"Przekąski" Sardynki


Wczoraj na Piazza San Giovanni w Rzymie przeciwko włoskiemu politykowi, senatorowi Matteo Salviniemu i prowadzonej przez niego LEGI protestowało kilkadziesiąt tysięcy osób. Organizatorzy mówią o 100 tysiącach, natomiast policja pomniejsza tę liczbą o 65 % (35 tysiące). Jeśli chodzi o mnie to myślę, że bardziej mogę wierzyć stróżom porządku i prawa. Tym bardziej, gdyż gospodarzem Wiecznego Miasta jest Virginia Raggi. Pani Burmistrz należąca do ugrupowania młodzieńca Di Maio, czyli Ruchu 5 Gwiazd, myślę, że, co jak, co ale raczej nie chciałaby zaniżać liczebności uczestników manifestacji...

I tu należy odpowiedzieć na pytanie: kto postanowił w ten sposób spędzić podczas weekendu popołudniowo-wieczorne godziny soboty❓

Oficjalnie to członkowie(❓) Ruchu Sardynek.

Któż to taki❓

O nazywających się Ruchem Sardynek mówi się, że wszystko rozpoczęła grupa przyjaciół z Bolonii.

Co ważne dla niezorientowanych we włoskiej polityce i historii to region Emilia-Romania położony w północno-środkowej części kraju, o którym mówi się, że wraz z Umbrią, Toskanią i Marche tworzą tak zwany „Czerwony Pas”. Związane jest to z tym, że od półwiecza władzę w nich sprawują komuniści zwani obecnie lewicą. A dokładnie dzierżyli, przynajmniej w jednym z nich – w Umbrii, gdyż 27 października nastąpiła historyczna zmiana – zwycięzcą w regionalnych wyborach została LEGA. Bolonia to stolica Emilii-Romanii.


Teraz już można o Sardynkach. 

Legenda”: 

młodzi ludzie wyrażający swój sprzeciw wobec pierwszej w sondażach opozycyjnej prawicowej partii LEGA – a konkretnie osobie pana Matteo Salviniego i jego polityce. Sami twierdzą, że są młodzieżą, małymi rybkami – sardynkami, bezbronnymi poruszającymi się w wielkich ławicach przeciwko byłemu wicepremierowi-rekinowi. Ich przywódcą (lub liderem), jak kto woli, jest 32-letni Mattia Santoro z Bolonii, a znakiem rozpoznawczym ta jedna z moich ulubionych przekąsek.

Zdj. https://twnews.it/

Jak byłabym złośliwą napisałabym, że zamiarem Sardynek było przyćmienie zorganizowanego przez Matteo Salviniego wiecu w Rzymie, który odbył się 19 października na Piazza San Giovanni. I trzeba przyznać, że „młodym gniewnym” rzeczywiście w pełni się udało, gdyż w pokojowej manifestacji senatora uczestniczyło „zaledwie” 200 tysięcy Włochów, Włoszek oraz innych ludzi, a dzieciaków na rynku w Bolonii zgromadziło się „aż” około 15 tysięcy. To właśnie tam tłoczyli się niczym przysłowiowe sardynki w puszce i stąd wzięła się ich nazwa.

I jeszcze jedna uwaga: kto tak naprawdę wczoraj protestował na Piazza San Giovanni❓

A więc zacznijmy od arytmetyki. Poparcie LIGI, a tym samym dla senatora z Mediolanu będącego w dalszym ciągu najpopularniejszym politykiem w kraju, wynosi około 35 %. Nawet dziecko, być może już nawet w pierwszej klasie szkoły podstawowej, wie, że to 1/3 całości (100 %).

A teraz konkrety: 

osoby sprzeciwiające się polityce prowadzonej przez byłego wicepremiera, jego przeciwnicy z lewej strony oraz ci, którym, jak to się kolokwialnie mówi „nadepnął na odcisk”. Nikogo nie oskarżam personalnie, jednak możliwe, że wśród tego „szacownego grona” znajdują się ludzie, których interesy po prostu się ucięły, być może nawet te nie do końca prowadzone legalnie. Dalej – delikwenci nadal uczestniczący w pewnych procederach, czerpiący korzyści z obecnej władzy, ich pupile, zwyczajni jej zwolennicy. No i w końcu młodzież tak ochoczo serwowana nam przez media. Tę zostawiłam sobie „na deser”, albo inaczej jest moją „wisienką na torcie”.

Cóż... 

Tu mamy sprawę troszeczkę złożoną. Oczywiście osoby, o których napisałam powyżej mają rodziny, dzieci, czy wnuków. Tak, więc pewien procent protestujących młodych „mamy odhaczony”. 
Kolejni nie wierzę, że nie ma wśród nich imigrantów „spod znaku panny Caroli”. Mówię o tych, co w nielegalny sposób dostali się (jak dla mnie zostali przemyceni) do Włoch, im senator też oczywiście nie „leży”. 
Nie wierzę, że wśród młodych gniewnych nie ma też zwyczajnie nieznających się na polityce, a protestujących po prostu z nudów, bo „idzie kumpel to ja z nim, bo będzie impreza❗”. Ludzi niewiedzących, dlaczego manifestują, za bardzo nie mających pojęcia przeciwko komu, ale robią to z braku innej, bardziej pożytecznej, ciekawszej propozycji na spędzenie wolnego czasu. Tudzież rozpieszczonych dzieciaków bogatych rodziców. Inaczej i krótko: nudzących się reprezentantów młodego pokolenia. 
Nie zapominajmy, także o zwykłych chuliganach chcących kogoś obrazić, komuś dowalić, zastraszyć, czy zrobić zadymę – jednym słowem pospolita bandyterka. 
No może jeszcze jakieś osoby mające nadzieję na zostanie celebrytą, cokolwiek to słowo oznacza.

Mam wrażenie, że raczej tylko garstka naprawdę wie, o co im rzeczywiście chodzi. 

Dlaczego❓ 

Wystarczy przeczytać lub wsłuchać się w to, co Sardynki mówią. 

Nie chcą ani rozmawiać, brak im w zasadzie jakichkolwiek argumentów, a z ich strony nie padają żadne konkretne propozycje. No, nie przepraszam – ale są – i to nawet dwie❗ Pierwsza: otwarcie portów dla imigrantów i druga - marudzenie na obecność polityka Matteo Salviniego w mediach społecznościowych. Objaw prawdziwej demokracji, z którego zapewne sami nie korzystają❓ No, nie bądźmy śmieszni i nie dajmy się w zapędzić w niedorzeczności.

Tylko, że tu znów młodzieńcy, i im towarzyszący, pewnych lekcji nie odrobili, bo w taki sposób funkcjonuje właśnie dzisiejszy świat. Media społecznościowe: łączą ludzi, zmniejszają dystans i pozwalają na szybszy, bardziej bezpośredni przekaz informacji oraz taką samą komunikację z innymi. To po prostu teraźniejszość, życie w XXI wieku, a kto tego nie rozumie to – no cóż... powiem wyłącznie: trudna sprawa.

Zresztą z tym właśnie „argumentem”, najpewniej nawet nie zdając sobie z tego sprawy, strzelają sobie sami w kolano, gdyż akurat tą „lekcję” senator Salvini „odrobił” celująco. Wszystko to opanował do perfekcji. Idealnie❗ I bezsprzecznie dzięki w sporej części temu stał się nie tylko najpopularniejszym politykiem w swoim kraju, ale w Europie, a także jednym z czołowych w świecie.

To już samo przez siebie wskazuje kim protestujący naprawdę są.

Moment❗ „zapomniałam” jeszcze o jednych – tych, których omamiła (żeby nie użyć słowa ogłupiła) wszelkiego rodzaju propaganda.

Ale załóżmy, że nawet wczoraj w Rzymie manifestowało 100 tysięcy to prosty rachunek – w skali kraju stanowili 1/600 (liczba ludności Włoch to ok. 60 mln obywateli). Pragnę przypomnieć, że to i tak dwukrotnie mniej, niż 19 października, kiedy w tym samym miejscu zgromadziło się około 200 tysięcy osób wyrażających swoje poparcie dla senatora Matteo Salviniego i dezaprobatę wobec obecnego rządu Giuseppe Cote oraz domagających się rozpisania wyborów parlamentarnych, by mogli pójść do urn i oddać głosy na swoich reprezentantów.

Zresztą tu jedna „drobna” uwaga. Wtedy specjalnie przeglądałam sporą ilość serwisów informacyjnych. Niestety większość uznało tamte wydarzenie za – nazwijmy to – mało godne uwagi. Nawet dla państwowej telewizji RAI tamtego dnia ważniejszymi okazały się te Londynu. Pomijam media polskie, z których o ile dobrze pamiętam (a mam dobrą pamięć), o wiecu poinformowała, tylko TVN. Szkoda jednak, że kilka dni później i zakłamując rzeczywistość. Cóż takiego znalazło się w materiale stacji? „Wyłącznie” to, że:

1- Liczbę uczestniczących w wiecu poparcia dla senatora Salviniego i LIGI zaniżono, o co najmniej połowę mówiąc o kilkudziesięciu tysiącach. Tu dodam, że włoska prasa związana z rządem podawała 80 tysięcy, co było ewidentnym zakłamaniem, gdyż nawet światowe serwisy informacyjne mówiły, że w tą słoneczną popołudniową sobotę na Piazza San Giovanni w Rzymie na pokojowym wiecu zgromadziło 200 tysięcy ludzi.

2- W materiale telewizyjnym nawiązano do wywiadu, którego włoski polityk, senator Matteo Salvini udzielił kilka dni wcześniej francuskiemu magazynowi „La Point”, a traf chciał/chce, że ja go przeczytałam. Po obejrzeniu informacji bardzo łatwo wyłapałam pewne nieścisłości ewidentnie działające na niekorzyść polityka. Osoba nie znająca się na pewnych sprawach, nie interesująca się tymi tematami z łatwością może wyrobić sobie negatywne, a co za tym idzie całkowicie błędną i nieprawdziwą opinię na temat senatora – zarówno jako człowieka, jak i polityka.

O tym, jak rzeczywiście wyglądał wiec poparcia i jak ogromna była liczba zwolenników senatora mogliśmy się przekonać dzięki relacji prowadzonej bezpośrednio na Fecebooku. W tym momencie mogę też powiedzieć: Bogu dzięki za media społecznościowe i Facebook!

I jedna jeszcze moja „drobna” acz interesująca uwaga o tym, co stanowi już fakt i nigdy nikt nie będzie mógł temu zaprzeczyć! Senator Matteo Salvini, czy komuś się to podoba, czy też nie już zapisał się na kartach europejskich historii.

Tak moi Kochani, a świadczą o tym, chociażby te dwie sprawy:

Pierwsza: jedno słowa – Umbria. To właśnie tam 27 października Matteo Salvini, a właściwie w tym przypadku należałoby powiedzieć Gladiator Salvini napisał najnowszą historię zarówno samego regionu Republiki Włoskiej, jak i całego kraju. Nie jest przesadą powiedzieć, że to właśnie on jest autorem, twórcą i głównym jej bohaterem – miejsce uważane za bastion, niezdobytą twierdzę dla innych, gdzie przez pół wieku władzę dzierżyła lewica przejęła prawicowa LIGA.

I druga: Matteo Salvini jako jeden z pierwszych – jak w ogóle nie PIERWSZY❗ - pokazał, że nie jest marionetką, tylko prawdziwym politykiem, nie ma najmniejszego zamiaru być służącym na brukselskich salonach, spełniać „zachcianek” i rozkazów tamtejszych tzw. „elit”, lecz ciężko pracować dla dobra przede wszystkim swojej Ojczyzny i Rodaków.


I na końcu, choć wcale nie najmniej ważne zadam podstawowe dla mnie pytanie: chcę wiedzieć, kto protesty Sardynek opłaca❓ 

Kto daje kasę na to wszystko, bo sorry, ale w „spontaniczność” jakoś nie wierzę. Tak, jak nie wierzyłam, że tzw. Arabska wiosna to „spontan” zorganizowany dzięki mediom społecznościowym! Wtedy, jak dobrze pamiętam „głównym oskarżonym” (lub „winowajcą”, jak kto woli) był Facebook. Nie jestem, aż do tego stopnia głupia i naiwna. Wierzę w to identycznie, jak w zapewnienie, że w tym tygodniu walnie w Ziemię asteroida. Chociaż nie, to złe porównanie, bo odnośnie tej drugiej sprawy jestem w stanie bardziej uwierzyć. Jako osoba interesująca się astronomią wiem, że teleskopy i inne urządzenia nie są w stanie dokładnie uchwycić wszystkich zbliżających się w stronę Ziemi obiektów, więc to byłoby bardziej realne. Jak niedawno słyszałam w jednym z programów telewizyjnych poświęconemu tym sprawom niebo nad nami jest śledzone uważnie w 80 %.





Komentarze

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi