Dzisiaj pozostawiam środek Europy
przenosząc się na Półwysep Iberyjski, chociaż wiem, wiem, że dawno, bardzo
dawno nie było ani słowa o Włoszech (ale w niedługim czasie będzie), jednak w
tym momencie muszę wspomnieć o Hiszpanii.
Dlaczego, i co ciekawego dzieje
się właśnie tam❓
Porażka wyborcza obecnie
rządzących.
Hiszpanie w niedługim czasie
pójdą do urn, czekają ich przedterminowe wybory parlamentarne.
Gdybym była (bardzo) złośliwą
napisałabym w tym momencie, że pan premier Pedro Sanchez obraził się na wyborców
za to, jak (na kogo) zagłosowali w wyborach lokalnych i regionalnych w minioną
niedzielę. Dżentelmen podjął decyzję o skróceniu kadencji (pierwotnie wybory miały odbyć
się w listopadzie) i rozwiązaniu parlamentu, ponieważ jego krajanie
nie wyrazili poparcia dla Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE), której
jest sekretarzem generalnym. Ugrupowanie otrzymało 28,1 % głosów spośród tych,
którzy udali się do urn minionej niedzieli. Partia pana Sancheza zajęła drugie
miejsce, a zarazem zainkasowała spory spadek w porównaniu z rokiem 2019 (gdzie realnie patrząc nie była rzeczywistym zwycięzcą, bo większe poparcie otrzymały
partie prawicowe, konserwatywne).
Hiszpański premier swą decyzję o
rozwiązaniu parlamentu, a zarazem przedterminowych wyborach, które odbędą się
23 lipca ogłosił w specjalnym, transmitowanym przez media wystąpieniu. Socjaliści zdali sobie sprawę,
że dalsze przeciąganie liny tylko pogłębi skalę porażki.
W tym momencie w Hiszpanii
zapowiada się ciężka praca lewej strony, by pokonać prawicę, której poparcie wśród
społeczeństwa wzrasta.
Mówiąc o panu Pedro Sanchezie
przypominam również rok 2020, kiedy to ciemne chmury zawisły nad jego głową.
Komentarze
Prześlij komentarz