Flagi i tweet to puste frazesy - Polacy chcą uczciwości!

Wczorajszy dzień to 77. rocznica Powstania Warszawskiego. Dla mnie nie tyle zbrodni, co: ludobójstwa, zbrodni wojennej i przeciw ludzkości - wszystkich razem. Winnymi tego barbarzyństwa są zarówno Niemcy (bo nie żadni Naziści, skończmy z głupią hipokryzją i tzw. poprawnością polityczną – czymkolwiek ona zresztą tak naprawdę jest❗), jak i w tym samym stopniu decydenci o wybuchu oraz zgodzie, by w tej rzezi uczestniczyły DZIECI❗❗❗🤬 To najgorsza ze zbrodni❗❗❗ Zwłaszcza, że wykonana rękoma Ich ukochanej Ojczyzny❗❗❗😡






O czymś takim nigdy, przenigdy się nie zapomina❗ NIE WOLNO I generał Władysław Anders powiedział PRAWDĘ❗❗❗

Niech nawet nikt nie próbuje przekonać mnie, że jest inaczej❗❗❗

Skończmy z naiwnością i głupotą, bo wystarczyło logicznie pomyśleć.

Realizm, a nie megalomania, marzenia o staniu się częścią historii (dla mnie raczej w roli współtowarzysza zbrodni) kosztem życia tysięcy dzieci i młodych ludzi mogących być w przyszłości kwiatem rodzimego społeczeństwa❗

Wielokrotnie wypowiadałam się w tej kwestii – nawet w ostatnim poście.

Wczoraj w rocznicę ludobójstwa ambasador Niemiec w Polsce pan Arndt Freytag von Loringhoven napisał na Twitterze:

Dziś flagi przedstawicielstw w Polsce opuszczone są do połowy masztów-na znak głębokiego bólu i wstydu z powodu okrutnych zbrodni niemieckiego okupanta w walce z ludnością Warszawy podczas Powstanie Warszawskie. Wraz z premierem @landnrw uczciliśmy w Warszawie pamięć ofiar.”

Mój komentarz❓

Oto on – krótko i treściwie (a do rozwinięcia tematu zapraszam w moich artykułach na temat PW i 2 Wojny Światowej):

Dziękuję bardzo serdecznie panu Ambasadorowi za tak „wzniosły tekst”, wzruszyłam się. Oczywiście to sarkazm. Specjalny.

Kilka słów będących zwykłymi, najzwyklejszymi frazesami i spuszczone flag nic nie kosztują. Zresztą w prawdziwość tych padających z niemieckiej strony mimo największych chęci uwierzyć jakoś nie mogę.

Jeśli są rzeczywiście płynącymi z serca bardzo dobrze, iż są wstyd i ból, bo jest się czego wstydzić. Czas jednak na zadośćuczynienie wraz z realnym naprawieniem krzywd oraz zniszczeń, których dokonali. Niech Niemcy usiądą z nami do stołu, jak uczciwi ludzie, i porozmawiajmy o odszkodowaniu❗

Cóż Panowie... Macie akurat doskonałą, niepowtarzalną okazję pokazać, że rzeczywiście czujecie się w obowiązku wobec Polski i Polaków za bestialstwa dokonane ze strony Waszej ukochanej Ojczyzny oraz najbliższych.

Reparacje wraz ze zwrotem dzieł sztuki, które niemieccy złodzieje i oprawcy zrabowali, najzwyklej w świecie ukradli w czasie II wojny światowej. Powtarzam: puste gesty nic absolutnie NIC nie znaczą❗

Wiele można wybaczyć, lecz w mojej opinii nie wszystko. Natomiast pamięć i tak pozostaje – nawet, jeśli owo wybaczenie jest. Nie można podać komuś ręki (to, także jest gest❗) i powiedzieć „wybaczyłem ci”, kto słowa przepraszam nie czuje, nie ma autentycznie w jego sumieniu❗

Panie Ambasadorze naprawdę nie można wybaczyć, jeśli współtowarzysze broni pana ojca zamordowali 6 mln Polaków, a wy (w tym Pan) nie widzicie powodu, by zadośćuczynić za ich zbrodnie❗

Powtarzam również: czekamy na MATERIALNĄ REKOMPENSATĘ, adekwatnych odszkodowań (zaznaczam jednak, aby nie mylić reparacji wojennych z odszkodowaniami dla ofiar niemieckich zbrodni), zwrócenie zagrabionego mienia w CAŁOŚCI oraz zapłaty za odbudowę Warszawy.

Pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jeden fragment. Tym razem pochodzi z książki Jacka Pałkiewicza pt. „Dubaj”. Nie to nie pomyłka wspomniany przeze mnie tytuł, bo w publikacji pojawia się też temat zniszczeń jakie dokonano w Warszawie podczas powstania. Mówiąc o naszej stolicy autor pisze, że swego czasu była jednym z największych projektów architektonicznych na świecie”.

Na kolejnych stronach porównuje również Warszawę do Dubaju:

Gdy tak przemierzamy metropolię, nie sposób nie unosić głowy, by sprawdzić z niedowierzaniem, jak wysoko w niebo strzelają wieżowce. Oddanie do użytku każdego z nich rozgłaszane było na cały świat. Bo Dubajczycy nie tylko budują, ale potrafią to doskonale rozpropagować.

Nie wszyscy umieją się tak dobrze sprzedać.

My, Polacy, nigdy nie potrafiliśmy tego robić. Nie potrafiliśmy nawet dobrze opowiadać o naszych „cudach”. Na przykład o odbudowie powojennej Warszawy, określanej swego czasu jako jeden z największych projektów architektonicznych na świecie. Pewien architekt, stojąc w 1945 roku na jej zgliszczach, powiedział podobno, że trzeba stu lat, żeby się podniosła z ruin. Warszawiacy i przyjezdni dokonali cudu w ciągu lat kilkunastu – siłami społecznymi i politycznymi dźwignęli miasto zbombardowane bardziej niż Drezno, Londyn czy nawet Hiroszima, która stała się symbolem niewyobrażalnej tragedii wojennej.” 


Do diabła po ludzku pewnych rzeczy wybaczyć po prostu nie można!!!


Reszta stanowi wyłącznie frazesy.

Zwłaszcza, że był już w przeszłości pewien niemiecki polityk, zresztą kanclerz, który zwał się Helmut Khol i za zbrodnie swojego narodu przepraszał Polaków, a po jego śmierci okazało się, iż wśród swych wielu zajęć sporo miejsca zajmowała pomoc rodzinom oprawców – w tym także samym SS-manom. 


Zmierzch ikony


Szanowny Panie Ambasadorze, ulżyło by Wam Niemcom w bólu i pozbylibyście się wstydu, mogąc spojrzeć nam Polakom w oczy, jednak do tego jest niezbędne to, co napisałam powyżej.

Zauważam, że kiedy rozpoczyna się rozmowa właśnie o tym żaden niemiecki polityk już tak bardzo Polski i Polaków nie żałuje. Powstanie Warszawskie było zbrodnią wojenną bez precedensu, której skutki w Polsce są odczuwalne do dziś(❗).

Puste, nic nie znaczące tak naprawdę gesty, za którymi nie idzie żaden czyn mają wystarczyć❓

NIE❗❗❗ W żadnym wypadku❗❗❗

Jeszcze jedno, by wszystko było jasne i klarowne: Polska NIGDY REPARACJI SIĘ NIE ZRZEKŁA❗❗❗ Fakt ten można sprawdzić nawet samemu w odpowiedzi polskiego rządu do ONZ.

W porównaniu z tym, czego Niemcy dopuścili się podczas II wojny światowej, śmierci milionów niewinnych ludzi, bezbronnych dzieci, wszystkiego i tak żadne pieniądze nie są w stanie wynagrodzić. Nie da się tego wybaczyć ani zapomnieć, ale ze strony kraju Pana Ambasadora nie ma absolutnie żadnego zadośćuczynienia dla rodzin Polaków (to, co z wielką łaską dali to nic)❗

Trudno to nazwać zbrodnią okupanta - to ludobójstwo❗❗❗ ISTNE BARBARZYŃSTWO❗❗❗🤬😥

A teraz przypominam (a być może niektórych informuję) kim był ojciec obecnego ambasadora Niemiec w Polsce pana Arndta Freytaga von Loringhovena: „dżentelmen” Bernd Freytag von Loringhoven zmarły 27 lutego 2007 w Monachium był ni mniej, ni więcej tylko jednym z najbliższych towarzyszy Hitlera. Generał Bundeswehry. Major Wehrmachtu podczas II wojny światowej, adiutant szefów sztabu Oberkommando des Heeres: generałów Heinza Guderiana i Hansa Krebsa (1944-1945). W kwietniu 1945 roku został oficerem personelu odpowiedzialnego za przygotowanie raportów dla Adolfa Hitlera, a praca ta wymagała stałej obecności w jego otoczeniu.

Ojciec dyplomaty w 1939 roku, gdy Niemcy atakowały Polskę, pracował w sztabie I Dywizji Pancernej, która zdobywała Częstochowę i Radomsko, a 5 września mordowała cywilów m.in. we wsiach Krzyżanów i Cekanów, uczestniczyła również w szturmie na Warszawę. Rozkaz Hitlera dla niemieckich wojsk walczących z Powstańcami brzmiał: „Każdego mieszkańca należy zabić. Warszawa ma być zrównana z ziemią jako zastraszający przykład dla całej Europy”.

I jeszcze kilka faktów o ojcu obecnego pana Ambasadora:

Niedługo przed samobójstwem niemieckiego dyktatora uciekł jednak z berlińskiego bunkra i został aresztowany przez wojska brytyjskie. Nie został uznany za zbrodniarza wojennego, a po zwolnieniu kontynuował karierę w Bundeswehrze, osiągając nawet stopień generała. Jak przypomniano, przed śmiercią opowiedział w rozmowie z BBC o swoich przeżyciach. Bernd Freytag von Loringhoven jako wojskowy twierdził, że nie był zwolennikiem partii nazistowskiej.

60 lat po śmierci Hitlera pytany o to, jakim go zapamiętał, mówił:

Był strasznym stworzeniem. Tak, istotą, ale istotą pełną zła i okrucieństwa… był potworem”.

Wspomnienia te skomentował na Twitterze wiceminister Zbigniew Gryglas.

Był potworem” ale nie przeszkadzało mu by mu służyć? 

Więcej tutaj: 

Kandydat na ambasadora Niemiec w Polsce. Kim był jego ojciec? To adiutant Hitlera, który uciekł z bunkra: "Był potworem"


I jeszcze taki fragment z wypowiedzi Pana Ambasadora Arndta Freytaga von Loringhovena z września 2020 roku: 


Ambasador Niemiec: Mój ojciec pewnie wiedział o zbrodniach Wehrmachtu


Rozumiem, jak wciąż żywe są w Polsce uczucia z powodu zbrodni, których dopuściły się nazistowskie Niemcy w Polsce. Jeżeli chodzi o mojego ojca, to może podkreślę, że wstąpił do Reichswehry również dlatego, że to zwalniało go z nacisków przyjęcia legitymacji NSDAP. Takie było wtedy prawo. Pod koniec wojny służył jako adiutant szefa sztabu generalnego. W tej roli był też w bunkrze Hitlera (…) Kto może powiedzieć, jak my byśmy się zachowali w totalitarnej dyktaturze? To było pokolenie wychowane w duchu pruskiego militaryzmu, przywykłe do bezwzględnego posłuszeństwa. Nigdy nie wspierał nazizmu, ale jednocześnie był przekonany, że jego obowiązkiem jest walka za swój kraj, nawet jeśli ta wojna była prowadzona od pierwszego dnia zbrodniczo, również przez części Wehrmachtu .

Mój ojciec pewnie wiedział o zbrodniach Wehrmacht (...)” 



graf. https://wpolityce.pl/historia/514249-kandydat-na-ambasadora-niemiec-w-polsce-kim-byl-jego-ojciec



Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi