Koniec tej farsy.
Koniec udawania i grania żałosnej komedii, w którą uwierzą wyłącznie naiwni. Jak chcę zobaczyć spektakl idę do prawdziwego teatru.
Sorry,
od razu, z góry, jak się mówi - przepraszam być może niektóre osoby za to, co zaraz napiszę, ale naprawdę nie daję wiary żadnej chorobie/zemdleniu/utracie przytomności-świadomości, czy jeszcze tam innym "przypadłościom" mecenasa Romana Giertycha❗
Po prostu dla mnie stanowi genialnie(❓), misternie, w najdrobniejszych szczegółach przygotowany plan, by wprowadzić go natychmiast w życie w razie zajścia potrzeby odegrania swojej roli❗❗❗
I tak, jak napisałam w poprzednim poście: te słowa miały znaleźć się na blogu wczoraj, jednak stało się inaczej, gdyż są dla dla mnie ważniejsze osoby, o kim wspominam w pierwszej kolejności.
Ale zaległości nadrabiam teraz.
Jeśli byłabym złośliwą i na maxa wredną zapytałabym, czy Polska ma swojego Nawalnego❓
Nie rozpisując się rosyjski polityk, blogger i jedna z „gwiazd Instragramu”. Na Insta obserwowany przez ponad 1,6 miliona ludzi.
Nawalny zdaniem wielu odegrał ostatnio genialny spektakl. Miał zostać otruty przez "barbarzyńcę" Putina największym świństwem nowiczokiem (bojowy środek trujący, w kilka minut paraliżuje nerwy i mięśnie prowadząc do zatrzymania akcji serca i śmierci, uszkadza też wątrobę i inne narządy, jedynym jego celem jest ciche zabójstwo)
Powrócił do świata żywych w mgnieniu oka pod czujnym okiem lekarzy z Berlina, dokąd został przewieziony z Rosji. Po otruciu był w tak dobrym stanie, że mógł już śmigać bez problemu w sieci na Insta. I udzielać wywiadów.
Tak dla obrazu całej historii dodam, iż co chwilę zmianie ulegała wersja, kiedy i jak bidulka chciano pozbawić życia (m.in. w hotelu, na lotnisku). Trucizna dziwnym trafem wyłącznie „przyczepiła się” również do niego, choć wierząc (biorąc pod uwagę) kolejnym opowieściom o "zamachu" wychodzącym od związanych z Nawalnym powinno mieć z nią kontakt wielu innych ludzi.
Szok: nikt nie zachorował! Nikt nie „wyzionął ducha”❗
Nawalnego według niego samego i „ukochanej” Brukseli miał „załatwić” Putin. Miała to być zemsta za bycie jego przewodnikiem.
Bo, gdyby Putin chciał kogoś „zlikwidować” bawiłby się. Rosyjskie służby już kolejny raz (po Skriplach) „spaprałyby robotę”. Gość zostałby wysłany na drugi świat, że nikt, by nie pisnął, iż to morderstwo. Po za tym żelazna zasada: likwiduje kogoś ten, który na tym skorzysta najbardziej.
Ale, co do Nawalnego, niedoszłego prezydenta Federacji Rosyjskiej, to... nazwijmy to wieloodcinkowa telenowela, o której również może kiedyś opowiem. Wracając, jednak do piątkowych wydarzeń nasuwa się pytanie, czy my również mamy swojego Nawalnego❓
Króciutko:
20 sierpnia 2020 roku podczas lotu Nawalnego z Tomska (Syberia) do Moskwy nasz bohater zaczyna się podle czuć. Samolot ląduje awaryjnie i facet trafia do szpitala w Omsku. Wstępna diagnoza lekarska stwierdziła „zatrucie niezidentyfikowanym środkiem psychodysleptycznym". W tym momencie współpracownicy Nawalnego puszczają „news” o jego otruciu. Następnie śpiączka owego „wielkiego polityka”. 22 sierpnia zostaje przetransportowany do Berlina, gdzie momentalnie „powraca do świata żywych”.
(Hmmm... Zastanawiam się, czy po ewentualnej zmianie w przyznawaniu Oscarów i dodaniu kategorii, o której pisałam kilka dni temu w nominowanych za 2020 rok byłby i „dżentelmen” Nawalny❓)
Mecenas Giertych miał również być w bardzo złym stanie, jak informowała jego małżonka i kilka innych „person”. Miał niewiele pamiętać, kojarzyć, zasypiać, czy nie poznawać ludzi. Naprawdę, ażdo znudzenia było o tym, a TVN24 zrobił/robił z niego niemal prawdziwego męczennika.
„Mecenas Giertych powiedział, że znalazł się w łazience w mieszkaniu razem z agentem i następnie, cytuję: »on coś zrobił, straciłem przytomność i nie wiem, co się dalej stało«” - mówiła w rozmowie z TVN24 Hanna Machińska, zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich.
Ofiara "niecnego" ministra sprawiedliwości - panów Zbigniewa Ziobro i równie „pragnącego zemsty na bidnym, kryształowym mecenasie” Jarosława Kaczyńskiego.
Do publicznej wiadomości poszła informacja, że nie wiadomo, co mu jest❓
Jak gdzieś przeczytałam Giertych ma mieć podobno pod kątem toksykologicznym wykonane badania, jednak nie w Polsce.
Szczerze mówiąc to, aż mnie to bardzo zdziwiło, że pomocy dobremu koledze nie zaoferował Donald Tusk. Przecież mając tak rozległe znajomości, możliwości, dlaczego nie załatwił kliniki w Niemczech (np. tej, gdzie niemal umierająca Julia Tymoszenko odzyskała zdrowie, że mając w tak fatalnym stanie kręgosłup po leczeniu skakała, jak dorodna kózka po najwyższych górach w szpilach na na pewno nie niższych niż z obcasem min. 10 cm)❓
Myślę, że bez problemu wykombinowałby miejsce dla przyjaciela.
No, ale okazało się, że Niemcy nie były potrzebne. Byliśmy świadkami chyba jakiegoś cudu, bo na naszych oczach momentalnie „dżentelmen” adwokat ozdrowiał, że wczoraj został ze szpitala wypisany.
Podobnie też, jak Nawalny miał od razu siłę, by śmigać po sieci – po social mediach, różnica wyłącznie, iż tamten po Insta, a nasz na Twitterze.
Roman Giertych w dniu wczorajszym, 22.10.2020 na Twitterze:
"Kochani. Wróciłem do domu. Jeszcze raz wszystkim dziękuję za dobre słowa i wsparcie. Za kilka dni opowiem publicznie o całej sprawie. Lekarze dali mi miesięczne zwolnienie, ale mam nadzieję wrócić do pracy 16.11 na posiedzenie aresztowe w sprawie mojego klienta"
Gdybym była osobą powtarzam – złośliwą i wredną na maxa – zapytałabym się, czy PO zacznie w tym momencie nie tyle o beatyfikację, a kanonizację, która byłaby precedensem w historii, gdyż ewentualny kandydat żyje i ma się dobrze❗
No to doprawdy trzeba być faktycznie otrutym, by będąc niemal umierającym po 4, czy 5 dniach wychodzić ze szpitala, gdzie lekarze nie mają bladego pojęcia, co mi było❗
P.s.
Czy usłyszymy jeszcze i wersję o uprowadzeniu przez UFO (dla tych, którzy oglądali kultową już „Dynastę” była taka Fallon Carrington – córka jednego z głównych bohaterów, którą UFO też „porwało” i wróciła).
Komentarze
Prześlij komentarz