Autorytety – na
ten temat mogę wiele napisać i powiedzieć. Mówiąc o tych prawdziwych, o
osobach, które powinny być dla nas wzorem w dzisiejszym świecie jest naprawdę słabo…
Żałuję, że to nie tylko moje spostrzeżenie. Gwarantuję jednak, że ludzi
mogących stać się dla nas ważnymi i zasłużyć na szacunek, także możemy
odnaleźć. Często jednak to nie ci z pierwszych stron gazet, próżno ich szukać w
kolorowych magazynach i innych mediach, ale istnieją! Sama mogę posłużyć przykładem.
Chciałabym też, żeby było
wszystko jasne: nie popieram niszczenia ludzi i nie mam zamiaru rzucać w kogoś
przysłowiowym kamieniem strącając z piedestału, jeżeli został na niego
wyniesiony. Uważam jednak, że właśnie wielu z tych stawianych nam za wzór, być
może nimi być nie powinni, a przynajmniej nie do końca... Zaznaczę przy tym, że
nikt z nas nie jest idealny. Nikogo doskonałego nigdy nie było i jestem pewna,
że nie będzie. Każdy popełnia błędy – zarówno mniejsze, większe, a czasem też
ogromne. Jestem jednak zdania, że żadnej legendy nie można budować na kłamstwie,
bo to się nigdy nie uda. Uważam też, że my ludzie mamy nie tyle prawo, a
obowiązek znać prawdę o wynoszonych na podium, którzy są dla nas, a czasem
nawet pokoleń, wzorami, bo w dużej części taki tok myślenia jest nam narzucany.
I właśnie teraz
zaczyna się główna część mojego postu. Dotyczy wczorajszej relacji w stacji
TVN24 z warszawskiego marszu nazwanego „Wolności”, w którym mówiąc krótko
uczestniczyła opozycja obecnego rządu. Jako, że był zbyt ładny dzień żeby
siedzieć w domu przed telewizorem wolałam go spędzić z aparatem (moja pasja!)
na świeżym powietrzu – tylko mimochodem usłyszałam jak pewien profesor
powiedział niej więcej w ten sposób: „trzeba nauczyć dzisiejszą młodzież
patriotyzmu i L. Wałęsa to autorytet”.
Po pierwsze:
mnie osoby młodej (bo właśnie za taką się jeszcze uważam!) nie trzeba niczego
uczyć, bo jestem już wykształconą. Mam ukończone dwa fakultety i są one zdobyte
za wiedzę!!! Dlatego nie zgadzam się, żeby ktoś mi mówił i narzucał, kto ma być
dla mnie autorytetem - to jest już moją prywatną sprawą. Po drugie to obraza
dla mnie, mojej wiedzy i inteligencji. Nie będą wypowiadać się, czy „na liście”
znajduje się L. Wałęsa, czy też nie, bo nie o to tutaj chodzi. Podstawową sprawą
jest brak mojej akceptacji na z góry założone kto ma być moim wzorem. Każdy sam
powinien mieć możliwość wyrobić sobie samodzielnie zdanie na dany temat, a w
szkole być uczony w ten sposób, że: poznaje historię, fakty, powody,
konsekwencje zdarzeń i sam na ich podstawie wyciąga odpowiednie wnioski
dokonując oceny decydując czy ten ktoś będzie dla mnie coś znaczył. Potępiam i
gardzę narzucanym z góry „tego człowieka masz uważać za bohatera i autorytet na
wieki”.
Bzdura!
Tak, jak napisałam powyżej: każda
osoba, każdy z nas powinien poprzez własne przemyślenia możliwe dzięki neuronom
i synapsom sam rozróżniać pewne rzeczy, wyciągać wnioski, które wpłynął na
decyzję, czy ktoś jest dla niego wzorem, czy też nie! To Twoja suwerenna
decyzja nie podyktowana kogokolwiek innego naciskiem, bo nikt nie ma do tego
najmniejszego prawa! Tylko niech jej dopełnieniem będzie jeszcze jeden
„drobiazg”: umiejętne jej uzasadnienie, bo nie wystarczy tylko wymienienie
nazwiska i kropka.
Na sam koniec
dodam, że mówiąc o autorytetach i osobach będących dla mnie przykładem to są
dla mnie nimi zarówno ludzie z bliskiego mi otoczenia, jak też znani (a
przynajmniej powinni!) innym. Jako, że wśród tych pierwszych są ludzie zbyt
skromni (jak dla mnie za skromni!), więc nie wymienię ich nazwisk, ponieważ
mogliby nie być zadowoleni powiem tylko, że to wąska grupa ludzi – m.in.:
wybitny, światowej sławy lekarz, moi były pracodawca i wykładowca oraz
nieżyjący już niestety lekarz medycyny i niezrównany lokalny patriota w moim
mieście. Jeśli chodzi natomiast o tych, których nazwiska z największą
przyjemnością wymienię to: ks. prof. Michał Heller, prof. Stephen Hawking, prof. Aleksander Wolszczan,
Steve Jobs, Bill Gates, Elon Musk, Christiaan Barnard, prof. Zbigniew
Religa oraz wybitni lekarze i specjaliści ratujący życie, Richard Branson,
James Cameron, Leonardo da Vinci, Bono, gen. Roméo Dallaire, Hermann Maier, p. gen. Mirosław Hermaszewski, Papież Franciszek …Lance Armstrong
itp. W tym gronie z polityków widzę chyba jedynie osobę byłego sekretarza generalnego ONZ, laureata Pokojowej Nagrody Nobla (gdy wg mnie ona jeszcze coś znaczyła) p. Kofiego Annana.
Komentarze
Prześlij komentarz