"Ciucholandy" psują wizerunek miast!


Tak jestem osobą wymagającą i uważam, że mogę określić siebie mianem estety. Lubię: porządek, elegancję, kulturę oraz klasę.

Jeśli chodzi o finanse i robienie zakupów rozumiem doskonale, że w naszym kraju sporej części społeczeństwa kolokwialnie mówiąc nie przelewa się. Osoby te muszą liczyć się z każdą złotówką – zwłaszcza, gdy chodzi o kupno czegoś niekoniecznie najbardziej potrzebującego, jednakże jest pewien rodzaj sklepów, do których czuję obrzydzenie przechodząc koło niech na ulicy... Mówię o tzw. „ciucholandach”.

Boże, jak ja nie znoszę samej tej nazwy❗

Ludzie ci zaopatrują się właśnie w ten sposób. Wiem też w „owych punktach” można trafić na naprawdę jakieś niedrogie „perełki”, ja jednak omijam je i robić tak będę. Nie wyobrażam sobie nawet, jakbym mogła też iść tam, także po buty❗ Odczuwam również dyskomfort, gdy będąc w jakimś mieście – nie ma znaczenia większym, czy mniejszym, ale w miejscu będącym jego „sercem”, czyli w Rynku napataczam się na „ciucholandy”. Rozumiem, że gdyby były to lokale eleganckie, z ładnym wnętrzem i miłym zapachem, ubrania wisiały porządnie, posegregowane na wieszakach, estetycznie zaprojektowana wystawa - po prostu z prezencją i klasą to dla nich moje oczywiste „tak”! Niestety większość stanowi całkowite przeciwieństwo❗
Wierzcie mi Państwo rozumiem doskonale, jak ważne dla prowadzenia interesu - zwłaszcza takiego, jak sklep z odzieżą - jest umiejscowienie go w atrakcyjnym miejscu. Takim, gdzie pojawia się, jak najwięcej osób, jednak – tu pozostanę nieugięta - tego rodzaju „punkty” są po prostu powiem wprost: odpychające!

Jestem zdania, że jeśli władzom miasta zależy by było ono ładne, przyjemne, dobrze postrzegane i atrakcyjne dla oka to „ciucholandów” powinno być jak najmniej. Przynajmniej w widocznych miejscach centrum strasząc głupimi i beznadziejnymi napisami typu „Second hand”, „Butik”, czy „atrakcyjna odzież zachodnia”. Z tym drugim mają tyle wspólnego, co ja ze słoniem (przepraszam i słoń i ja należymy do ssaków, więc moje porównanie jest nie trafione❗), a w trzecim tak się dziwnie składa, że większość odzieży produkowana jest w Azji. Jak jeszcze wyobrażę sobie, jak te szmaty są przywożone... Chyba, że owe sklepy są tak, jak napisałam powyżej: eleganckimi, ładnie pachnącymi przestrzennymi pomieszczeniami, ubrania są: porządnie wyprasowane, nie śmierdzą stęchlizną, nie leżą na wielkim stosie lub są powieszone na wieszaku, gdzie pomiędzy nimi nie idzie wcisnąć szpilki plus atrakcyjna dla oka wystawa, a nie od progu – a często, także przed nim - zatruwa swoim za przeproszeniem odorem przechodniów i środowisko.

Przy wejściu do takiego miejsca nawet bym się nie zatrzymała, żeby z kimś zamienić parę słów, a tym bardziej nie usiadła przy stoliku, czy ławce odpocząć lub coś przekąsić! Uważam, że włodarzom miast powinno zależeć, by były miłymi i przyjemnymi zarówno dla samych mieszkańców, jak i przyjezdnych, bo przecież każdy z nas posiada jakąś rodzinę, znajomych, więc jakie będą oni mieli zdanie o danej miejscowości? Cóż, ja przynajmniej nie miałabym najlepszego... Zwłaszcza, jeśli chodzi o mniejsze miejscowości, w których rynek jest niewielki i można go obejść w bardzo krótkim czasie. Estetyka i dobre wrażenie również są ważne, jeśli chodzi o rozwój, a przy tym dopływ gotówki i życie społeczeństwa❗


zdj. Fakt

Komentarze

  1. W galeriach handlowych, np. jednokolorowe t-shirty na przecenach zaczynają się od 5 zł więc po co chodzić do szmateksów...
    Nie chodzę, niedobrze mi się to kojarzy, dziwnie pachnie, wolę mieć mniej ciuchów niż coś starego. Może w naszym kraju to takie modne, bo gdzieś się utarła myśl, że znowu może być źle jak 40 lat temu..
    Oczywiście nie neguję, nie przeszkadza mi, że istnieją, ludzie mają tam pracę, ale tanie ubrania naprawdę można na przecenach w galerii kupić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi