Powiem
szczerze: nie lubię oglądać programów o chorobach. Choć uważam
siebie za osobę twardą mam niezmienne zdanie na ten temat.
Cierpienie – zwłaszcza dzieci, tych najbardziej bezbronnych istot,
jest czymś całkowicie pozbawionym sensu, czy jakiegokolwiek
uzasadnienia. Nie widzę w tym nic potrzebnego. Wprost przeciwnie.
Dlatego nigdy nie przyjmę żadnego jego tłumaczenia lub
usprawiedliwiania: religią, filozofią, ofiarą czy czymś innym.
Pewne kwestie są dla mnie nie do przyjęcia i akceptacji.
Mimo to zdarza mi się czasem obejrzeć na stacji TLC program pt.
„Body bizarre. Nie do uwierzenia”. To serial
dokumentalny, którego każdy odcinek ma swoich bohaterów – osoby
dotknięte przez los niewiarygodnymi schorzeniami. Jego twórcy
przemierzają świat przedstawiając historię ludzi z rzadkimi
anomaliami, z minimalnymi szansami na przeżycie, wymagających
niezmiernie skomplikowanych operacji i leczenia.
Kilka
dni temu oglądałam historię dwulatka z Nepalu, który urodził się
z trzema rączkami. Ta niepotrzebna rosła na plecach, sama się nie
poruszała i stanowiła wchłonięty przez organizm
płód jego bliźniaka.
Rodzice
chłopca – w tym przypadku na szczęście mądre osoby – udali
się do stolicy kraju, do lekarza specjalisty. Ten pan wytłumaczył
im, co dolega ich synkowi (m.in. rozszczep kręgosłupa) dodając, że
brak leczenia grozi w przyszłości paraliżem, a być może
nawet śmiercią. Operacja oczywiście będzie bardzo trudna, jednak
skutki jej zaniechania doprowadzą najprawdopodobniej do katastrofy,
czyli najgorszego.
I
właśnie tutaj, w tym momencie, mamy do czynienia z sytuacją
najbardziej mnie wkurzającą! Naprawdę rozumiem, że w wielu
miejscach świata edukacja jest na minimalnym poziomie, ogromny
procent ludzi to analfabeci, bo nauka nie wszędzie dotarła, albo na
nią zwyczajnie nie stać, ba są plemiona niezdające sobie sprawy,
że oprócz nich ktoś inny zamieszkuje naszą planetę, ale mimo
wszystko słysząc takie historie, aż mi się coś z nerwów dzieje❗
Co
mam na myśli❓
Rodzice
tego dwulatka jadąc do lekarza specjalisty udali się do niego razem
z matką kobiety. To właśnie ona, jako najstarsza w rodzinie
musiała podjąć decyzję, co z dzieckiem? Czy ma zostać poddane
operacji, czy nie? Jeśli tak to następnie przekonać do tego resztę
klanu.
Na
szczęście, także i ta pani orientowała się w pewnych kwestiach.
Po postawieniu diagnozy przez lekarza powróciła do domu przedstawić
sytuację malca pozostałym członkom rodziny i skłonić ich do
wyrażenia zgody na leczenie. Wymagało to sporo wysiłku, bo ludzie
ci byli sceptyczni wierząc...wioskowemu szamanowi, że dodatkowa
ręka jest... darem od boga.
Tak,
oczywiście deformacja jako prezent Najwyższego❗
Sorry,
ale to dla mnie zwykłe brednie. Zresztą bardziej wierzę lekarzom,
specjalistom i nauce niż jakiemuś znachorowi.
Niestety
przerażające jest, że nawet w rozwiniętych, cywilizowanych
krajach zamiast leczyć się u profesjonalisty samemu lub dziecko
niektórzy wybierają „medyków”. Taka sytuacja miała miejsce
całkiem niedawno w Polsce, rodzice przez głupotę doprowadzili do
śmierci, jak dobrze pamiętam córki.
W
tym konkretnym przypadku chłopca z Nepalu w imię czego lub kogo
miałby być okaleczony na resztę życie, a być może oddać życie
(jak dla mnie skazanym na śmierć przez resztę rodziny)❓ Religii❓ Kultury❓ Tradycji❓
Nigdy
w życiu❗
Zresztą
nauka wystarczająco racjonalnie tłumaczy, dlaczego dwulatek taki
przyszedł na świat. Poza tym uważam, że dziecko do chwili
pełnoletności jest wyłącznie pod opieką swoich rodziców i tylko
oni – lub prawni opiekunowie – mają i mogą decydować o
leczeniu. Nie reszta rodziny czy szaman❗ Bliscy mamy i taty nogą
wyłącznie wyrazić opinię – zrobić tylko i aż tyle! Nie mają
tu najmniejszego znaczenia: religia, tradycja, kultura! W
przypadkach, gdzie leczeniu zabranie jedna z tych kwestii powinno
interweniować prawo.
Dlatego
też zawsze mówiłam, mówię i będę powtarzać: tak, tak i
jeszcze raz TAK dla edukacji – wszędzie oraz każdego. Szerzenie
edukacji jest podstawowym obowiązkiem świata, jego przywódców i
osób o nim decydujących❗❗❗
Komentarze
Prześlij komentarz