Eurowizja 2019 - Polska w otchłani


Jesteśmy po początkowej „odsłonie” tegorocznego, 64. Festiwalu Eurowizji, któremu gospodarzy Tel Awiw. Wczoraj odbyły się pierwsze eliminacje do finału. Nasz kraj przepadając reprezentował zespół „Tulia” z piosenką pt. „Fire of Love” („Pali się”).

Powiem szczerze: relacji nie oglądałam, a sam finał raczej też wątpię. Prawda jest taka, że wydarzenie to już dawno przestało mieć w zasadzie jakąkolwiek rangę. Wszyscy wiedzą, iż najczęściej nie wygrywa najlepszy, tylko najbardziej wyróżniający się i kontrowersyjny. Również oczywisty stanowi rozkład punktów. Raz na jakiś czas rzeczywiście może się udać, że o zwycięstwie zadecyduje utwór i kunszt muzyczny jego wykonawcy. Gwoli sprawiedliwości zaznaczę, iż niekiedy komuś dopisze również szczęście i stanie się tzw. „chwilową star”, ale tych prawdziwych gwiazd nie lansuje.

Mówiąc o wczorajszym występie Polaków powiem szczerze: zdziwiona nie jestem. Piosenkę wysłuchałam i nie mój klimat, a strój wołał o pomstę do nieba. Swoją drogą mówiąc o „naszych” za najfajniejszy i najlepszy uważam ten z 2003 roku Michała Wiśniewskiego i „Ich Troje”, a piosenkę „Kaine Grenzen”. Porównałam go wtedy do historycznego „Wind of Change” Scorpionsów. Wiem, że obecnie z przerażeniem można odnieść się do moich słów, ale utwór do mnie trafił.




Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi