W minioną
sobotę świat usłyszał informację, że były, zmarły w ubiegłym roku kanclerz
Niemic Helmut Khol wspierał finansowo
byłych SS-manów oraz ich rodziny.
Wiadomość tą
jako pierwszy podał nie kto inny tylko …
niemiecki tygodnik "Der Spiegel" powołując się na nowo odkryte
dokumenty. Polityk miał wspomagać organizację "Hilfswerk Hausser", związek
byłych członków Waffen-SS (zbrojnych oddziałów niemieckiej nazistowskiej
formacji paramilitarnej) założony w 1962 r. przez generała Reichswehry
(niemiecka armia) i Waffen-SS (zmilitaryzowane jednostki dyspozycyjne SS )
Paula Haussera, którego podobno Helmut Khol uważał za "przyzwoitego
człowieka" lobbującego wówczas u polityków o zabezpieczenie na starość dla
swoich towarzyszy i biorącego udział w ukrywaniu zbrodni nazistowskich.
Ponadto w 1985r. ówczesny kanclerz Niemiec wywołał
skandal odwiedzając z goszczącym w tym państwie prezydentem USA Ronaldem Reaganem
cmentarz wojskowy w Bitburgu będący miejscem ostatniego spoczynku członków
Waffen-SS.
Właśnie te informacje podały niemieckie media.
Szczerze tak po ludzku jest mi przykro. Nie
myślałam o tym nigdy, ale chyba nawet przez myśl by mi nie przeszło, że akurat
Helmut Khol mógł być zdolny do czegoś takiego. Dlaczego? Przecież nie kto inny
tylko właśnie on był gorącym orędownikiem pojednania pomiędzy Polakami i
Niemcami. Kształtował proces zjednoczenia RFN i NRD oraz znacząco wpłynął na wydarzenia
w Europie. Ten kanclerz Niemiec w latach od 1981 do 1998, którego starszy brat
poległ w czasie II wojny światowej, a on sam w niej nie walczył. 12 listopada
1989r. na dziedzińcu zabytkowego pałacu w Krzyżowej na Dolnym Śląsku odbyła
się Msza św. Jej uczestnikami byli premier pierwszego polskiego
niekomunistycznego Tadeusz Mazowiecki rządu oraz Helmut Kohl. W trakcie
nabożeństwa szefowie obu rządów objęli się na znak przekazania sobie pokoju.
Wydarzenie zapamiętano jako przełomowy moment wieńczący długoletnie wysiłki
wielu ludzi w stosunkach polsko-niemieckich i pojednaniu między nimi po
koszmarze wojny. Myślą przewodnią homilii wygłoszonej przez biskupa opolskiego
Alfonsa Nossola były słowa: "Iść razem – pojednani w prawdzie i
miłości". Helmut Kohl powiedział po mszy „Cieszę się, że mogłem to przeżyć”.
Pamiętam kilka lat temu upublicznioną aferę
finansową, w którą uwikłany był były kanclerz, ale mimo to o tym, co podał „Der
Spiegel” jakoś nie przeszłoby mi przez myśl. Jednym
z tych z raczej nielicznego grona polityków, których szanowałam.
zdj. https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,21970336,helmut-kohl-nie-zyje-byl-honorowym-obywatelem-gdanska.html |
Komentarze
Prześlij komentarz