Są takie wydarzenia w przypadku, których po mimo
upływu czasu moje słowa o nich nie mogą być inne, w wielu sprawach niestety… Zanim
jednak to, co przede wszystkim chcę przekazać kilka słów wstępu. Oto on:
WSTĘP:
Za kilka dni
obchodzić będziemy drugą rocznicę Światowych Dni Młodzieży, które pod
przewodnictwem papieża Franciszka odbywały się w Krakowie i trwały od 26 do 31
lipca 2016 r. Wydarzenie mające miejsce co dwa, trzy lata to swoiste święto
młodych ludzi z całego świata. Wbrew pozorom nie tylko katolików, a zapoczątkował
je w 1985 r. papież Jan Paweł II. Inicjatywa ta uważana jest jako jedna z
najważniejszych pontyfikatu i każdorazowo przyświeca jej specjalne hasło - w
Polsce były to słowa: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia
dostąpią (Mt 5,7). Według statystyk uczestniczyło w nich ponad 3 mln
osób ze 187 krajów. Najwięcej, bo ponad 5 mln, było w Manili w 1995 r. Hymnem ŚDM
jest pieśń autorstwa zmarłego w grudniu 2015 r. ojca Jana Góry pt. "Abba,
Ojcze". Dziś jednak ponownie nie jest moim zamierzeniem opisywanie
całej genezy tego wyjątkowego święta młodych, bo chcę powiedzieć coś innego.
ŚDM
są pełnymi żywiołowości, spontaniczności i radości spotkaniami reprezentantów młodego
pokolenia z papieżem. Mają postać olbrzymiego festiwalu religijnego skupiającego
ludzi z całego świata, którzy chcą wspólnie spędzić czas i modlić się. Towarzyszą
temu: pikniki, koncerty, wspólne modlitwy, medytacje. Po za tym nie wolno nie
wspomnieć, że osoby te poznają się, zapadają liczne znajomości i przyjaźnie,
nawet na całe życie. Najbardziej podkreślanym i powszechnie znanym motywem jest
jedność i wielokulturowość. Ilość flag i innych wizytówek państw są dowodem na uczestnictwo
reprezentantów z każdego, nawet najdalszego zakątka Ziemi. W 2016 r. pierwszy raz
w historii przybyli młodzi z m.in.: Sudanu Południowego, Palestyny, Bangladeszu
i Kiribati - wyspiarskiego państewka położonego na Oceanie Spokojnym. Wiele z nich
osób mogło stać stało się świadkami Światowych Dni Młodzieży dzięki pomocy i
sponsorom (nawet z innych krajów). Podczas wydarzeń pielgrzymi wymieniają się
flagami, koszulkami, krzyżykami i innymi przedmiotami związanymi z wiarą.
Młodzież
przybywającą z odległych zakątków kuli ziemskiej goszczą parafie. Dla wielu z
nich domem zanim wyruszą na spotkania z papieżem stają się te prywatnych ludzi.
Odbywają się wspólne spotkania, zabawy, festyny. Młodym ludziom stara się też
ukazać historię i kulturę kraju oraz najważniejsze
miejsca regionu. Temu wszystkiemu towarzyszy wspólna modlitwa, medytacja i
czytanie Słowa Bożego. Królują: dobroć, miłość – oczywiście w odpowiednim tego
słowa tutaj znaczeniu do Boga i bliźniego, przyjaźń, miłosierdzie, radość,
szczęście. Młodość obecna jest w każdym niezależnie od daty urodzenia zapisanej
w dowodzie osobistym. Nic nikogo nie dzieli, a wprost przeciwnie – łączy. Chwile
te są niezapomnianym przeżyciem dla każdego ich uczestnika. We wszystkim tym bierze
udział lokalna społeczność, a zwłaszcza, co nie powinno dziwić młodzież.
Właśnie podczas tego czasu zawieranych jest wiele przyjaźni. O przygotowania
dbają organizatorzy wydarzenia na niższych szczeblach - zarówno kościelne, jak
też samorządowe przy pomocy wolontariuszy.
Tyle wstępu zanim padnie
to, co przede wszystkim chcę w dniu dzisiejszym przekazać. Pozwolę sobie
zamieścić słowa, które napisałam dwa lata temu po Światowych Dniach Młodzieży.
Dlaczego to zrobię? Dlatego, bo niestety te słowa w niczym nie straciły na
swojej aktualności. Oto one:
SŁOWA, KTÓRE CHCĘ PRZEKAZAĆ:
(…) Oglądając powitanie papieża
Franciszka w Krakowie przez młodzież, te setki tysięcy, a może nawet ponad
milion osób, a następnie niedzielną Mszę świętą w Brzegach miałam mieszane
uczucie. Wielu zaskoczonych moimi słowami zapyta mnie, dlaczego nie odczuwałam
radości podobnie, jak tamci młodzi ludzie, dla których to jedno z
najważniejszych przeżyć w życiu? Jak w ogóle mogłam mieć prawo do „mieszanych
odczuć”? Odpowiedź jest prosta: bolało mnie, było mi przykro, bo popatrzyłam w
przyszłość, co po Światowych Dniach Młodzieży?
Co zobaczyłam?
Właśnie przerażające jest
to, czego nie zobaczyłam!
Nie było miłosierdzia w stosunku do
bliźniego, który według Pisma Świętego i nauczania Kościoła Katolickiego jest
naszym bratem.
Nie było miłości na świecie i pokoju.
Nie było sprawiedliwości społecznej,
o której tyle mówi do nas papież
Franciszek. Zamiast tego: nienawiść, ból, wojny, brat przeciwko bratu,
obłuda, wyzysk społeczny, w dalszym ciągu coraz większa przepaść pomiędzy
bogatymi, a biednymi i pełne hipokryzji twarze rządzących, którzy, gdy tylko
coś złego ma miejsce potrafią wylewać „krokodyle łzy” i pięknie mówić.
Właśnie, dlatego
oglądając te wszystkie relacje, będąc ich świadkiem było mi przykro. Młodość
jest piękna, pełna ideałów, marzeń o lepszym świecie, że są na nim ludzie chcący
naprawdę jego dobra, zmiany, a my możemy w tym pomóc. Niestety życie weryfikuje
to wszystko i pokazuje, że wcale tak nie jest. My młodzi nie mamy na to szansy,
nawet najmniejszej, i nie jest tak z naszej winy! Nie pozwolą na to rządzący,
tak naprawdę każdego szczebla, największe światowe koncerny, pieniądz, banki, politycy,
rządy państw – w tym tych najbogatszych, UE, Bank Światowy, NATO, czy nawet i
za to zaraz posypią się na moją głowę gromy, że wymienię ONZ i wiele innych
organizacji międzynarodowych. Nie pozwolą też hierarchowie kościelni
najważniejszych religii (może po za Buddyzmem, ale to jest przede wszystkim
filozofia). Mówiąc o katolickiej to niestety sam papież Franciszek to za mało
zwłaszcza, gdy głoszone przez Niego słowa o tym, że kościół powinien być ubogi,
sprawiedliwy, miłosierny, kapłani wyjść do ludzi, stać się bardziej ludzcy
wywołuje u wielu z nich purpurę na twarzy z wściekłości, a On sam jest dla nich
niczym heretyk. Jednym słowem na zmianę, o którą apeluje papież Franciszek –
chyba dziś ostatni, a przynajmniej jeden z ostatnich sprawiedliwych ludzi na
świecie, i wierzą w to miliony młodych nie pozwoli światowa finansjera. Dlatego
właśnie szlag mnie trafiał widząc nadzieję tych młodych i wiarę w to wszystko,
że mogą coś zrobić dla świata zwłaszcza mając oparcie w papieżu Franciszku, bo
wiem, że nic nie zrobią. Nie zrobią mimo najlepszych i największych chęci, bo
wyżej wymienieni na to nie pozwolą, a będzie wprost przeciwnie. Niestety mimo
wielu pięknych słów przez nas wypowiadanych i głoszonych na świecie nie
przestrzegane są ani prawa Boskie ani ludzkie!
Komentarze
Prześlij komentarz