Niestety moje
słowa sprzed kilku dni się potwierdziły. Po meczu z Senegalem napisałam, że
Polska nie zostanie MŚ oraz po 3 meczach fazy grupowej piłkarze wrócę do kraju i
jak pokazało życie tak też się stanie.
Wprawdzie wtedy do rozegrania zostały jeszcze dwa spotkania (z Japonią i Kolumbią), a czasem
wystarczy wygrać tylko jedno przy obiecującym wyniku pozostałych drużyn
oraz ilością strzelonych bramek i ich różnicy, ale śmiałam twierdzić, że w tym
przypadku nie będzie miało to miejsca. Nie bałam się również powiedzieć, że
Polacy po fazie grupowej po prostu spakują się i wrócą do domów, po czym udadzą
na długie wakacje… a my z tych egzotycznych wojaży zobaczymy fotki zamieszczane
w Instagramie przez ich: małżonki, narzeczone i inne ukochane. No i oczywiście
opublikowane w kolorowych magazynach (a jakże inaczej!) tzw. ekskluzywne sesje z
obszernymi wywiadami.
Nie chcę się
pastwić nad naszą reprezentacją, bo i tak już (słusznie) dosyć się jej dostało,
ale Polacy w dużej części są sobie winni niestety sami, ale równocześnie dodam,
że nie oni sami! W równym stopniu odpowiedzialność ponoszą media i
komentatorzy, którzy już na długo przed Mundialem wynosili na piedestał naszą
drużynę, a z piłkarzy (a przynajmniej części) robili niemal bogów. Napisałam
zresztą o swoich odczuciach, jak niedawno byłam w Krakowie. Może, gdyby te
osoby - mówiąc kolokwialnie - ugryzły się w języki oceniając sytuację i szansę
Polski realnie, nie żyjąc marzeniami lub po prostu próbując samych siebie
przekonać, że będzie wielki sukces, nie byłoby w tym momencie takich komentarzy
w Internecie, memów i rozczarowania prawdziwych kibiców. Proszę też, żeby nikt
mi nie mówił o hejcie, bo akurat każdy kto oglądał występy naszych piłkarzy i ma
do powiedzenie to samo i stanowi to obiektywną ocenę.
Prawda jest
taka, że nie należymy do czołowych drużyn. Przed pierwszym meczem było, że
Senegal to żaden przeciwnik, łatwo z nim pójdzie i w sumie 3 punkty już
mamy. Tylko, że jak się okazało ten Senegal mający na liście FIFA 27
miejsce, a Polska - 8 potrafił z nami wygrać i pokazać klasę w odróżnieniu od
nas. Dzisiaj Kolumbia – 16 miejsce - w prosty sposób pokonała nas 3 : 0. Gdybym
była złośliwa napisałabym, że południowoamerykańskie państwo plasuje się wyżej niż
Afrykańczycy to przegrana musiała być wyższa. Liczmy, że pokonamy za kilka dni
Japonię (61 pozycja), żeby zakończyć występ na Mundialu honorowo. Jednak ja
akurat w to wątpię, bo Japończycy walczą do końca, taka jest ich natura i
kultura.
Nie
kibicowałam i nie kibicuję Niemcom (i nie ma tu do rzeczy historia i polityka!),
ale Ci sportowcy imponują mi w jednym: walczą do samego końca. Rozgrywając mecz
ze Szwecją, gdy pod koniec drugiej połowy przy remisie 1:1 doszło do karnego
usunięcia z boiska jednego zawodnika nie przestraszyli się, nie cofnęli, nie
przestali atakować tylko wykonywali (i jak się okazało bardzo dobrze!) swoje
zadanie. Wcześniej grając z Meksykiem mimo, że przegrywali nie poddawali się i
umieli zachować się, jak przystało na prawdziwego sportowca do samego końca
gry. Szkoda, że Polacy nie wzięli przykładu z tych piłkarzy, albo wcześniej
przed Mundialem nie wzięli u nich i trenera p. Joachima Lelewela korepetycji. Dodam, także, że mam serdecznie
dość głupich wyjaśnień wszystkich odpowiedzialnych za wyniki z Rosji oraz
komentujących spotkania, że zawinił klimat, wysokość przeciwników, przetrenowanie,
złe warunki w hotelu itd. i jest takie powiedzenie, że złej baletnicy przeszkadza
rąbek u spódnicy.
I jeszcze jedno - po raz kolejny zaimponowali mi (i to bardzo!!!) Islandczycy, którzy są tak naprawdę zwykłymi ludźmi. W dużej części nie są zawodowymi piłkarzami nie robiącymi przez cały dzień nic po za graniem w piłkę, mający podpisane kontrakty na bajońskie sumy i celebryci. Osoby te wykonują różne zawody, mają swoje rodziny, a w piłkę zazwyczaj grają po godzinach, w wolnym czasie traktując ją jak hobby. Niektórzy z tych ludzi, żeby wystąpić na Mundialu wzięli nawet w swoich pracach urlopy. Sam ich trener jest dentystą.
I jeszcze jedno - po raz kolejny zaimponowali mi (i to bardzo!!!) Islandczycy, którzy są tak naprawdę zwykłymi ludźmi. W dużej części nie są zawodowymi piłkarzami nie robiącymi przez cały dzień nic po za graniem w piłkę, mający podpisane kontrakty na bajońskie sumy i celebryci. Osoby te wykonują różne zawody, mają swoje rodziny, a w piłkę zazwyczaj grają po godzinach, w wolnym czasie traktując ją jak hobby. Niektórzy z tych ludzi, żeby wystąpić na Mundialu wzięli nawet w swoich pracach urlopy. Sam ich trener jest dentystą.
Zadam pytanie, które jest chyba retorycznym: ilu z naszych panów-piłkarzy tych tzw. gwiazd zgodziłyby się na takie warunki?
Śmiem twierdzić, że żaden!!!
Komentarze
Prześlij komentarz