Nie do końca anioł i święta. Pani M. Gretkowska słowa co najmniej niestosowne!


Powrócę  jeszcze raz do sobotniego wydarzenia – ślubu książęcej pary w Wielkiej Brytanii – Herry’ego i Meghan. Powodem jest przeczytany przeze mnie w dniu wczorajszym komentarzu p. Manueli Gretkowskiej, który pozwoliłam sobie skopiować, bo muszę się do niego odnieść:


(...) Windsorów ślub na 2 miliardy widzów. Królowa Elżbieta rządzi globalną wioską TV-Netflixa, więc ma zasięg i poddanych wszędzie. Sąsiedzi z mojej wioski wybrali się obejrzeć książęce zaślubiny. Pomachać imperialnymi chorągiewkami. Elegancko, nie jak pod narciarską skocznią, gdzie kłębią się flagi obsrane nazwami polskich dziur.
Nie wiem jakie ego ma Książę Harry, ale bycie księciem zapasowym musi dawać po psyche. Tym bardziej, gdy cały świat wie, że dla ojca twoja matka była zaledwie kura nioską. Nie kurą domową tylko dworską, ale co za różnica. A potem idziesz za jej trumną i obserwuje cię kilka miliardów ludzi. Co z tego, że współczująco. Jesteś już 13-latkiem, nie 3-latkiem jak Kennedy salutujący przy trumnie ojca. Wszystko boleśnie rozumiesz. Matka nie zginęła w zamachu. Umarła przez idiotyczny wypadek uciekając od nieudanego małżeństwa. Od twojego ojca, jego rodziny, swoich problemów i pani w pięknym kapeluszu, teraz macochy siędzącej na twoim ślubie w pierwszej ławce. Może i lepiej, że para młoda przy ołtarzu jest odwrócona tyłem do najbliższych. Nie patrzy w przeszłość ciągnącą się za nimi jak czarny tren a nie biały welon. Książę Karol podczas wymiany obrączek, sakramentalnego "tak" nie patrzył na syna zajęty ważniejszą rozmową. Płakali widzowie, dla nich był ten spektakl.
Muzyka etno na standardy królewskie - rozwodzi się Gretkowska. Afroamerykański kaznodzieja nie wstydził się stand-upu. To przyszłość kościoła, dobra muza okraszona religijnym kabaretem. Facet mówił o żarze płomiennej miłości podczas ślubu chłopaka wychowanego w dworskiej lodówce. Meghan była mega wyluzowana, potargana, bez tapety zakrywającej twarz. Urocza kalifornijska dziewczyna, wykształcona lepiej od wszystkich księżniczek. Nie w sukience bezie, poobszywanej klejnotami i koronką. Jej prosta kiecka kosztowała rodzinę królewską rewolucyjnie mało - 2 miliony zł. Ale to ona za nią zapłaci. Za wdepnięcie w tradycję. Rewolucja naprawdę rozwalająca przeszłość nadejdzie, gdy jeden z paziów, może George - następca tronu, weźmie kiedyś równie pompatyczny ślub z ukochanym. Mam nadzieję, że im się uda, chłopak wygląda na wyluzowanego.
(...) Henry i Meghan, powinni dostać abonament na terapię par w prezencie ślubnym. Oboje mają za sobą hardcorowe rodzinki i trudne dzieciństwo. Przeszłości nie przekupią pieniądze, nie zaślepi sława i tytuły. Ani sex, chociażby książeco tytułowany Sussexem.
W każdym razie Boże chroń Królową, a rodzinę królewską przed nią samą. Jest jak każda inna, tyle że w większym formacie.”


Słowa te uważam za co najmniej niestosowne. Nikt tej pani nie prosił o komentarz odnośnie ślubu na brytyjskim dworze królewskim, więc zamiast pisać takie słowa mogła po prostu przemilczeć. Oczywiście zgadzam się z tym, że każdemu wolno mieć swoje zdanie na dany temat. Mało: ja tego  traktuję jako prawo, ale wprost obowiązek! Żądam od ludzi, żeby mieli wyrobione opinie na różne sprawy, tylko umieli je uargumentować, bo nie znoszę odpowiedzi: „tak, bo tak”, „nie, bo nie” lub ślepo powtarzali za kimś.

Ale wracając do meritum. Zaznaczę od tego, że pisząc nie biorę nikogo w obronę tylko racjonalnie i obiektywnie powiem to, co myślę. Mam szczerze dość robienia z księżnej Diany biednej, jakże skrzywdzonej przez los i złych ludzi (w opinii p. Gretkowskiej brytyjskiej rodziny królewskiej) sierotki. Może, a raczej na pewno, nie była szczęśliwa w małżeństwie to prawda, ale nie jest jedyną osobą na Ziemi, którą to spotyka. Po drugie tak naprawdę nikt nie zmusił jej do poślubienie księcia Charlsa (nienawidzę spolszczania imion!!!). Mogła nie przyjąć oświadczyn, zerwać je, ewentualnie w kościele powiedzieć „no”. Nikt nie przystawił jej rewolweru do skroni ani nie celował z karabinu maszynowego. Owszem byłby skandal, ale przynajmniej nie tkwiłaby w małżeństwie, które jej „nie leżało”, a od samego początku ich związku było do przewidzenia, że tak właśnie będzie. Po trzecie skończmy też z tym, że to biedna prosta dziewczynka nieobyta z tzw. wyższymi sferami! Wcale przecież tak nie było! Pamiętajmy również o tym, że wychodząc za mąż za: księcia, przyszłego następcę tronu i przyjmując rolę matki kolejnego musiała zdawać sobie sprawę z tego, co ją czeka, i że wypadałoby wziąć za to  odpowiedzialność. Przynajmniej należałoby, bo nie była już dzieckiem tylko dorosłą kobietą. Powinna wiedzieć jakie zachowanie jej przystoi, a co już nie stając się częścią ważnej dla Brytyjczyków rodziny będącej symbolem tego kraju - nie celebrytką pokroju np. Paris Hilton czy naszych głupiutkich krajowych. Wymagało się od niej odpowiedniego zachowania, stylu, wyczucia i powagi. Powiedzmy prawdę: sama, także nie była świętą. Nie przeczę, że była zła, bo zrobiła wiele dobrego, miała serce, współczucie dla innych, ale na przyszłą królową to trochę za mało. I jeszcze jedno po rozwodzie z księciem Charlsem też raczej nie prowadziła życia, które przystoi matce książąt. Nie obwiniajmy również za jej śmierć innych ludzi. Wszyscy wiemy, że kobieta ta uwielbiała być w centrum zainteresowania mediów, więc nie dziwmy się, że chciano fotografować ją z kolejnymi kochankami, a feralnej nocy być może z przyszłym mężem, który był w dodatku Muzułmaninem – to też dobry „kąsek” dla prasy. W końcu, gdyby była na tyle osobą poważną nie kazałaby wraz z nim pędzić na złamanie karku szoferowi, a gdy to była jego decyzja wymusili, aby zwolnił. Niestety, ale taka jest obiektywna prawda i nic tego nie zmieni.

Część osób powie: książki, wywiady Diany, z jej bliskimi itd. Owszem tylko, że jak było tak naprawdę w małżeństwie z Charlsem i układały się stosunki z jego rodziną wiedzą tylko oni sami. Powiedzieć i napisać można wszystko ale wiedzmy jedno: najlepiej sprzedają się skandale i złe informacje (najlepiej te najgorsze!).  Ponadto nie wszystko musi być właśnie w tych barwach, jak są przedstawiane, nie do końca, przemilczenie, niedopowiedzenia itd., a wina w małżeństwie nigdy nie leży tylko i wyłącznie po jednej stronie. Dlaczego czasem ze strony rodziny królewskiej nie było dementi? Czasem jego brak nie oznacza potwierdzenia. I dobrze wiem, co piszę, bo i o tych sprawach się uczyłam od najlepszych dziennikarzy.

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi