Niestety będę
brutalna, ale pomimo, że jestem wielką marzycielką w tej chwili stawiam na realizm.
Ale po kolei.
Jutro, a
właściwie już za kilkanaście godzin, rozpoczną się kolejne MŚ w piłce nożnej, a
gospodarzem czy komuś się to podoba czy też nie - Rosja. Dla mnie osobiście
będzie to następne w tym roku wielkie święto sportu - w tym przypadku piłki
nożnej. Życzę organizatorom, sportowcom, jak też kibicom tej dyscypliny wszystkiego
najlepszego!!! Mam tylko nadzieję, że tego wspaniałego widowisko nie zepsują (żeby
nie powiedzieć dosadniej) sędziowie piłkarscy i działacze sportowi (jeśli
chodzi o to drugie to być może dowiemy się po latach, jak w przypadku pewnego losowania
drużyn, co niedawno przyznał p. M. Platini). Jeśli chodzi o stronę polityczną
to akurat w tym momencie ci państwo mnie nie obchodzą, ani ich nosy zawieszone
na kwintą, jak również być może bojkot, bo sama mam zamiar zobaczyć, jak
najwięcej będę mogła spotkań.
A teraz sprawa
druga – ta brutalna.
Oczywiście
życzę naszym piłkarzom, Panu trenerowi Adamowi Nawałce jak najlepiej, bo na to
zasłużyli, ale nie wierzę, że nasza drużyna zdobędzie tytuł MŚ. Cóż może to
wynika z tego, że zawsze mówię „first off all science” i raczej nie w cuda, bo
uważam, że tak naprawdę jeszcze wielu rzeczy nie wiemy, nie znamy, a nasz mózg
zbadany jest tylko w nikłym procencie.
Oczywiście
będę kibicowała Polakom i szczerze życzę, żeby zaszli jak najdalej, ale
zakładam, że zwycięzcą Mundialu w Rosji będzie Ameryka Południowa (obstawiam:
Brazylia, Argentyna lub Meksyk), Portugalia, Hiszpania albo ktoś z Afryki,
który okaże się tym tzw. „czarnym koniem”. Przykro mi natomiast, że do tego
zacnego grona nie mogę dołączyć Wielkich Nieobecnych niebieskich czyli Włochów.
P.S.
Typuję bez podtekstów
politycznych.
Komentarze
Prześlij komentarz