Jutro
tradycyjny Śmingus-Dyngus, a pogoda zapowiada się wyśmienicie 😉
Uważa
się, że obchodzony w drugi dzień Wielkanocy Śmigus-dyngus,
to typowo ludowy obyczaj. Dawniej nie wyobrażano sobie bez niego
tych radosnych Świąt. Jednak jego historia ma tak naprawdę
początek w odległych czasach. Należy do prastarych obyczajów
słowiańskich, kiedy wiązano wodę z siłą, magią i
właściwościami leczniczymi. Uważano, że wszelkie obszary wodne
zamieszkiwane są przez różne bóstwa i Rusałki nie zawsze
przyjazne ludziom. Aby zapewnić ich przychylność czczono je,
składano ofiary, a kiedy nadeszła wiosna odbywał się obrzęd
oczyszczenia wodą. Po dotarciu chrześcijaństwa i Świąt
Zmartwychwstania Pańskiego zaczęto w Wielką Sobotę święcić
wodę kropiąc nią zebranych w kościele i nakazując brać do
domów.
Charakterystyczne
jest, że dzisiejszy Śmingus-dyngus powstał z połączenia dwóch
zwyczajów. „Śmingus"
był symbolicznym
biciem palmami lub witkami wierzby i polewaniem wodą. Symbolizowało
to wiosenne oczyszczenie, a w późniejszym czasie zmazanie grzechu.
„Dyngus"
natomiast pochodzi od niemieckiego „dingen", oznaczającego
„wykupywać się" od podwójnego oblania wodą. Było też
wiosennym składaniem wzajemnych odwiedzin odbywających się z
zasadą „Gość w dom, Bóg w dom". Wizytom towarzyszyły
śpiewy o charakterze ludowym i religijnym oraz wręczanie drobnych
upominków. Dla uboższych było okazją na wzbogacenie jadłospisu i
skosztowania niecodziennych smakołyków.
Dokładna
data połączenia obu zwyczajów nie jest znana, jednak na pewno było
to dawno. Wtedy też pojawiła się możliwość wykupienia od
polania wodą pisankami. Mówiono o dniu, że jest „włóczebnym".
W
Polsce pierwsze
wzmianki o
„Śmingusie-dyngusie"
pochodzą z 1420
roku, kiedy jego temat zawarto w uchwałach synodu diecezji
poznańskiej. Do XV wieku w „lany poniedziałek" chodzili po
domach żacy oblewający gospodynie starające się wykupić szynką,
inną wędliną oraz plackiem. Wierzono, że „włóczebnicy"
przynoszą szczęście, a jeśli nie zostaną dobrze za usługę
wynagrodzeni smakołykami robili gospodarzom różne psikusy.
Zwyczaj
związany z oblewaniem wodą był głęboko zakorzeniony w
społeczeństwie i nie udało się go zwalczyć duchownym uważającym
to za praktyki pogańskie. Ludzie w dalszym ciągu kultywowali go
zgodnie ze starym przysłowiem „gdzie się woda leje, tam się
dobrze dzieje". Wierzono, że dzięki temu pole da bogate plony,
a krowy nie będą mieć za dużo mleka. Jednak najbardziej na lany
poniedziałek czekały panny, które niby uciekały przed zmoczeniem,
ale z nadzieją, że tak się stanie, bowiem wróżyło to szybkie
zamążpójście. Ta, która pozostała suchą i nie uderzoną
palemką czuła się obrażona i zaniepokojona. Pierwotnie też
dziewczęta miały prawo do rewanżu od następnego dnia, do
Zielonych Świątek.
„Śmigus-Dyngus"
jest różnie nazywany: lejek, oblewanka, polewanka, oblewany oraz
lany poniedziałek. W poszczególnych regionach uległ zmianom.
Dawniej miał bogatą obrzędowość, o czym świadczą w niewielu
miejscach zachowane tradycje. Gospodarze o świcie wychodzili na pola
kropiąc je wodą święconą. Robili przy tym znak krzyża wbijając
w ziemię krzyżyki zrobione z poświęconych palm. Miało to
zapewniać urodzaj i uchronić plony przed zniszczeniem. W tym samym
celu objeżdżano pola w procesji konnej. Dziś zwyczaje te spotyka
się na południu Polski. W cieszyńskim natomiast bije się witkami
interpretując to jako „suszenie" po oblaniu wodą. Na
Mazowszu i Podlasiu chodząc po „włóczebnym" śpiewa się
świąteczne życzenia. Dawniej robiono to panom na dworach, zamożnym
gospodarzom i pannom na wydaniu, każdemu według jego zasług.
Grafika ze strony www.pl.wikipedia.org
Thank you for sharing—Śmigus-Dyngus is such a rich and meaningful tradition. It's beautiful to see how ancient beliefs and Christian customs have blended over the centuries into something still celebrated with joy today. And with good weather ahead, it sounds like a perfect day for it.
OdpowiedzUsuńHi Madeline!!!
UsuńI'm very glad you like the Easter “Wet Monday” :) I had a very hot and sunny day yesterday and the water pouring was successful :) I was doused with water!!! I like this tradition :)
Madeline, I salute you!!!