Zmierzch bogów


Oglądając dwa dni temu mecz pomiędzy Islandią, a Chorwacją zapadły mi w pamięć słowa jednego z komentatorów wypowiedziane odnośnie drużyny z Północy: „Islandczycy nie są jakimiś wielkimi zawodnikami” - tylko, że jakoś ci „wielcy” mający zawojować Mundial musieli się nieźle napracować, żeby z nimi wygrać. Ocena ta nie dotyczy zresztą tylko wspomnianej reprezentacji przed, którą chylę czoło zazdroszcząc jej postawy, bo obserwując grę piłkarzy z krajów przez media (a przynajmniej część) „skazanych na pożarcie” to te tzw. „gwiazdy” poniosły klęskę. Tak naprawdę nie pokazały nic wielkiego, a to, że część z nich przeszła do kolejnej fazy turnieju mogą zawdzięczać zwykłemu fartowi: przypadkowo strzelonej bramce, błędowi przeciwnika – w tym golom samobójczym albo po prostu złej decyzji sędziego (niestety pomimo, że jest VAR można je zauważyć). Powód do dumy mają ci tak ochoczo nazywani małymi, z którymi nikt się nie liczył. To właśnie reprezentacje tych państw pokazały „gwiazdom” czym są: duma, ciążka praca, gra zespołowa i rywalizacja sportowa. No cóż, część osób zapomniała, że w piłkę nożną gra się, także w innych częściach świata, a sam poziom tego sportu się wyrównuje. Reprezentacja tej niewielkiej Islandii mało brakowało, a posłałaby do domu wicemistrzów świata (Argentyną) „a go home” pokazała mistrzom (Niemcom) wczoraj Korea.

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi