Już za
kilkadziesiąt godzin, 9 lutego, będziemy świadkami rozpoczęcia kolejnych, XXIII,
Igrzysk Olimpijskich, których gospodarzem
jest Korea Południowa, a dokładnie Pjongczang.
Pomijając
politykę, bo nie bądźmy naiwni, że „usunie się w cień” podczas trwania zawodów
chociażby przez wzgląd, że obie Koree wystąpią pod wspólną flagą i obawy ataków
terrorystycznych (które, każdy choć w miarę myślący człowiek wie, że nie
nastąpią – chyba, że jest przygotowywana jakaś prowokacja. Na zarzut skąd
jestem tego tak pewna odpowiem: terroryści nie są jak to się wielu wydaje
idiotami, wiedzą, że to za duża impreza i taka sama stawka i nie opłaca się
„wyciąć numeru”) chcę zwrócić uwagę na coś całkiem innego – na to, co działa na
mnie, jak przysłowiowa czerwona płachta na byka!!!
O czym mówię?
O tym, że
wszem i wobec od wszelkiej maści dziennikarzy, publicystów, komentatorów i
znawców tematu usłyszę (oraz przeczytam), że właśnie rozpoczęła się i trwa
Olimpiada. Sformułowanie to odkąd sięgnę pamięcią jest jednym z tych błędów,
które momentalnie podnoszą moje ciśnienie, bo na Boga nie jest to żadna Olimpiad!
Ta akurat trwa w tej chwili! Była wczoraj, miesiąc temu, rok a rozpoczynają się
Igrzyska Olimpijskie!!!
Komentarze
Prześlij komentarz