Kilka
dni temu miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z p. Szymonem
Hołownią. Ten popularny dziennikarz prasowy, radiowy, a obecnie
przede wszystkim telewizyjny gościł w moim mieście. Niewielu wie,
że człowiek ten w dużej skali działa, także humanitarnie
prowadząc fundacje wspierającą najbardziej potrzebujących m.in. w
Afryce oraz napisał kilka książek.
P.
Szymon Hołownia to osoba: mądra, inteligentna i w mojej opinii
całkiem w porządku mimo ugruntowanej pozycji w świecie mediów.
Tzw. „woda sodowa” mu nie uderzyła. Facet najzupełniej normalny
z dużym do siebie dystansem, posiadający luz. Ponadto ktoś mający
naprawdę wiele do powiedzenia o otaczającym nas świecie –
zarówno tym bliskim, naszym „polskim podwórku”, jak i w
sprawach globalnych. Posiada ciekawy światopogląd. Patrzy na to, co
się dzieje - politykę, gospodarkę, ekologię, po prostu na życie
trzeźwo. Nic nie uogólnia, nie owija w przysłowiową bawełnę,
nie pomija niewygodnych dla niektórych faktów, żeby się podlizać
i wzbudzić sympatię. Mówi, co myśli i to mi się podoba. Potępia,
również wszechobecną niestety głupotę - tą w naszym rodzimym Kościele katolickim zwłaszcza, oraz inne zabobony, a to w
mojej opinii tym bardziej mu się chwali.
Spotkanie,
o którym piszę było ciekawe i interesujące, tylko niestety
stanowczo za krótkie, aby omówić szereg pewnych kwestii. W każdym
razie starał się m.in. uzmysłowić obecnym, jak bardzo nasz świat
jest cyniczny, zaślepiony, wiele w nim hipokryzji, a politycy
zamiast zająć się prawdziwymi problemami wyciągają od lat
zastępcze, w zasadzie mało istotne – zwłaszcza przed wyborami,
jak obecnie. Dlatego właśnie ja nie piszę o pewnych sprawach
uważając, że nie ma zwyczajnie sensu robić z nich „wielkiego
halo”, jak czynią to namiętnie politycy zmuszając do podobnego
postępowania dziennikarzy w redakcjach.
Komentarze
Prześlij komentarz