Oskar Groening. Kpina i wstyd dla Niemiec.

W dniu wczorajszym dowiedzieliśmy się z mediów, że 96-letni Oskar Groening spędzi najbliższe cztery lata w więzieniu.

Groening zwany "księgowym z Auschwitz" został w lipcu 2015 roku skazany na 1.561 dni pozbawienia wolności. Uznano go winnym współudziału w zamordowaniu 300 tys. osób. Po usłyszeniu wyroku odwoływał się, aby kara została odroczona ze …względów zdrowotnych. Twierdził również, że łamane są jego podstawowe prawa: do życia i cielesnej nietykalności.
Apelacja właśnie została odrzucona i wyrok jest prawomocny. Niemcowi nie udowodniono wprawdzie zamordowania konkretnych osób jednak sąd uznał, że poprzez same czynności wykonywane w obozie zagłady przyczynił się do śmierci setek tysięcy ludzi. Groening służył jako ochotnik w Waffen-SS. Mowa o zbrojnych oddziałach nazistowskiej formacji paramilitarnej Schutzstaffel (SS).
 Przyznał że był odpowiedzialny za opróżnianie bagażów ludzi przywożonych do Auschwitz z pieniędzy, które przekazywał do Berlina.
W tym momencie ja zadam pytanie:

jaki jest sens w tym wszystkim?

Zanim jednak padną w moją stronę gromy powiem, że była wina i kara powinna być, tylko że dziesiątki, a dokładnie ponad 70 lat temu. Niech nikt nie mówi, nawet nie próbuje mi wmówić, że obecne procesy osób odpowiedzialnych za Holocaust są spowodowane ich nagłym odnalezieniem. Twierdzenie, że nie znano nazwisk i miejsc pobytu tych zbrodniarzy to dla mnie zwykłe brednie i obraza mojej oraz wielu innych myślących inteligencji. Uczestniczący w tej największej zbrodni XX wieku przez dziesiątki lat żyli najczęściej w spokoju, dostatku, otoczeniu najbliższych, wolno i swobodnie poruszając się czy to po Niemczech czy innych krajach. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę kim i gdzie są.

Dzisiaj tych będących na krańcu swojego życia stawia się w sądach na ławie oskarżonych wydając skazujące wyroki. Tylko pytanie, czy dla tych osób jest to naprawdę karą? Osobiście śmiem wątpić. Tak, jak napisałam wyżej przez dziesięciolecia cieszyli się życiem na wolności, w dobrobycie, włos im z głów nie spadł, a teraz będąc u progu śmierci, bo nie wiadomo ile pozostało im życia - może kilka dni lub tygodni, spędzą je w celach więziennych. Pamiętajmy tylko, że to „więzienie” będzie w ich przypadku inne niż dla „zwykłego” bandyty. Ja jestem skłonna nazwać je bardziej swego rodzaju sanatorium lub domem opieki dla starszych. Zrozummy, że ze względu na wiek, ogólny stan nie będą to cele więzienne jakie znamy, do tego doskonała opieka medyczna, dieta dostosowana do potrzeb itd. a za to wszystko zapłacą podatnicy.  
Śmiem również twierdzić, że obecne wyroki na niemieckich zbrodniarzach są tylko i wyłącznie odgrywaniem swego rodzaju przedstawienia pod przysłowiową publiczkę. Gdyby Niemcy rzeczywiście chcieli  rozliczyć się ze swoich zbrodni wojennych mieli na to kilkadziesiąt lat czasu. Dzisiaj pragną dać światu przekaz, jak dobrym i uczciwym są krajem. Państwem niemającym litości dla swoich przodków morderców i najgorszych oprawców wykazujących aktywny udział w tych jednych z największych zbrodni przeciw ludzkości. Niestety dla mnie to żadna skrucha. Żeby nią była powinno zostać spełnione kilka warunków. Jakich? Zacznę od głośnego, publicznego przyznania się Niemiec, że to oni byli winni bestialstwu II wojny światowej. Nie żadni naziści, hitlerowcy itd., bo kim u licha oni byli, jak nie Niemcami?! Przynajmniej w olbrzymim procencie. Nie było i nie ma też żadnego kraju powiedzmy Nazia czy Hitleria – to Niemcy! Przykre jest, że obecne władze tego kraju negują tą oczywistość, zamalowują ją, wypaczają. Ludzie honoru pochyliliby głowy starając się równocześnie odkupić swoje winy wobec świata.
Następna sprawa to uregulowanie reparacji wojennych, ich wypłata wszystkim, którym są winni. Kolejna rzeczą powinien być zwrot zagrabionego mienia wraz z jednoczesnym otwarciem archiwów i upublicznieniem dokumentów dotyczących drugiej wojny.
Niemcy nie mają też dzisiaj najmniejszego prawa – ani moralnego, ani etycznego – do pouczania innych krajów, jak: mają żyć, postępować, "nauczać demokracji" i o "prawach człowieka" równocześnie uzurpując sobie prawo, aby rządzić i zostać samozwańczym władcą Europy. Może nie całego kontynentu z wyjątkiem Rosji, bo Wladimir Putin sobie na to nie pozwoli, ale połową Europy przy pomocy Francji.
Żeby wszystko było jasne o wymienione wyżej zbrodnie nie obwiniam dzisiejszego pokolenia Niemców. Może to naiwne z mojej strony (jak wielu uzna), ale chcę wierzyć, że znając historię młodzi ludzie (a przynajmniej spora ich część) tak by nie postąpili. Nigdy też nie uważałam, że za winy przodków odpowiadają kolejne pokolenia nie uczestniczące w tym, jednakże sprawy związane z II wojną są szczególnymi i tak naprawdę wciąż przynajmniej wg mnie nieuregulowanymi. Powinno to wszystko zostać załatwione już dawno. Niestety tak się nie stało. Pozostała wina, za którą zabrakło kary. Niestety dla wielu musi ona nastąpić. Dopiero wtedy możemy otwarcie powiedzieć, że choć częściowo „jesteśmy kwita”.
Dlaczego częściowo?
Odpowiedziałam na to pytanie przy okazji jednego z moich wcześniejszych postów: zdrowia i życia odebranego ludziom przez niemieckich oprawców nie wróci nikt. Są to też rzeczy, których wycenić nie można, a nawet nie ma prawa nikt zrobić.
Równocześnie nie może być zgody na to, że w Niemczech z kart książek do historii, zwłaszcza dla młodego pokolenia, wymazywane są informacje i podstawowe fakty o II wojnie światowej oraz roli jaką odegrała w niej ich Ojczyzna. Obowiązkiem szkolnym dla młodych, zdolnych już do samodzielnego myślenia i wyciągnięcia odpowiednich wniosków, powinna być również wizyta w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz.

Przerażającym jest, że ponad połowa uczniów w tym kraju wieku 14 do 16 lat nic nie wie o tym miejscu. Jak niedawno podał niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w tej grupie tylko 47 % osób słyszało tą nazwę. Ich kolegów w wieku 17 lat i starszych zna ją 71 %.

Obecnie na ławach oskarżonych zasiadają prawie stuletni Niemcy uczestniczący podczas drugiej wojny w masowych mordach. Uważam, że procesy te są zwyczajną kpiną i potężnym wstydem dla niemieckiego wymiaru sprawiedliwości oraz kolejnych powojennych rządów tego kraju. Również zadam pytanie, gdzie były wtedy też (i przez te kilkadziesiąt lat) organizacje międzynarodowe, które tak naprawdę nie zrobiły nic, albo niewiele, żeby osądzić zbrodniarzy, aby ci odpowiedzieli za swoje czyny i ponieśli ich konsekwencje?!


Nie chcę kolejny raz słuchać, że nie znano powojennych tożsamości zbrodniarzy, miejsc ich pobytu czy przeszkodziło prawo (krajowe czy międzynarodowe). Powtórzę: przynajmniej w znacznym procencie nie stanowiły one dla nikogo tajemnicy. Po za tym wszyscy wiemy, kto pomagał wyznawcom Hitlera uciec z Niemiec, Europy czy nawet pozostać w swojej Ojczyźnie tylko ze zmienioną tożsamością. O tym, które państwa w zamian za współpracę i wyjawienie tajemnic z dziedziny nauki ich przyjęły również nie jest sekretem. Wielu po wojnie cieszyło się tam uznaniem, podziwem, a nawet zajmowało poczytne stanowiska zostając szanowanymi obywatelami. Również do końca nie jestem też pewna, czy sam Hitler poniósł śmierć, w ten sposób jak uczono mnie w szkole.

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi