Wielkanoc jest najstarszym i najważniejszym świętem w chrześcijaństwie.
Przypadająca na początek wiosny nawiązuje do odrodzenia się po zimie życia i
przyrody. Tak, jak w przypadku innych tego typu uroczystości są w niej obecne
zwyczaje wywodzące się z prastarych czasów słowiańskich, którymi wyrażano
radość z powrotu słońca i wiosny. Większość z nich będąc rolnikami żyło zgodnie
z przyrodą wyznaczającą rytm życia. Po wkroczeniu chrześcijaństwa pod stare zwyczaje podkładano nowe katolickie znaczenia
pomagające nawróconym poganom lepiej zrozumieć nowo nastałą wiarę, jak też
sprawiło, że wiele z nich przetrwało do dziś. Czasem też mają charakter
lokalny.
W Wielką Sobotę tradycyjnie święcimy pokarm na świąteczny stół. Dawniej
jednak panowało przekonanie, że ma ono pewne właściwości: kiełbasa chroni przed
ukąszeniem węża, chrzan przed pchłami, pieczony jarząbek- więzieniem, sól od
zepsucia, a jajka zapewnią zdrowie, dostatek i pomyślność. Oprócz jedzenia
święcono, także wodę i ogień.
Prastarzy Słowianie wiązali
żywioł wody z siłą, magią i właściwościami leczniczymi. Wierzono, że wszelkie
wody zamieszkiwane są przez różne bóstwa składając im ofiary i czcząc. Na
początku wiosny kultywowano obrzęd oczyszczenia się wodą, którą po przybyciu
chrześcijaństwa zaczęto święcić. Kropiono nią dom, pole, gospodarstwo i zwierzęta.
Miała zmazywać grzechy, ochraniać zasiewy przed nieszczęściami i szkodnikami oraz
odpędzić wszelkie zło. Również samemu pito łyk smarując następnie chrzanem
zęby. Owa czynność miała zapewnić zdrowie.
Święcenie ognia to tzw. obrzęd „światła”. Jest praktykowany od zarania
istnienia kościoła. Rozpoczyna się rozpaleniem przed kościołem ogniska, do
czego dawniej używano hubki i krzesiwa. Chłopcy rozpalali od niego huby, a po
przyjściu do domu okadzali zabudowania i sady, po czym wrzucali do pieca, by
uchronić dom od pożaru. Uważa się, że obrzęd narodził się pod wpływem pogańskich
„ogni wiosennych” z celtyckiej północy, w Galii i Irlandii.
W Wielką Niedzielę wczesnym rankiem, a od jakiegoś czasu już w sobotę
wieczorem po zachodzie słońca, odprawia się Mszę św. zwaną rezurekcją. Dawniej
wierzono, że podczas procesji łatwo rozpoznać jest czarownice. Kiedy kapłan
śpiewał słowo „Alleluja” wiedźmy miały uciekać i obchodzić kościół tylko raz, bojąc
się utraty mocy nad ziołami. Po nabożeństwie ludzie podchodzili do siebie
witając się słowami „Chrystus Zmartwychwstał” na, co odpowiadano „Zmartwychwstanie
prawdziwe”. Szybko rozchodzono się do domów, by zasiąść do wspólnego śniadania.
Stół był suto zastawiony, a tradycyjnymi potrawami: żur z jajkami, kiełbasą i
zabielany śmietaną, przyprawiony chrzanem roztartym z solą i czosnkiem. Do dziś
posiłek rozpoczynany jest dzieleniem się poświęconym jajkiem. Dawniej było też kruszone
i rozsypywane po kątach izby, aby ochronić dom przed myszami. Skorupki pisanek
wrzucano natomiast do ogrodu, by zapewnić urodzaj, a na podwórko „aby drób był
tłusty i kury dobrze niosły”. Powszechnym zwyczajem było obdarowywanie bliskich
pisankami. Jeśli młodzieniec dał pannie, a ona przyjęła stanowiło znak
odwzajemniania uczucia.
Wiele zwyczajów było lokalnych. W okolicach Limanowej, Dobrej, Szczerzyca, Jurkowa do dziś w świąteczny poniedziałek chodzą tzw. „śminguśne słomioki”
zwani „dziadami śminguśnymi”. Ich ręce i nogi oplecione są słomianymi
powrósłami, noszą słomiane kamizelki i kolorowe spódnice, na głowach czapy
zakończone warkoczami, a na twarzach futrzane maski lub usmoloną pończochę. Odwiedzają domy wczesnym
rankiem i należy ich poczęstować kołaczami i właśnie jajkami. W zamian
dziękując mruczą stukając kijami. Muszą obejść domy zanim słońce będzie wysoko,
a w kościele zabrzmią dzwony. Zwyczaj ten etnografowie łączą z prastarymi
magiami wiosennymi, gdy panował kult wody i starej słomy. W okolicach Wieliczki znana jest tzw. „Siuda baba”. Chłopcy przebierają
się w stroje kobiece, smarują sadzą twarz, a na szyi wieszają wielkie różańce z
kasztanów i żołędzi. Proszą przechodniów o datek, a gdy ktoś odmówi podstawiają do
pocałowania różańcowy osmolony sadzą krzyż. Kilka wieków temu w Krakowie w świąteczny poniedziałek odbywało się tzw.
„Emaus”. Miało miejsce między kościołem Świętego Salwatora, a klasztorem
Norbertanek na Zwierzyńcu. Młodzież i żacy nosili wierzbowe różdżki z baziami,
którymi chłopcy bili w drodze dziewczęta. Dziś na pamiątkę odbywa się tam wielki odpust. W
wielkanocny wtorek była tzw. „rękawka”. Po nabożeństwie w Kościoła św. Benedykta
rozpoczynała się wesoła zabawa. Ze wzgórza zrzucano resztki poświęconego
jedzenia, które tocząc się wpadało w ręce chłopców, żaków i biednych ludzi. Na Kaszubach tradycją było, że w lany poniedziałek grupa młodzieńców wyruszała
na wieś. Nosili gałązki jałowca delikatnie uderzając dziewczęta, które nie były
ubrane w spodnie. Na Opolszczyźnie przetrwało to do dziś. Czasem chodzono też z
„gaikami”, przyozdobioną gałązką sosny lub świerka przywołując nimi wiosnę.
Dawniej w świąteczny poniedziałek powszechnym zwyczajem było obwożenie
koguta. „Kurcorze” chodzili najpierw z żywym, a później drewnianym i osadzonym
na kółkach ptakiem. Wierzono, że posiada magiczną moc i płoszy złe duchy. Tak chodząc
składano życzenia gospodarzom oblewając wodą panny.
W Żegocinie od Wielkiej Środy do Wielkiej Soboty nie siano zboża.
Wierzono, że wtedy posiane nie wysypie się, natomiast sadzono ziemniaki. W
Wielki Piątek, aby zapewnić urodzaj rankiem wbijano na polach krzyżyki ze
święconych palm. Ale i ten dzień był związany z ciemnymi magiami. Panowało
przekonaniem, że przed wschodem słońca chodzą po polach czarownice zbierające
rosę na „ściąganie mleka”. Na Śląsku wierzono, że w Wielką Niedzielę podczas
wschodu słońca na jego tarczy można dostrzec Pana Jezusa pod postacią baranka.
Gospodarze jadąc wozami z rezurekcji ścigali się furmankami - ten kto był
najszybciej w domu miał pierwszy ukończyć żniwa. Do dziś odbywa się zabawa dla
dzieci tzw. szukanie zajączka lub pisanek. Najmłodsi bawią się też w stukanie jajek,
zwycięża właściciel tego, które nie pęknie. Na wsiach przetrwało objeżdżanie
końmi pól, co ma zapewnić dobry urodzaj. W poniedziałek wielkanocny ludzie,
także się odwiedzają. Dawniej był to ,,najbardziej mokry dzień w roku”, a oblewano
kobiety i dziewczęta, które, aby się wykupić dawały wędlinę i jajka. Na
skorupkach były często wyskrobywane wierszyki i deklaracje miłosne dające
możliwość nawiązywania bliższych kontaktów między młodymi.
Więcej się teraz dowiedziałam o tym świecie . Super to opisałaś
OdpowiedzUsuńCześć Venus!
UsuńBardzo mi miło, że post Ci się spodobał :)
Venus życzę Ci dobrej i radosnej Wielkanocy! Życzę Ci zdrowia, szczęścia, radości, spełnienia marzeń i Błogosławieństwa Zmartwychwstałego Pana Jezusa!
Świetny post, bardzo lubię Święta Wielkanocne. Pozdrawiam😊
OdpowiedzUsuńMartynko miło mi, że podoba Ci się mój post :) Ja też bardzo lubię Wielkanoc i cieszę, że dzisiaj było prawdziwie nawet nie wiosennie, tylko letnio. Wspaniała pogoda na te wiosenne Święta!!! Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci wspaniałej Wielkanocy!!!
UsuńBardzo ciekawy wpis! Uwielbiam nasze polskie tradycje i jestem z nich dumna. Moja przyjaciółka już od ponad 20-lat mieszka w USA i często skarży się, że Wielkanoc w Stanach nie jest tak pięknie świętowana. Nie wspomnę już, że w poniedziałek wracają do pracy. Jako dziecko uważałam, że Boże Narodzenie to najpiękniejsze święta, a teraz czuję że Wielkanoc jest dla mnie jeszcze ważniejsza. Zdrowych, spokojnych świąt dla Ciebie i Twoich najbliższych!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim dziękuję Ci za życzenia i oczywiście je odwzajemniam!!! Cieszę się, że podoba Ci się mój post. W ostatnim poście zamieściłam zdjęcia z kiermaszu wielkanocnego w moim mieście, mam nadzieję, że zdjęcia też Ci się spodobają.
UsuńMówiąc o Świętach w Polsce też bardzo lubię nasze zwyczaje, tradycje, a to, że w USA w poniedziałek idą do pracy uważam również za beznadziejne... O naszych tradycjach pamiętam, jak opowiadała mi dużo o nich moja babcia, jak obchodzili Święta, kiedy byli dziećmi. Niestety, mam wrażenie już od dawna, że teraz do tego wszystkiego mało przywiązuje się wago. Zwłaszcza w dużych miastach i wiele tradycji zamiera...