Wizytacja duszpasterska


Okres po Bożym Narodzeniu to czas tzw. kolęd. Nie mówię o odwiedzeniu domów przez kolędników, co zresztą i tak zanika występując głównie na wsiach i w małych miejscowościach, tylko o wizycie duszpasterzy. Zgodnie z kościelną tradycją kapłan przychodzi, żeby pobłogosławić dom (mieszkanie) oraz pomodlić się wspólnie z domownikami. W sytuacji, gdy ktoś nie może przyjąć go w danym dniu jest proszony o umówienie się z księdzem indywidualnie. W kościołach słyszmy, że wizytacja ma na celu poznanie parafian i ich problemów, co niestety wywołuje u mnie zwyczajny śmiech i pokiwanie głową.

Dlaczego?

Dlatego, bo jak kapłan podczas kilku minut spędzonych u danej rodziny może zapoznać się z tym wszystkim? Wspólna modlitwa, pobłogosławienie domu i domowników, następnie, gdy są dzieci zapytanie ich ile mają lat, do której klasy chodzą i o coś z religii plus przejrzenie zeszytu do tego przedmiotu. Niech mi ktoś wytłumaczy, gdzie w tym wszystkim znajdzie się jeszcze czas na dłuższą, dogłębną rozmowę? Po ludzku jest to zwyczajnie niemożliwe, gdy ksiądz ma do przejścia powiedzmy 30 kilka domów (jak na ulicy, gdzie mieszkam), albo kilkupiętrowy blok.. Dodajmy do tego bardzo częstą sytuację, że spieszy się, żeby wrócić na plebanię przed zmrokiem albo odprawia wieczorną Mszę św. W większych miejscowościach wizytacja duszpasterska dotyczy mniejszej ilości osób. Tutaj częściej u ludzi o jakąś wymówkę. Dodam, że zawsze kończy się ona wręczeniem kapłanowi koperty, co oczywiście nie jest wymogiem! Z drugiej jednak strony, każdy z nas wie, że inaczej może zostać źle odebrany... Bądźmy jednak sprawiedliwi – jest część osób, które nawet, jeśli ksiądz kategorycznie nie chce jej przyjąć wciskają mu ją na siłę. Wbrew pozorom nie są to tylko starsze babcie, jakby wielu myślało, tylko nierzadko osoby wykształcone.
Żeby było zgodne z prawdą muszę zaznaczyć, że część kapłanów nie przyjmuje koperty, dotyczy to jednak nielicznych, ale sama znam takich. Niestety są i sytuacje, gdy duszpasterz przychodzi do zaprzyjaźnionej rodziny i robi to bez najmniejszego skrępowania.

Szczęście, że są parafie, gdzie jest zakaz kultywowania tej „tradycji”. Szkoda tylko, że to sytuacje nieliczne i bądźmy szczerzy nie nastąpi zakaz wystosowany z „góry”. Cóż ja uważam, że jeśli kogoś odwiedzam robię to, bo czuję taką potrzebę, ostatnie, co przyjdzie mi na myśl to wziąć za to pieniądze, bo to nie jest zakup!

Dla mnie prawdziwa wizytacja duszpasterska to taka, gdy kapłan przychodzi, żeby po ludzku porozmawiać, poświęca czas danemu domowi i jego mieszkańcom, pyta o ich życie, problemy, troski. Potrafi doradzić lub pomóc, gdy jest potrzeba, bo rodziny nie raz na to właśnie czekają, wsparcia od kapłana, a nie kilku minut i zaznaczenia w dokumentach, że kolęda miała miejsce u danego adresu. Pomijam już „kopertę”, bo gdyby kapłani (w przeważającym procencie naszych rodzimych) był nim z powołania w ogóle nawet bym o tej sprawie w tym poście nie wspominała, bo byłaby warta.

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi