Prawica pozamiatała w Hiszpanii

W Hiszpanii zakończyły się przyspieszone wybory parlamentarne odbywające się po tym, gdy premier Pedro Sanchez „obraził się” na obywateli swojego państwa.

I, co się okazało❓

Jest takie powiedzenie, według mnie bardzo słuszne, że pycha kroczy pierwsza przed upadkiem, a ten właśnie dotychczasowy szef hiszpańskiego rządu zafundował sobie sam.

Jeśli potwierdzą się dotychczasowe wyniki, wybory w tym pięknym śródziemnomorskim państwie sprawią niemały kłopot „elitom” brukselskim, „napsuje" krwi.

Zwyciężyła opozycyjna centroprawicowa Partia Ludowa (PP)  uzyskując pomiędzy 145, a 150 mandatów w 350-osobowym Kongresie Deputowanych, niższej izbie parlamentu.

Za nią uplasowała się Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) premiera Pedro Sancheza. Lewicowe ugrupowanie zdobyło między 113 a 118 miejsc w Kongresie.

Trzecia pozycja, 28 – 41 mandatów Sumar – blok wyborczy złożony ze skrajnej lewicy, w tym komunistów i partii Podemos.

Vox zajął czwarte zapewniając sobie od 24 do 27 miejsc w Kongresie Deputowanych. Co bardzo istotne to właśnie ugrupowanie polityka Santiago Abascala będzie kluczowym przy tworzeniu przez Partię Ludową rządowej koalicji. Król Filip VI desygnuje szefa PP Alberto Nuneza Feijo na premiera powierzając jednocześnie misję utworzenia rządu.

Jeśli sondaże potwierdzą się do Kongresu po 10 deputowanych wprowadzą też separatystyczne ugrupowania z Katalonii, Republikańska Lewica Katalonii (ERC) oraz Razem dla Katalonii (Junts). Odpowiednio 6 i 5 mandatów zapewniły sobie również baskijskie ugrupowania separatystyczne, EH Bildu i Nacjonalistyczna Partia Basków (PNV).