Już niedługo Wigilia

Już za kilkanaście godzin nadejdzie wigilia. Tak, jak napisałam wczoraj Boże Narodzenie upamiętniające narodziny Jezusa Chrystusa to święto miłości (a przynajmniej tak właśnie powinniśmy je odbierać!). To najbardziej rodzinny czas i żaden inny nie ma takiego nastroju. Dla wielu jest najpiękniejszym okresem w roku, a wspomniana przeze mnie wigilia najbardziej uroczystym dniem.  Właśnie, dlatego postanowiłam również i w tym momencie poświecić jej kilka zdań.

Słowo „wigilia” wywodzi się z języka łacińskiego oznaczając czuwanie. Wiąże się z czasami, gdy ludzie czuwali przed ważniejszymi świętami. W jej zwyczajach obecnych jest wiele elementów zaczerpniętych z pogańskich obrzędów, kiedy uważano ten dzień za magiczny.
Najważniejszą chwilą wigilii jest wieczerza, do której zasiada się całymi rodzinami. Rozpoczyna się ją, gdy wzejdzie pierwsza gwiazda a na stole kładzie siano. Łamiemy się opłatkiem składając wzajemnie życzenia. Następnie odmawia się modlitwę, czyta Ewangelię o narodzinach Jezusa i zasiada do kolacji. Dawniej były to potrawy z płodów ziemi i darów lasu, na wsiach zazwyczaj od 5 do 7 potraw, tylko u bogatszych gospodarzy 12. Należało spróbować każdej, aby nie zabrakło jej w następnym roku.
Dawniej wieczerza odbywała się w obielonej wcześniej wapnem izbie nazywanej białą. Nogi stołu skręcano powrósłami ze słomy, czasem łańcuchem dodając siekierkę lub metalową część pługa, co miało zapewnić bezpieczeństwo. W rogu izby stawiano snop niemłóconego zboża. Opłatek i potrawy z wigilijnego stołu podawano też zwierzętom, mając uchronić je przed urokami czarownic i guślarek. W dawnych czasach w tym dniu wygasała umowa o pracę, a do wieczerzy parobek zasiadał z domownikami. Przetrwał zwyczaj zostawienia przy stole wolnego miejsca przygotowanego dla niespodziewanego gościa. Upowszechnił się on w XIX w. mając wtedy patriotyczną wymowę. Symbolizował członka rodziny przebywającego na zesłaniu na Syberii. Wcześniej było ono przeznaczane dla ducha zmarłego przodka, którego wyczekiwano. W wigilię zakazane było: szycie, tkanie, motanie i przędzenie, mówiąc o nich, że są lubiane przez złe duchy związane z wodą, które mogą się zjawić. Wierzono, że jeśli pierwszym gościem w domu jest mężczyzna to znak, że następny rok będzie szczęśliwy. Zranienia i choroby zapowiadały kłopoty zdrowotne. Powszechnym zwyczajem było też wróżenie. Wierzono, że tego dnia ma miejsce odnowa świata, a wieczerza to czas pojednania stworzeń żywych i umarłych. Dusze przodków schodziły na ziemię i razem z domownikami zasiadały przy stole. Miały się zjawiać opiekuńcze duchy, których nie wolno było rozgniewać, a po domu poruszano się ostrożnie, by ich nie znieważyć. Czasem na stole kładziono na noc chleb, nóż i opłatek sprawdzając rano, z której strony noża Wierzono też, że nocą na chwilę zatrzymuje się czas, w sadach zakwitają drzewa, woda w studni zmienia się w miód lub w wino, a o północy zwierzęta mówią ludzkim głosem. Do dziś przetrwał zwyczaj, że myśliwi udają się na polowanie, a ich pomyślny wynik ma zapewnić opiekę św. Huberta w nowym roku. Pozostawia się też w portfelu łuski karpia mające przynieść pieniądze.
Według wierzeń wigilia miała stanowić o następnym roku. Związane są z nią przysłowia: „Ten dzień, jaki, cały rok taki” i „Jakiś we Wigilię, takiś cały rok”. Dawniej w tym dniu starano się być dla wszystkich dobrym i życzliwym. Nie wolno było pożyczać, jak koniecznie czegoś potrzebowano lepiej było ukraść, bowiem, wtedy miało przynieść szczęście. Parobkowie szukali okazji, by coś komuś wziąć nie zostając złapanym i nie stając się pośmiewiskiem dla wszystkich. Nie należało się również myć, by nie spocić się w czasie żniw. Jeśli to robiono wrzucano do wody pieniążek lub obrączkę mając zapewnić sobie dostatek. Zwracano też uwagę na kształt dymu wydobywającego się z komina i krakanie wron.
24 grudnia nawiązywał też do planów matrymonialnych i pogody. Mówiono, że panny tarłszy wtedy mak szybko zostaną mężatkami. Z tym drugim wiązały się przysłowia np. „Narodzenie po wodzie, Zmartwychwstanie po lodzie” i „Gdy choinka tonie w wodzie, jajko toczy się po lodzie”. Śnieg, gwiazdy i mróz oznaczały dostatek i urodzaj przez cały rok- „Gdy pasterka jasna, to komórka ciasna”. Źle wróżył natomiast nów księżyca, a przysłowie mówiło: „Gdy Gody przypadają na nowiu, trudny rok w pogotowiu”. Wkładano też pod talerze różne rzeczy sprawdzając je po wieczerzy. Symbolami były: sól- łzy, pierścionek- ożenek, mirt- zaręczyny, a chleb- sytość.
Uważano, by nie zrzucić ze stołu łyżki i nie zobaczyć swojego cienia. Wyciągano źdźbła siana spod obrusu, a ich wielkość miała symbolizować długość życia. Każdy też zdmuchiwał świecę. Jeśli dym unosił się do góry oznaczał zdrowie. Właściciele pasiek wieczorem podchodzili do uli pukając w nie i tym samym oznajmiając pszczołom nowinę, że narodził się Zbawiciel. Po wigilii nie sprzątano też izby, w której była tylko zaścielano ją słomą i sianem. Porządek robiono dopiero w dniu Św. Szczepana. Gospodarz częścią owijał drzewa w sadzie, a resztę spalał.           
Obowiązkiem było też pójście do kościoła. Gdy wróżby zostały zakończone, a zwierzęta nakarmione ludzie szli na tzw. „Pasterkę”, aby powitać nowonarodzonego Pana Jezusa. 

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi