Świat nie słyszy głosu papieża Franciszka. Ci, którzy powinni go słyszeć są głusi.


Dzisiaj Papież Franciszek spotkał się z młodzieżą świata. Spotkanie odbyło się w ramach przygotowań do październikowego synodu biskupów poświęconego właśnie młodym ludziom. Zwrócił się do 300 osób, zarówno wierzących jak i niewierzących, z pięciu kontynentów, które przybyły do Watykanu. Powiedział m.in.

"Często jesteście spychani na margines życia publicznego i musicie żebrać o pracę, która nie gwarantuje wam przyszłości (...). Zbyt często jesteście pozostawieni samym sobie". 

Wyznał, że czytając przysłane w ramach przygotowań do synodu kwestionariuszy najbardziej uderzyły go zawarte w nich apele do dorosłych, aby byli blisko z młodzieżą i jej pomagali. Zaapelował, także „pomóżcie naszemu młodzieńczemu światu, który coraz bardziej popada w ruinę" dodając, że brak pracy dla młodzieży jest "grzechem społecznym" i "społeczeństwo jest za to odpowiedzialne".

Czytając te słowa pomyślałam o ostatnich Światowych Dniach Młodzieży w Polsce, tym, co wtedy Papież Franciszek nam mówił (bo mam nadzieję, że ja także mogę jeszcze „załapać się” do grona młodych). Co kierował do nas i całego świata. Niestety nie było to nic radosnego, wprost przeciwnie… Pamiętam, jak po pożegnaniu Papieża usiadłam do komputera i zaczęłam pisać tekst, który został opublikowany w m.in. w Stanach Zjednoczonych, Australii i Argentynie. W tym miejscu pozwolę sobie zamieścić część tego artykułu. Dlaczego to zrobię? Dlatego, bo niestety słowa te w niczym nie straciły na swojej aktualności i śmiem twierdzić, że tak będzie jeszcze długo. Bardzo długo.

Oto one:

(…) Oglądając powitanie papieża Franciszka w Krakowie przez młodzież, te setki tysięcy, a może nawet ponad milion osób, a następnie niedzielną Mszę świętą w Brzegach miałam mieszane uczucie. Wielu zaskoczonych moimi słowami zapyta mnie, dlaczego nie odczuwałam radości podobnie, jak tamci młodzi ludzie, dla których to jedno z najważniejszych przeżyć w życiu? Jak w ogóle mogłam mieć prawo do „mieszanych odczuć”? Odpowiedź jest prosta: bolało mnie, było mi przykro, bo popatrzyłam w przyszłość, co po Światowych Dniach Młodzieży?

Co zobaczyłam?

Właśnie przerażające jest to, czego nie zobaczyłam!

Nie było miłosierdzia w stosunku do bliźniego, który według Pisma Świętego i nauczania Kościoła Katolickiego jest naszym bratem.
Nie było miłości na świecie i pokoju.
Nie było sprawiedliwości społecznej, o której tyle mówi do nas papież  Franciszek. Zamiast tego: nienawiść, ból, wojny, brat przeciwko bratu, obłuda, wyzysk społeczny, w dalszym ciągu coraz większa przepaść pomiędzy bogatymi, a biednymi i pełne hipokryzji twarze rządzących, którzy, gdy tylko coś złego ma miejsce potrafią wylewać „krokodyle łzy” i pięknie mówić.

Właśnie, dlatego oglądając te wszystkie relacje, będąc ich świadkiem było mi przykro. Młodość jest piękna, pełna ideałów, marzeń o lepszym świecie, że są na nim ludzie chcący naprawdę jego dobra, zmiany, a my możemy w tym pomóc. Niestety życie weryfikuje to wszystko i pokazuje, że wcale tak nie jest. My młodzi nie mamy na to szansy, nawet najmniejszej, i nie jest tak z naszej winy! Nie pozwolą na to rządzący, tak naprawdę każdego szczebla, największe światowe koncerny, pieniądz, banki, politycy, rządy państw – w tym tych najbogatszych, UE, Bank Światowy, NATO, czy nawet i za to zaraz posypią się na moją głowę gromy, że wymienię ONZ i wiele innych organizacji międzynarodowych. Nie pozwolą też hierarchowie kościelni najważniejszych religii (może po za Buddyzmem, ale to jest przede wszystkim filozofia). Mówiąc o katolickiej to niestety sam papież Franciszek to za mało zwłaszcza, gdy głoszone przez Niego słowa o tym, że kościół powinien być ubogi, sprawiedliwy, miłosierny, kapłani wyjść do ludzi, stać się bardziej ludzcy wywołuje u wielu z nich purpurę na twarzy z wściekłości, a On sam jest dla nich niczym heretyk. Jednym słowem na zmianę, o którą apeluje papież Franciszek – chyba dziś ostatni, a przynajmniej jeden z ostatnich sprawiedliwych ludzi na świecie, i wierzą w to miliony młodych nie pozwoli światowa finansjera. Dlatego właśnie szlag mnie trafiał widząc nadzieję tych młodych i wiarę w to wszystko, że mogą coś zrobić dla świata zwłaszcza mając oparcie w papieżu Franciszku, bo wiem, że nic nie zrobią. Nie zrobią mimo najlepszych i największych chęci, bo wyżej wymienieni na to nie pozwolą, a będzie wprost przeciwnie. Niestety mimo wielu pięknych słów przez nas wypowiadanych i głoszonych na świecie nie przestrzegane są ani prawa Boskie ani ludzkie!

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi