Jutro wieczorem
mija dokładnie 5 lat odkąd pochodzący z Argentyny kardynał Jorge Mario Bergoglio został
głową Kościoła Katolickiego. Stało się to po tym, jak 11 lutego 2013 r.
Benedykt XVI niespodziewanie ogłosił swoją abdykację. Po tym historycznym dla
dzisiejszego świata momencie nowo wybrany Papież przyjął po św. Franciszku z
Asyżu jego imię nawiązując tym samym do tego, czemu był wierny przez całe swoje
życie i kontynuował zasiadłszy na Piotrowym
Tronie.
Dziś po 5
latach od tego momentu przyznam się szczerze do moich pierwszych myśli i słów,
które wypowiedziałam. Brzmiały one mniej więcej tak, że obawiam się, że Jorge Mario Bergoglio nie będzie długo
pełnił swej posługi jako Papież, bo nie będzie mu to dane.
Dlaczego tak pomyślałam i głośno
wypowiedziałam te słowa?
Ponieważ zdawałam sobie doskonale
sprawę, że jego przekonania i poglądy są delikatnie mówiąc dalekie od
głoszonych przez kościół (a dokładnie jego hierarchów, czego jesteśmy świadkami
niemal na każdym kroku).
Osobiście jestem
zdania, że właśnie to bardzo dobrze, że nowym papieżem został Jorge Mario Bergoglio. Uważam tak,
ponieważ: po pierwsze - nie jest Europejczykiem, po drugie – jest osobą pochodzącą
z całkiem odmiennego nam społecznego kręgu, a po trzecie – to właśnie
pochodzący z Argentyny kardynał Jorge
Mario Bergoglio, któremu akurat „kibicowałam”.
Mam szczerą
nadzieję, że Papież Franciszek pozostanie na swoim stanowisku jeszcze długo,
pozwoli mu na to zdrowie i …ludzie, którym nastąpił (i cały czas to robi) na
odcisk. Bardzo bym też chciała, żeby udało mu się przeprowadzić reformy, a
księża i hierarchowie kościelni (m.in. w Polsce) wreszcie zaczęli słuchać się swojego
zwierzchnika i postępowali zgodnie z tym, co mówi, naucza i wymaga. Niestety to
ostatnie, jak na razie to tylko sfera marzeń…
Osoba Papieża
Franciszka to dla mnie tzw. temat rzeka i jeszcze wiele mogłabym na ten temat
powiedzieć (i napisać).
Komentarze
Prześlij komentarz