Ponowne odkrywanie Perły Małopolski :)


Wtorkową wycieczkę w Perle Małopolski, jak nazywam Kraków, rozpoczęłam w Galerii Krakowskiej.

Jak większość kobiet zakupom nigdy z reguły nie mówię „nie”. Lubię zobaczyć, co nowego wisi na wieszakach i leży na sklepowych półkach. Wczoraj, jednak miała pierwszeństwo, gdyż chciałam sprawy te załatwić szybko i zająć się tym, po co przede wszystkim przyjechałam do tego pięknego miasta.




w Pijalni Czekolady Wedla :)




Jak pomyślałam, tak zrobiłam i po dwóch godzinach „buszowaniu” pomiędzy kolejnymi sklepami udałam się na Rynek tradycyjnie do Pijalni Czekolady E. Wedla. Nie mogłam sobie odmówić tego szczególnego smakołyku. Tym razem delektowałam się ciepłą mleczną czekoladą z płatkami róż. Jak zawsze zostałam wspaniale przyjęta przez obsługę. Dla pewnego Pana (niestety nie znam Jego imienia i nazwiska 🙁 ) należą się bardzo duże podziękowania, ponieważ nie mogąc zdecydować się, który smak wybrać poprosiłam o polecenie mi jakiejś! Była cuuudoowwnnaa. Pierwszy raz w dzisiejszym poście powiem: dlaczego w mojej Dąbrowie Tarnowskiej nie ma Pijalni Czekolady E. Wedla???? Byłabym jej stałym klientem 😊









Po słodkościach udałam się do Domu Strachów Lost Souls Alley na ul. Floriańskiej 6.

I tu akurat fajna sprawa. Pierwotnie moja wizyta w Krakowie miała wyglądać inaczej. Zmieniłam ją podczas niedzielnego surfowania w Internecie sprawdzając, jakie atrakcje dla turystów przygotował Kraków, a ja jeszcze ich nie widziałam. Tak trafiłam na wspomniany Dom Strachu wiedząc już, że to obowiązkowy punkt programu i złożyłam od razu rezerwację!

Nie zawiodłam się 😊









Super miejsce, które gorąco polecam będącym w Krakowie! Program trwa kilkadziesiąt minut wartych poświęcenia. Wprawdzie każdy wie, że są tam tylko aktorzy odgrywający dla odwiedzających swoje rolę, nic złego nikomu się nie stanie, ale momentami można poczuć się, jak w prawdziwym horrorze. Podskoczyć adrenalinie „pomagają” efektowne dźwięki i efekty specjalne. Do tego ciemność lub praktycznie ciemność i zagadki lub zdania do wykonania, by przejść do kolejnego pomieszczenia. Czekając na wejście dochodziły do mnie krzyki biorących udział w „przygodzie”, jednak nie myślałam, że moje usłyszą inni... Dziś z niepokojem myślę o przyszłych zdjęciach 😊 Niesamowity nastrój horroru połączony z escape room'em.

Dodam, że program oferowany odwiedzającym, co jakiś czas ulega zmianie, są też specjalne pokazy z różnych okazji. Będąc w Krakowie na pewno to miejsce odwiedzę ponownie. Cena biletu wstępu nie przesadzona, a ja pytam ponownie: dlaczego domu strachu nie ma w Dąbrowie Tarnowskiej❗❓❗❓❗❓❗❓








Dalej udałam się do HistryLandu na Placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego mieszczącego się w budynku Dawnego Dworca. Można przeżyć tam niesamowitą lekcję historii, a jak dla mnie swego rodzaju powrót do dzieciństwa, którego ważną część stanowiły właśnie klocki Lego  😊
Również i to miejsce polecam do zwiedzenia – zarówno: dzieciom, młodzieży, jak i starszym oraz tym za historia nieprzepadającym. Zobaczymy misternie zbudowane z klocków Lego ważne dla Polski miejsca – zarówno w kraju, jak poza nim. Są np. 1 września 1939 r. i ostrzał Westerplatte lub genialne odwzorowanie bitwy pod Grunwaldem. Budowle z tysięcy klocków z dbałością nawet o najmniejszy szczegół robią imponujące wrażenie na każdym. Oprócz makiet prezentowane są filmy na ich temat. Możemy zobaczyć i usłyszeć pasjonującą lekcję historii, a np. przy Jasnej Górze zwiedzić ją dzięki okularom viar. Wszystko przy bardzo fajnej scenerii i świetle, które w niektórych przypadkach można ustawiać samemu poprzez ruch ręką. Dodatkowo na specjalnych multimedialnych ekranach przeczytamy, co widzimy, dzieci natomiast mogą pobawić się klockami, a chętni je zakupić.
W budynku mieści się, także Galeria Figur Stalowych.








Pierwsze miejsce na świecie, gdzie stalowe rzeźby tworzy się z elementów pochodzących z recyklingu złomu stalowego i są wyłącznie dziełem rąk ludzi. Fantastycznie, a mnie cieszy, że wśród eksponatów Mistrz Yoda 😊

Po zwiedzaniu postanowiłam zrobić sobie przerwę na małe „co nieco”, jak mawiał Kubuś Puchatek. Obiad zjadłam w znanej krakowskiej, najstarszej w tym mieście restauracji z kuchnią węgierską „Balaton” na ulicy Grodzkiej. Obchodzi ona w tym roku Jubileusz 50-lecia istnienia 😊 Tak, jak przeważnie będąc tutaj zamówiłam placki ziemniaczane po węgiersku, które są najlepsze w Krakowie. Mówię to jako osoba z drugiego pokolenia wśród najbliższych mi ludzi, a porcje są też tak duże, że połowę małej poprosiłam o zapakowanie na wynos. Do tego obsługa bardzo przyjemna na bardzo wysokim poziomie.









Niestety długo nie mogłam delektować się klimatem „Balatonu”, ponieważ czkały kolejne punkty programu. Najpierw: tradycyjnie Wawel, później Kościół Mariacki, spacer Sukiennicami pomiędzy stoiskami, a wieczór zakończony na zewnątrz jednej z kafejek na Starym Mieście różowym winem.







zdj. Anna Hudyka


Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi