Dotychczasowy
premier Iraku Adel
Abdul Mahdi zaprzestał sprawować swej funkcji. Zdążył jednak do
tego czasu wysłać na drugi świat kilkuset swoich obywateli, a
jeden tylko Bóg wie ilu pozbawić zdrowia. Tylko od czwartku w Iraku
zabito 40 osób, a ponad 20 zostało rannych, gdyż służby
bezpieczeństwa używały ostrej amunicji, by rozproszyć tłum.
Szef
irackiego rządu złożył dymisję dzień po tym, gdy tamtejszy
najwyższy przywódca szyicki ajatollah Ali Sistani zaapelował do
parlamentu o wycofaniu poparcia dla gabinetu Mahdiego. Jak
zapowiedział były już premier rząd pozostanie "tylko stróżem
procesu legislacyjnego bez możliwości występowania z inicjatywą
ustawodawczą w postaci dekretów". Zaznaczył przy tym, iż
sprawowane przez niego rządy przypadły na burzliwe i trudne czasy,
a "gabinet ma na swym koncie wiele osiągnięć" między
innymi: przyjęcie projektów stworzenia nowych miejsc pracy i
poprawę sytuacji, gdy chodzi o dostawy energii elektrycznej. Dodał,
że "Tylko
nieliczni zachowywali optymizm, że nam się uda". Obwinił też
trwające już 2 miesiące protesty o swoją porażkę wskazując je
jako główną przyczynę.
Tylko,
czegoś ni jak nie mogę zrozumieć: skoro w Iraku jest tak dobrze,
jak mówi były premier tego państwa to, dlaczego Irakijczycy od
tygodni protestują mając serdecznie dość trwającej od lat nic
nie zmieniającej się sytuacji w swojej ojczyźnie?
Niestety
prawda jest taka, że po agresji USA i sojuszników (w tym Polski) na
Irak, zniszczono tam wszystko, co się dało. Okazuje się że po
ponad 15 latach okupacji tego kraju brakuje tam tak podstawowych
rzeczy jak woda czy energia, o czym innym w ogóle nie wspominając.
Doskonały przykład jak bandyckie wprowadzanie demokracji może
cofnąć kraj nawet o 100 lat w rozwoju.
Odsyłam
też do poprzedniego postu na ten temat:
zdj. www.en.wikipedia.org |
Komentarze
Prześlij komentarz