Ring na lodzie


Noc Oscarów za nami. „Jestem najlepsza. Ja, Tonya” - jeden z tych filmów, o którym czytałam, że miał zostać nagrodzony Oscarami otrzymał jeden –  przyznano go za rolę drugoplanową Allison Janney.

Smutna, tragiczna historia. Opowieść o rywalizacji dwóch amerykańskich łyżwiarek figurowych Tonyi Harding i Nancy Karrigan. 

Rok 1994. Tonya była zamieszana w paskudną sprawę - zdarzenie, w którym poważnie ucierpiała jej największa rywalka, koleżanka z reprezentacji Nancy. Na początku lat 90. ubiegłego wieku blondwłosa Harding należała do światowej czołówki łyżwiarstwa figurowego, w 1991 roku została mistrzynią USA i wywalczyła srebro na MŚ w Monachium. Należy też wiedzieć, że tak naprawdę do niedawna (obecnych nam czasów) była jedyną łyżwiarką skaczącego potrójnego axla (to najtrudniejszy ze skoków i tak naprawdę to trzy i pół obrotu w powietrzu). Mimo sukcesów w 1992 roku nie udało jej się zdobyć medalu na igrzyskach olimpijskich w Albertville. Została sklasyfikowana na najgorszym chyba dla sportowca miejscu, tuż za podium – czwartym, a na domiar złego za Nancy.

Dramat obu łyżwiarek rozpoczyna się w stycznia 1994 roku. Odbywają się mistrzostwa kraju będące równocześnie kwalifikacjami olimpijskimi do Lillehammer. Najlepsze dwie zawodniczki otrzymają prawo startu w tej najważniejszej dla sportowców imprezie. Niezidentyfikowany mężczyzna napada Nancy po zakończeniu przez nią treningu i metalowym prętem uderzona w prawe kolano. Świat obiegają zdjęcia z łyżwiarką trzymającą się za nogę, na którą ląduje po skokach. To, co się stało oznaczało koniec startu w mistrzostwach kraju, a ten na Igrzyskach stanął pod wielkim znakiem zapytania. Najlepszą łyżwiarką Stanów Zjednoczonych zostaje Tonya, którą zaczyna się uważać za związaną z atakiem. Decyzją władz obie dziewczęta jadą do Lillehammer, Nancy wyjątkowo, mimo iż nie wystartowała w eliminacjach krajowych. To właśnie tam rozegrał się ostatni akt tego dramatu, choć ja bym to nazwała współczesną wersją antycznej tragedii. W Norwegii Nancy wywalczyła srebro przegrywając tylko z genialną Ukrainką Oksaną Bajul, Tonya po dramatycznym występie została uplasowana na ósmej lokacie.

Pamiętam tą historię dokładnie. Mówię to (a właściwie piszę) nie tylko jako wielka, zagorzała fanka łyżwiarstwa figurowego od najmłodszych lat, ale szum medialny – którego zresztą trudno się dziwić, bo było to zdarzenie bez precedensu - sprawiły, że sprawą żyły nie tylko amerykańskie agencje sportowe, ale wszystkie inne na świecie. Media to, co się stało przedstawiały jako atak diablicy na anioła.  

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi