W dniu
wczorajszym (a właściwie kilka godzin temu) na portalu internetowym www.onet.pl przeczytałam dane na temat katolicyzmu w Polce opublikowane
przez Główny Urząd Statystyczny za miniony,
rok 2017. Według przeprowadzanych rok rocznie badań ukazujących statystyki w „Małym
Roczniku Statystycznym” do Kościoła rzymskokatolickiego należy w naszym
kraju 32.910.865 osób w 10.263 parafiach, duchownych jest 30.807 - w tym 64
księży Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego.
Tylko katolicyzm w Polsce jest tak naprawdę fikcją. Jedną wielką
nieprawdą.
W Polsce do przynależności do Kościoła
katolickiego przyznaje się znakomita większość obywateli. Tylko, że co jak co,
ale akurat te badania nie są w żaden sposób miarodajne i obiektywne. Zwłaszcza
jeśli chodzi o wsie i małe miasteczka.
Nie jest żadną tajemnicą, że do kościołów uczęszcza coraz mniej wiernych,
także i w Polsce.
Mówiąc o naszym kraju, głównie w małych
miasteczkach i na wsiach, gdzie wszyscy się znają i wiedzą o sobie wszystko (a
takich regionów jest bardzo wiele) jesteśmy niemymi świadkami sytuacji, że ludzie
chodzą na niedzielną mszę, bo „co powiedzą inni?”. Co powie: sąsiad, kolega,
być może pracodawca, nauczycielka dziecka, a nawet sam ksiądz proboszcz. Druga
część prawdziwie wierzących katolików to dzieci i nastolatki wysyłane przez
rodziców do kościoła – będący na mszy, jak to się mówi „z przymusu” oraz osoby
robiące to z tzw. przyzwyczajenia – i mówię akurat o tej „dorosłej” części
populacji. Ale znam też i takich udających się na Eucharystię, przyjmujących
sakramenty, ale uważających, że np. po śmierci nic nie ma, kończy się nasze
życie i tyle.
O tym, jakimi jesteśmy katolikami wystarczy
też po niedzielnej mszy spytać się uczestniczącego w niej o czym było kazanie
lub Ewangelia? Pomijam pytania o inne kwestie związane z wiarą i religią. Wielu
naszych rozmówców tak jest zainteresowana nabożeństwem, że nie są w stanie
odpowiedzieć. Osoby te w kościele, co chwilę spoglądają na zegarki myśląc, żeby
godzina wreszcie minęła i można było mieć już „czas wolny”, wrócić do domu,
odpocząć lub zająć się swoimi sprawami.
Ja zadałabym inne pytanie: ilu Polaków tak
naprawdę wierzy w to, co mówi religia katolicka żyjąc w zgodzie z jej
nauczaniem? Ale i tu do wyniku badania też śmiem być nastawiona negatywnie.
Dlatego też w żaden sposób to niedzielne nie daje miarodajnej odpowiedzi o
religijności Polaków, która śmiem twierdzić jest naprawdę znikomą.
Dlaczego?
Odpowiadających na postawione przeze mnie
wyżej pytanie pogrupowałabym. Część osób przez wzgląd na tzw. poprawność
polityczną opowiedzą, że oczywiście są wierzącymi, chodzą do kościoła,
przyjmują sakramenty i żyją w zgodzie z nauczaniem religii katolickiej.
Drugą grupą będą ci rzeczywiście wykonujący
powyższe czynności tylko, że gdyby sprawdzić ten ostatni to byłby dramat.
Byłaby tragedia, bo czy prawdziwy katolik: obmawia, plotkuje, oczernia, wyzywa
ludzi, ubliża im najróżniejszymi przekleństwami, po pijanemu (albo nawet będąc
trzeźwym) maltretuje żonę i dzieci, zazdrości, z domownikami żyje jak
przysłowiowy pies z kotem, a nawet nie raz padną z jego ust życzenia choroby a
nawet śmierci drugiemu bliźniemu - w tym osobie znanej tylko z mediów? Chyba, a
raczej na pewno nie. Pomijam już sprawę przestępstw, których nie raz
dopuszczają się osoby, o których najbliżsi, czy sąsiedzi, znajomi (a nawet nie
raz oni sami) mówią, że to był przecież „taki dobry człowiek, gorliwy katolik”.
Nie wspominam, także o tych „prawdziwych katolikach” przyjmujących Komunię św.
popełniając – nawet zdarza się, że kilkadziesiąt minut wcześniej, jeden z wymienionych
powyżej grzechów dodając do nich kolejny - świętokradztwo? Proszę mi wierzyć
znam nie jedną taką osobę. I właśnie oni zostali, także pozytywnie odnotowani.
Niestety cechą wielu z nas jest oszukiwanie.
Przykre, że nie potrafimy być w porządku nawet wobec samego siebie. Osobiście
nie jest dla mnie ważne: jaką religię wyznajesz (czy w ogóle jakąś?), czy
chodzisz do kościoła, ale jakim jesteś człowiekiem? Czy w ogóle jesteś
człowiekiem, bo nie jest nim ten, kto wyglądem przypomina istotę ludzką i ma 23
pary chromosomów. Dla mnie liczy się przede wszystkim: CZŁOWIECZEŃSTWO!
Śmiem twierdzić, że nie jedna z osób nie chodzących do kościoła jest lepszym
człowiekiem i paradoksalnie żyje bardziej w zgodzie z tymi prawdziwymi
wartościami chrześcijańskimi niż ten jakże bardzo gorliwy katolik idący co
tydzień na niedzielą mszę.
Komentarze
Prześlij komentarz