Wiwat na "ukochane dziecko" Macrona


Ciekawi mnie bardzo, czy spędzając miło czas w Londynie, gdzie podczas szczytu NATO towarzyszył między innymi premierowi Kanady Justinowi Trudeau w żartach z Donalda Trumpa prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi przeszło przez myśl, że za kilkanaście/kilkadziesiąt godzin później jego ukochana Ojczyzna znów tak entuzjastycznie będzie „wiwatować” na jego cześć❓ Bo dzisiaj znowu w kraju zapanowały błogie peace & love.

To oczywiście z mojej strony sarkazm, bo w całej Francji miał miejsce strajk generalny. Na ulicę wyszło około 300 tysięcy ludzi – i to nie licząc takich miast, jak Paryż czy Lyon. W sumie liczba wyniosła: według związków zawodowych 1,5 miliona, władz natomiast 806 tysięcy.

Francuzi protestowali przeciwko „ukochanemu dziecku” Macrona, czyli reformie emerytalnej. Obawiają się między innymi, że zostaną zmuszeni do dłuższej pracy, za którą otrzymają niższe emerytury. Ponadto związki zawodowe uważają, iż nastąpi likwidacja ochrony pracowników. W ogólnonarodowym strajku – największym od ponad 20 lat – uczestniczyli pracownicy: sektora transportu, edukacji, strażacy, śmieciarze i adwokaci. Większość pociągów nie wyjechała na trasy, w Paryżu nie działało metro, szkoły były zamknięte, odwołano wiele samolotów. Dodajmy do tego chaos i olbrzymie korki. Z protestującymi były też, by wyrazić wobec nich swą solidarność „Żółte kamizelki”.

Odpowiedzią służb porządkowych była oczywiście tak, jak podczas wielu wcześniejszych sobót: siła, pałki, gaz łzawiący, a część ulic zamknięto. Do godziny 15.30 czasu lokalnego policja zatrzymała 71 osób w celu przesłuchania i przeszukała ponad 9 tysięcy kolejnych. Wszystko to można zobaczyć na nagraniach w mediach społecznościowych.

Powtórzę o Macronie: poucza innych rządzących, upomina, rozstawia po kątach udając najmądrzejszego i samemu chyba wyłącznie wierzącemu w to, że jest jednym z liczących się polityków w Europie. W rzeczywistości wysławił się wyłącznie tym, że wybór na prezydenta jego osoby to kolosalny błąd i kompromitacja Francji. Po Nicolas Sarkozy wielu mówiło, że gorszego prezydenta Piąta Republika mieć nie będzie. Błąd – Francois Hollande go „pokonał”. Wierzono, że gorzej już być jednak nie może. Niestety Macron pokazał, iż jednak można. Ewenement na światową skalę: poprzednicy nie mają z nim szans.
Szkoda Francji i zwykłych Francuzów. Nic poza tym.

P.S. Powtarzam pytanie z jednego z poprzednich postów: czy obecny rezydent Pałacu Elizejskiego nie powinien zostać nazwany dyktatorem, a reżimem jego rządy❓


zdj. https://www.polskieradio.pl

Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi