We
wtorek w (jak dla mnie) godzinach wieczornych we włoskiej telewizji
na kanale Rai 1 odbyła się debata pomiędzy tamtejszymi politykami:
Matteo Salvinim i Matto Renzzim. O obu panach pisałam we
wcześniejszych postach, więc do nich odsyłam.
Debaty
bezpośrednio nie oglądałam, ponieważ akurat (niestety) tego
kanału nie ma w moim pakiecie w Polsacie Cyfrowym. Widziałam ją
dopiero w dniu wczorajszym, a raczej w późnonocnych godzinach na
Facebooku kończąc o 3 nad ranem.
Ale
może to i lepiej, gdyż w trakcie jej trwania śledziłam wszystko
na Twitterze, i jak się okazało poruszono sprawy, których się
spodziewałam. Później też zarywając pół nocy przeczytałam
sporą ilość komentarzy,
natomiast wczorajszego ranka zatopiłam się w lekturze
informacji internetowych o starciu dwóch Matteo.
I
jaka jest moja opinia❓
Cóż...
Powiem
to, co najważniejsze: jeden Matteo w polityce zdecydowanie wystarczy
i to na pewno nie Matteo Renzi❗
Jego
udział w telewizyjnym pojedynku był tak naprawdę teatrem jednego
aktora, a do tego ta (zmiłuj się Boże❗) gestykulacja. Dodam
również, iż czasem mniej znaczy więcej❗ Odniosłam wrażenie, że
p. Renzi minął się z powołaniem. Chyba zdecydowanie bliżej mu do
sceny, gdzie mógłby bez problemu prezentować przed publicznością
swoje monologi. Ale może udałoby mu się jeszcze zdobyć jakiś
angaż w „Modzie na sukces”❓ Wprawdzie teraz na topie
(detronizując południowoamerykańskie) są telenowele tureckie,
jednak w obecnej politycznej sytuacji... W każdym razie rola Romea,
także odpada, nie ma o niej nawet mowy❗
Podczas
debaty zaczęłam też rozumieć swoją nauczycielkę polskiego z
pierwszych klas podstawówki, która na wywiadówkach mówiła moim
rodzicom, że jak opowiadam czytankę to jest to co najmniej dwa razy
dłuższe niż tekst. Na szczęście z tego wyrosłam.
Nie
chcę być stronniczą, ale Pan Salvini, nie wiem za jakie grzechy,
musiał tego wszystkiego wysłuchać pozostając spokojnym. Po ludzku
mu współczuję. Podczas wypowiedzi-monologu p. Renziego z łatwością
można było odbyć drzemkę, a po wybudzeniu wiedzieć dokładnie o
czym w dalszym ciągu mówi. Kołysanka przy tym to „pikuś”.
Żałuję, że nie włączyłam stopera, ale mówił zdecydowanie o
wiele za dużo. Niestety takiej szansy mieć już nie będę, gdyż z
biologicznego punktu widzenia zwyczajnie nie dam rady obejrzeć
programu jeszcze raz. I do tego te paskudne uwagi o tym, jak latem p. Salvini spędzał wolny czas ze swoim synem...
I
dwie uwagi.
Pierwsza:
dotyczy słów (w mojej opinii sarkastycznych i złośliwych)
senatora Matteo Renziego na temat nagród Nobla skierowanych do – a
raczej przeciwko – p. Matteo Salviniego: „Jeśli
zmiana zdania jest znakiem inteligencji, Matteo Salvini może ubiegać
się o Nagrodę Nobla z fizyki”.
Zaznaczę,
że odebrałam je bardzo negatywnie, ale w pewnym sensie zgadzam się
z byłym premierem Italii - tylko, że ja mówię o Pokojowej
Nagrodzie Nobla, gdy ta odzyska (na co będąc idealistką ma
nadzieję❗) utracony już dawno honor. Jej laureatem powinien wtedy
zostać właśnie p. Matteo Salvini. Ten człowiek nie tylko walczył
z mafią w swoim kraju (z sukcesami), ale także nie był takim
tchórzem, jak reszta w Brukseli i wypowiedział wojnę (którą
wygrywał) mafii handlującej ludźmi (z Afryki Północnej i Bóg
wie skąd jeszcze). Tu też odsyłam do jednego z moich poprzednich
postów.
I
druga uwaga: jeśli prawdą jest (a na pewno tak, gdyż przeczytałam
to na zagranicznych stronach), że senator Renzi oskarżył p.
Salviniego o opłacanie pieniędzmi pochodzącymi z nielegalnych
źródeł Internautów, żeby zwiększyć swoją popularność na
portalach społecznościowych to w tym momencie z czystym sercem
mogłabym wnieść przeciwko niemu oskarżenie o oszczerstwo
kierowane w m.in. moją stronę.
Cóż,
przyznam, że niejednokrotnie komentowałam na profilach w mediach
społecznościowych pana Salviniego. Robiłam to całkowicie
bezinteresownie, bo sama chciałam! Takich osób jak ja są tysiące.
Czyżby
p. Renzi czuł w sercu zazdrość, że jest tak mało popularną
osobą (zwłaszcza wśród młodego pokolenia)❓ Cóż, jeśli tak to
może wystarczy pomyśleć, wytężyć tzw. „szare komórki”, i
przemyśleć, dlaczego tak właśnie jest. Po za tym – zaznaczam,
że w tym, co tutaj piszę nie odnoszę się w jakimkolwiek aspekcie
do NIKOGO – ale chyba dla nikogo nie jest tajemnicą, że zarówno
partie, jak też startujący na prezydenta itd. mają w swoich
sztabach ludzi od mediów społecznościowych. Nie jest to rzecz
nowa, lecz stanowi dzisiaj już tradycję.
To
k woli wyjaśnienia.
I
to by było dzisiaj na tyle. Miała być jeszcze druga część i
komentarz mnie – kobiety, a nie osoby komentującej wydarzenia
wokół nas, ale o tym może kiedy indziej.
Zdj. Twitter Matteo Salvini |
Komentarze
Prześlij komentarz