Jest
takie powiedzenie, że krowa, która dużo ryczy daje mało mleka i
do niej, właśnie porównuję obecnie Iran.
Wczoraj
świat obiegła wiadomość, że w
czwartek irański generał Kasem Sulejmani – dowódca: specjalnej
jednostki irańskiej Gwardii Rewolucyjnej
Al-Kuds, a zarazem irackiej milicji Abu Mahdi al-Muhandis został
zabity. Zginął podczas ataku na lotnisku w Bagdadzie.
Zdj. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ghasem_Solejmani |
Jego nazwisko
figurowało na liście największych terrorystów. Pentagon obwinił
go za śmierć 608 żołnierzy amerykańskich w latach 2003-2011. Był
wpływową osobą nie tylko w Iranie stojąc na czele tamtejszego
wywiadu i tajnych operacji wojskowych, ale uznawany za jednego z
najbardziej zręcznych, niezależnych wojskowych. Panowało
przekonanie, że mógł zostać nowym najwyższym przywódcą
duchowo-religijnym. Iran, gdzie właśnie panuje trzydniowa żałoba,
uważał go za „generała cienia” - Zachód za: "władcę
marionetek" i "mistrza propagandy". W 2017 roku
Sulejmani znalazł się na liście 100 najbardziej wpływowych ludzi
„Tima”, a słowa zamieszczone o nim w tygodniku były
następujące: "Dla szyitów z Bliskiego Wschodu jest jak James
Bond, Erwin Rommel i Lady Gaga w jednym". Zginął na rozkaz
prezydenta USA Donalda Trumpa. Według wypowiedzi amerykańskiego
polityka – senatora Marco Rubio - Sulejmani miał spędzić ostatnie
dni życia na przygotowywaniu kolejnych ataków wymierzonych w
obywateli USA i ich sojuszników. Miał, także planować
przeprowadzenie zamachu stanu w Iraku na polecenie
duchowo-politycznego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chamenei.
Informacja o jego śmierci od razu stała się newsem numer 1 światowych mediów. W sumie
nie ma się czemu dziwić ja, jednakże skupiłam się na czymś
innym, mimo wszystko dla mnie ważniejszym.
W
każdym razie ku uciesze dziennikarzy mających o czym mówić i
pisać oraz wszelkiej maści autorytetów (w przeważającym
procencie tych od wszystkiego) i uczestników sceny politycznej, że
znów przed kamerami i mikrofonami wcielą się w rolę ”ekspertów”.
Ja
do obecnej sytuacji – irańskich protestów przeciw USA i ich
sojusznikom, prezydentowi Donaldowi Trupowi, mowie o odwecie i tak
dalej i tym podobne podchodzę ze spokojem, realizmem, jak napisałam
powyżej będzie dożo szumu i w zasadzie … tyle. Choć doskonale
zdaję sobie sprawę, że jest wielu pragnących wojny.
Dlaczego❓
Powiem
krótko:
Tak
naprawdę Iran nic nie zrobi❗ Ewentualnie prawie nic. Strategicznie
kraj ten nie ma skutecznego ruchu. Blokując cieśninę Ormuz uderzy
w Chiny importujące stamtąd duże ilości taniej ropy, których
gospodarka mówiąc kolokwialnie „wyłoży się” jednocześnie
pomagając Stanom Zjednoczonym.
Cóż, trzeba zwrócić uwagę na
pewien „szczegół” - USA na wzroście cen zarobi, gdyż jest
obecnie eksporterem ropy netto. Jeśli zamiast blokady cieśniny Iran
wykona spektakularny atak terrorystyczny ostatecznie przekona
wyborców amerykańskich, że fizyczne zlikwidowanie irańskiego
programu nuklearnego jest absolutną koniecznością, niezależnie od
własnych strat, więc wojna z Iranem stanowi wymóg. Można przy tym
w dużą dozą pewności założyć, że pan prezydent Donald Trump
tylko czeka na pretekst, aby przejąć irańskie złoża ropy.
Pamiętajmy, że to biznesmen, wiec nie dopuści do sytuacji z Iraku,
gdzie Irakijczycy mieli z niej dochody, a Stany Zjednoczone wydawały
– czyli de facto traciły – pieniądze na zapewnienie im
bezpieczeństwa. Pod rządami Donalda Trumpa cała irańska ropa
przynosiłaby dochody właśnie dla USA. Należy, także nie
zapominać, że obecny prezydent to jeden z tych przywódców, którzy
przede wszystkim myślą o swoim kraju, czyli Ojczyźnie i Rodakach
przez, co między innymi dla sporego grona światowych „elit”
jest największym wrogiem i marzą o odsunięciu go od władzy.
Wracając
do obecnej sytuacji geopolitycznej podstawowe pytanie brzmi: co zrobi Iran❓ Zobaczymy ale, jak dla mnie państwo to nie ma korzystnego ruchu.
Nawet,
gdyby jakimś cudem Iranowi udało się przeprowadzić ataki na
Amerykanów to odpowiedź USA będzie kilkukrotnie boleśniejsza.
Możliwości na militarny odwet Stany Zjednoczone mają
nieporównywalnie większe niż Iran, którego "najgroźniejszą"
bronią jest prezentowany obecnie światowej opinii ryk wściekłości.
Straszenie o użyciu atomu należy między bajki schować, gdyż,
gdyby do tego doszło to USA wraz z Izraelem – powiem dosadnie -
palą Iran żywym ogniem! I powtórzę: co innego jest straszyć
krzykiem pod własną krajową publikę, a co innego groźby
wprowadzić w czyn. A fakt wysłania przez USA żołnierzy do regionu to najnormalniejszy strategiczny ruch.
Dlatego
właśnie Iran porównałabym obrazowo do ratlerka lub ewentualnie
chihuahua potrafiących wyłącznie głośno szczekać, gdy znajdą
się obok sporo większego psa, powiedzmy... owczarka niemieckiego.
zdj. wiadomosci.gazeta.pl |
Komentarze
Prześlij komentarz