W niedzielę już
po raz piąty w naszym kraju wystąpiła legendarna grupa The Rolling Stones.
Zrobiła to w ramach trasy „No Filter Tour”. Może nie byłoby w tym nic
zaskakującego, bo muzycy przecież jeżdżą po świecie koncertując, gdyby nie fakt,
że dzień wcześniej na Facebooku do Micka Jaggera zwrócił się były prezydent Lech
Wałęsa. Poprosił wokalistę o… wsparcie Polaków sprzeciwiających się
"niszczeniu niezależności polskich sądów". Podczas koncertu piosenkarz
powiedział: „Polska to piękny kraj, jestem za stary, żeby być sędzią, ale na
tyle młody, żeby śpiewać”.
No i cóż?
Oczywiście Lech Wałęsa, partie opozycyjne oraz niektóre media „odgwizdały” wielki
sukces „obrońców demokracji i sądownictwa”. Tylko, że owe zdarzenie ja akurat przyjęłam
całkiem odmiennie.
Po pierwsze naprawdę
trzeba mieć wiele złej woli oraz manipulacji, aby odebrać wypowiedź rockmana
jako poparcie dla byłego prezydenta. Słowa, które wypowiedział uważam jako niechęć
do opowiadania się za żadną za stron. Gdyby już jednak ktoś próbować je jakoś
interpretować to prędzej można je uznać jako poparcie dla obecnego rządu.
Dlaczego? Ponieważ muzyk chciał dać do zrozumienie, że wiek może uniemożliwiać
sędziom wypełnianie swoich zawodowych obowiązków. Zresztą ani słowem nie
wspomniał o Lechu Wałęsie i jego apelu (nie mówiąc już o tym, żeby wyraził chęć
np. spotkania się z nim). Pragnę, także zauważyć (a co niektórym zwrócić
uwagę!) Stonesi oprócz tego że są genialnym zespołem rockowym to mądrzy i
znający życie ludzie, którzy chociażby poprzez wzgląd na swoje lata przeżyli
niejedno oraz byli świadkami wielu rzeczy i wydarzeń. Raczej ostatnim, na co
mają ochotę jest wplątywanie się w jakiekolwiek konflikt (tym bardziej nie
mającymi z nimi absolutnie nic wspólnego!). Micke Jagger inteligentnie, a
zarazem dowcipnie, rzucił zdanie ze słowem „sędzia”, co tylko i wyłącznie rozbawiło
fanów - tyle w temacie. Ponadto w tym, co powiedział chciał zauważyć, że mając
75 lat jest po prostu zbyt wiekowym człowiekiem na wykonywanie wspomnianego
zawodu, ma tego całkowitą świadomość, jak również doskonale zdaje sobie sprawę,
że sprawowanie owej funkcji byłoby najprawdopodobniej fikcją. Nie ma co
„nadmuchiwać” tematu i wkładać komuś w usta słów, których nie wypowiedział.
Zaznaczę
jeszcze jedno, na co chyba nikt nie zwrócił uwagi – mianowicie „marketing”. Nie
wierzę, że słowa Micka Jaggera były spontanicznymi - były dokładnie przemyślanymi.
Jedna z podstawowych zasad show-biznesu brzmi: „nie ważne jak mówią, ważne,
żeby nie pomylili nazwiska” i nie oszukujmy się, to samo zaistniało w tym
przypadku. O piosenkarzu i koncercie jest głośniej niż byłoby bez owego cytatu
– czyli ma miejsce dodatkowa reklama, głośne, krzykliwe nagłówki w mediach, co
nakręca „karuzelę”: sprzedaż płyt, gadżetów związanych z grupą, z których
muzycy pobierają tantiemy, wywiady itd. Micke Jagger to przede wszystkim muzyk.
Nie mówię, że nie interesuje się polityką, tym, co dzieje się na świecie, ale
ważne są dla niego na pewno przede wszystkim sprawy związane ze swoją Ojczyzną,
miejscem, gdzie żyją jego bliscy, a nie państwo na drugim końcu świata, z
którym tak naprawdę nie ma nic wspólnego.
Powtórzę: czy wyraził chęć spotkania z Wałęsą? Czy wystosował specjalne
zaproszenie, żeby był on gościem honorowym na koncercie? Czy w końcu wymienił
jego nazwisko ze sceny albo do dziennikarzy? Na wszystkie pytanie odpowiedź
brzm „NIE”! Dlatego nie róbmy kolejnej legendy z niczego!
Komentarze
Prześlij komentarz