Saddam Husajn posiada broń masowego rażenia i tym samym stanowi
realne zagrożenie dla globalnego pokoju. 5 lutego 2003 r. ówczesny
sekretarz stanu USA Colin Powell przekonywał na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ o
konieczności inwazji na ten kraj i obalenia „reżimu Saddama Husajna”.
Przedstawił też „dowody” na: posiadanie, produkcję oraz zagrożenie użycia broni
dodając, że jedynym wyjściem z tej tragicznej sytuacji dla świata, a zarazem
uratowania pokoju jest odsunięcie od
władzy prezydenta Iraku. Mówił to stanowczo bez zająknięcia się.
Po latach
wszyscy dowiedzieliśmy się, że była to nieprawda. Zwykłe oszustwo. Słowa te
padły z ust… samego Colina Powella przyznającego się w wywiadzie, że na forum
Rady Bezpieczeństwa ONZ zwyczajnie kłamał. Dodał oczywiście również, jak bardzo
czuje się z tym źle: „To plama. To ja przedstawiłem to światu i (to) zawsze
będzie częścią mojej przeszłości (...). To bolesne”.
Były szef
dyplomacji USA powiedział to w rozmowie z amerykańską telewizją ABC. Jakby na
swoje usprawiedliwienie zaznaczył, że w tamtym czasie służby wywiadowcze nie
funkcjonowały zbyt dobrze: „Było kilka osób w społeczności wywiadowczej, które
wówczas wiedziały, że na niektórych z tych źródeł (z których pochodziły
materiały dowodowe) nie można polegać”.
W wywiadzie przyznał również, że
nigdy nie udało się znaleźć powiązań pomiędzy Bagdadem a wydarzeniami z pamiętnego
11 września 2001 roku, co było również wskazywane.
Podczas wojny
z Irakiem, sekretarzem generalnym ONZ był Kofi Annan sprzeciwiający się od
samego początku inwazji, a tydzień przed jej rozpoczęciem twierdzący, że
naruszy ona Kartę Narodów Zjednoczonych. W 2004 roku po raz pierwszy głośno
wypowiedział słowa, że atak był nielegalnym w świetle prawa i nie
usankcjonowany przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Zdaniem Kofiego Annana
to też nie kto inny tylko Stany Zjednoczone "pomogły" w utworzeniu
tworu nazywanego przez media i polityków „Państwem Islamskim” (pomijam już sam
fakt, że nazwa ta jest błędna) dodając, że inwazja i odsunięcie od władzy
Saddama Husajna spowodowały: chaos, rozlew krwi i wojny na tle
religijnym.
Przestańmy,
więc mówić o ataku na Irak, że to "pomyłka", a nazywajmy prawdę po
imieniu: był zbrodnią. Saddam Husajn rządził twardą ręką, ale miał poparcie
wśród ludu, m.in. dlatego, że USA stosowały sankcje przeciw Irakowi, a on i tak
był nieugięty niechcąc stać się zwykłą marionetką.
Mówi się o
zbrodniach i łamaniu praw człowieka przez byłego prezydenta Iraku - nie neguję
tego, co źle zrobił, ale nikt tak
naprawdę nie wie na pewno, ilu Irakijczyków zginęło w wyniku inwazji 15 lat
temu. Niektóre wiarygodne szacunki podają liczbę ponad miliona ofiar. Pytaniem
otwartym pozostaje ilu ludzi odniosło rany – zarówno fizycznie, jak też
psychicznie. Dodam do tego: zrujnowane państwo, jego infrastruktura oraz
ograbienie z bezcennych dzieł sztuki i zabytków, które także są bezcenne.
O inwazji na
Irak często mówi się w Stanach Zjednoczonych jako o "pomyłce", a
nawet "kolosalnym błędzie". To była zbrodnia, a ci, którzy ją
popełnili, wciąż są na wolności. W rzeczywistości tak naprawdę chodziło o ropę
naftową, kontrakty oraz wynikające z nich korzyści majątkowe i finansowe. W
swoim kraju prezydent George Bush Jr. przez zwykłych obywateli był zwyczajnie
nazywany mordercą oraz odbywały się pokojowe demonstracje i wiece przeciw tej niesprawiedliwej
wojnie i jemu samemu. Sama byłam tego świadkiem w Filadelfii, w 2005 r.
P.S. 1.
Dziś z wielkim zażenowaniem powracam
do tamtego czasu. Pamiętam, jak gdyby to było dziś: siedziałam w nocy przed
telewizorem oglądając bezpośrednie transmisje na kanałach informacyjnych. Obserwowałam
dziennikarzy i zaproszonych przez nich gości, którzy jak, gdyby już nie mogli się
doczekać, kiedy wszystko się rozpocznie, zostaną odpalone rakiety trafiając na
iracką ziemię. Ze wstydem wspominam tamte godziny, bo niestety i ja naiwnie uwierzyłam,
że chodzi rzeczywiście o ludzi i ich dobro. Jakże się myliłam miałam się
przekonać już niedługo…
P.S. 2.
Nie zapomnę też nigdy telewizyjnych
zdjęć z wizyty u Jana Pawła II irackiego wicepremiera Tarika Aziza, który
przyjechał do Watykanu prosząc, żeby Papież Polak zrobił coś, żeby nie doszło
do ataku na jego kraj. Było to 14 lutego 2013 r. na krótko przed inwazją.
P.S. 3.
I jeszcze jedno, które może co niektórzy zauważą jako najmniej ważne. W
starożytności na czas trwania IO wszelkie wojny były przerywane, był to tzw.
Święty Pokój. Jak pokazała nam historia, gdy ponownie odbywały się w miejscu swoich
narodzin – w greckich Atenach w 2004 r. wojna w Iraku trwała najlepsze, a
kolejne bomby spadały na ten kraj i ludzie ginęli od karabinów.
Komentarze
Prześlij komentarz