Redaktor Waldemar Milewicz i jego naprawdę "Dziwny jest ten świat"

Pan Waldemar Milewicz jeden z najwybitniejszych polskich dziennikarzy, korespondent wojenny, dla wielu ikona dziennikarstwa i niedościgniony wzór. Dziennikarz w pełnym tego słowa znaczeniu. Wiedza, rzetelność, obiektywizm. Umiejący – albo nawet przede wszystkim chcący pokazać prawdę, nieraz szokującą i pozbawioną zasłony, naszego świata. Jego cykl reportaży pod jakże idealnie dobranym tytułem – cytatem pochodzącym z jednej z piosenek jednego z najwybitniejszych polskich piosenkarzy nieżyjącego niestety już Czesława Niemena „Dziwny jest ten świat” idealnie to wszystko odzwierciedlał stanowiąc swoistą lekcję. Był w tym wszystkim nie tylko wykonawcą swojego zawodu, ale i człowiekiem.

Historia życia pana redaktora Waldemara Milewicza zakończyła się tragicznie 7 maja 2004 roku w Iraku. Samochód, w którym jechał wraz z operatorem kamery panem Jerzym Ernstem i montażystą panem Mounirem Bouamrane został ostrzelany przez Irakijczyków z broni maszynowej w drodze z Bagdadu do Nadżafu. Korespondent wojenny wraz z operatorem zginęli na miejscu. Do dnia dzisiejszego tak naprawdę nie wiemy, dlaczego poniósł śmierć❓ – Tym, co jest pewne: pozostawił po sobie legendę.

Honorata Zapaśnik absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych w Warszawie jest autorką książki „Dziwny jest ten świat. Opowieść o Waldemarze Milewiczu”, w której ukazuje prawdziwe, wielu  nieznane, oblicze pierwszego polskiego korespondenta wojennego.

Kim naprawdę był pan Waldemar Milewicz❓

Stworzona przez nią biografia zabitego w zamachu w Iraku dziennikarza przedstawia jako najnormalniejszego w świecie człowieka posiadającego zalety, jak również wady, i to tych drugich raczej nie mało. Nic nie koloryzuje. Poznajemy go od strony zawodowej, a zarazem prywatnej. Etapy od chwili narodzin, poprzez dorastanie, edukację, późniejsze życie zawodowe oraz prywatne – to istniejące po za szklanym ekranem. Widzimy obraz spraw rodzinnych, czy też zachłyśnięcie się Francją i USA, gdy tam przyjeżdża.

Zapytam jednak: patrząc z drugiej strony, czy można się temu ostatniemu dziwić, skoro człowiek zjawia się w tym innym kolorowym, pełnym nadziei i życia świecie z szarej, jednostajności przeklętego PRL-u

Biografia redaktora Milewicza nie jest również napisana monotonnie, jak sporo podobnych książek. Zawiera wiele wypowiedzi rozmówców – rodziny, najbliższych, znajomych i współpracowników dziennikarza. Została podzielona na rozdziały. Mamy do czynienia z szerszą opowieścią o życiu oraz pracy tego człowieka. 

Dodatkowo poznajemy codzienność pracy w redakcji – zarówno tej w latach 90. jak i na początku XXI wieku, są także wyjazdy w najniebezpieczniejsze miejsca globu. Milewicz był zawsze tam, gdzie się coś działo. Opatrzona jest, także kilkoma zdjęciami.

Poznajemy redaktora Waldemara Milewicza jako kogoś niebywale ambitnego, którego pasją była praca dziennikarza i korespondenta wojennego, chociaż tego drugiego określenia nie lubił. Czasem (a nawet często) irytujący. Można zaryzykować twierdzenie, że u części osób niewzbudzający sympatii, o zbyt wielkim ego, apodyktyczny, nie znoszący krytyki, uparty, trudny we współpracy, wymagający bardzo wiele od innych, także najbliższych w tym córki Moniki, jednak tyle samo dawał również od siebie. Młody Milewicz sympatii raczej nie wzbudza. U starszego – przynajmniej dla mnie – jego humor i postawa w pewnych aspektach życia mi nie odpowiada.

I mimo wszystko człowiek wrażliwy, jednak mocno to ukrywający. W moim mniemaniu ktoś pełen sprzeczności.

Poznając dokładnie pana Milewicza jestem w pewnym stopniu rozczarowana.

Czym❓

Tym jaki był prywatnie, ale jako dziennikarza szanować będę zawsze

Śmierć redaktora Milewicza pozostawiła w świecie mediów pewną pustkę.

Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych i w wielu przypadkach tak właśnie jest, są też dobrzy dziennikarze, jednak istnieją, także wyjątki, którym redaktor Milewicz był.

Był jednym z tych niepowtarzalnych.

Był i pozostanie najwybitniejszym korespondentem wojennym. Posiadał wyjątkowy kunszt. Własny styl, dzięki któremu przygotowane przez niego reportaże stawały się jedynymi w swoim rodzaju zapadając w pamięć. I oczywiście ta czarna skórzana kurtka❗ Jego znak rozpoznawczy.

Do dziś wiele osób należących do pokoleń pamiętających pana redaktora Waldemara Milewicza z jego relacji dla „Wiadomości”, nie z nagrań archiwalnych, nie raz zastanawia się, jakby wyglądały – i co by w nich mówił obecnie❓🙄

Co byśmy usłyszeli❓

Jakie zdjęcia zobaczyli❓

Sama nie raz i nie dwa łapię się na tym, że zastanawiam się, jak wyglądałyby i czego dotyczyły kolejne reportaże z cyklu „Dziwny jest ten świat”❓🤔

Co powiedziałby nam dzisiaj, wczoraj, jutro o wojnie w Ukrainie – w tym o ostrzelaniu elektrowni atomowej w Zaporożu❓ Wcześniej na przykład o Arabskiej Wiośnie❓ Syrii❓ Katastrofie pod Smoleńskiem❓ Pojmaniu Saddama Husajna❓ Czy też egzekucjach – generała Sulajmaniago i libijskiego przywódcę pułkownika Muammara Kaddafego❓ Może o pożarze francuskiej Katedry Notre Dame, czy szeregu innych...

Zaryzykuję stwierdzenie, że najprawdopodobniej jestem jednym z ostatnich roczników mogących pamiętać programy Świętej Pamięci Pana Redaktora Waldemara Milewicza nie tylko z materiałów archiwalnych. Prawda jest taka, iż niektóre z nich kadry mam przed oczami pomimo upływu lat.

Szkoda, że nie poszedł śladem dzisiejszych „gwiazd” nie napisał książki, bo w przeciwieństwie do ich „dzieł” byłoby, po co sięgnąć❗ Z uwagą przeczytać oraz zastanowić się nad zawartymi w niej słowami, treściami. Wiadomo, że dziennikarz miał w planie ją napisać. Niestety nie zdążył😥.

Gdy jeszcze żył wiedziałam, że jeśli kiedykolwiek ta książka się pojawi będę musiała ją mieć i jak najszybciej przeczytać.

Życie, los okazały się przewrotne – Irak mający być najprawdopodobniej ostatnim etapem tej jego pracy dziennikarskiej okazał się w rzeczywistości jej zwieńczeniem. Stanowił jej ostatni akord. Ostatnia nuta. Zresztą redaktor Milewicz był, także pierwszym dziennikarzem, który wyjechał do Iraku

Pamiętam, jak media obiegło zdjęcie martwego dziennikarza w ostrzelanym samochodzie. Publikacja tych akurat zdjęć stanowiła szok, zresztą nie tylko dla mnie. Okazało się, że śmierć nie stanowi już tabu, można pokazać, upublicznić ciało zabitego człowieka, jak każdą inną fotografię. W mojej pamięci pozostaną również kadry z pogrzebu dziennikarza i zagrany utwór Depesch Moode „I feel you”.



Anna Hudyka

Komentarze

  1. Temo che questa guerra non terminerà mai!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi Olga!
      Olga, I don't know if it's true, but I was reading tonight that Putin is preparing for a second war - a civil war in Russia.
      Dear colleague I salute you!

      Usuń
  2. Troppo morti innocenti, tutto questo è davvero demoralizzante. Ciao Anna.
    sinforosa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Waldemar Milewicz was the first journalist to be in Iraq.

      Usuń

Prześlij komentarz

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi