Za kilka dni będziemy obchodzić rocznicę Światowych
Dni Młodzieży, które pod przewodnictwem papieża Franciszka odbyły się w
Krakowie i trwały od 26 do 31 lipca. Wcześniej, po raz pierwszy, w naszym kraju
ich gospodarzem była w 1991 roku Częstochowa.
Mające miejsce co dwa, trzy lata są swoistym świętem
młodych ludzi z całego świata. Wbrew pozorom nie tylko katolików. Zapoczątkował
je w 1985 roku papież Jan Paweł II, a jego inicjatywa w tej sprawie uważana
jest i przeszła do historii jako jedna z najważniejszych pontyfikatu. Każdorazowo
przyświeca im też specjalne hasło. Rok temu były to słowa: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni
miłosierdzia dostąpią (Mt 5,7). Według statystyk uczestniczyło w nich ponad
3 mln osób z 187 krajów. Najwięcej, bo ponad 5 mln, było w Manili w 1995 roku. Hymnem
ŚDM jest pieśń autorstwa zmarłego w grudniu 2015 roku ojca Jana Góry pt.
"Abba, Ojcze". Dziś jednak nie jest moim zamierzeniem opisywanie
całej genezy wydarzenia, bo chcę powiedzieć coś innego.
Światowe
Dni Młodzieży są pełnymi żywiołowości, spontaniczności i radości spotkaniami
młodych z papieżem. Mają postać
olbrzymiego festiwalu religijnego skupiającego młodzież z całego świata, która
chce wspólnie spędzić czas i modlić się. Towarzyszą temu: pikniki, koncerty,
wspólne modlitwy, medytacje. Po za tym nie wolno nie wspomnieć, że młodzi
poznają się, zapadają liczne znajomości i przyjaźnie, nawet na całe życie.
Najbardziej podkreślanym i powszechnie znanym motywem jest jedność i obecność
wielu różnorodnych kultur. Ilość flag i innych wizytówek państw stanowią dowód
na udział w nich różnych narodów z każdego, nawet najdalszego zakątka kuli
ziemskiej i ukazanie własnego sposobu przeżywania katolicyzmu. W 2016 roku po
raz pierwszy w historii przybyli nawet młodzi z m.in.: Sudanu Południowego,
Palestyny, Bangladeszu i Kiribati małego wyspiarskiego państewka położonego na
Oceanie Spokojnym wokół równika. Wiele z tych osób mogło stać się świadkami
Światowych Dni Młodzieży dzięki pomocy i sponsorom nawet z innych krajów, jak w
przypadku ostatniego z wymienionych. Podczas głównych wydarzeń pielgrzymi
wymieniają się flagami, koszulkami, krzyżykami i innymi przedmiotami związanymi
z wiarą.
Młodzież
przybywającą z odległych zakątków kuli ziemskiej goszczą parafie. Dla wielu z
nich domem na te kilka dni zanim wyruszą na najważniejsze chwile, czyli
spotkania z papieżem, są te prywatnych ludzi, którzy podejmują wcześniej
decyzję o ich przyjęciu. Odbywają się wspólne spotkania, zabawy, festyny.
Młodym ludziom stara się też ukazać historię i kulturę kraju oraz najważniejsze miejsca regionu, gdzie są goszczeni.
Temu wszystkiemu towarzyszy wspólna modlitwa, medytacja i czytanie Słowa
Bożego. Królują: dobroć, miłość – oczywiście w odpowiednim tego słowa tutaj
znaczeniu do Boga i bliźniego, przyjaźń, miłosierdzie, radość, szczęście. Młodość
obecna jest w każdym niezależnie od daty urodzenia zapisanej w dowodzie
osobistym. Nic nikogo nie dzieli, a wprost przeciwnie – łączy. Chwile te są
niezapomnianym przeżyciem dla każdego ich uczestnika. We wszystkim tym bierze
udział lokalna społeczność, a zwłaszcza, co nie powinno dziwić młodzież.
Właśnie podczas tego czasu zawieranych jest wiele przyjaźni. O przygotowania
dbają organizatorzy wydarzenia na niższych szczeblach- zarówno kościelne, jak
też samorządowe przy pomocy wolontariuszy.
W
tym miejscu pozwolę sobie zamieścić część artykułu, który napisałam po
ubiegłorocznych Światowych Dniach Młodzieży i został zmieszczony m.in. w
Stanach Zjednoczonych oraz w Argentynie. Dlaczego to zrobię? Dlatego, bo
niestety te słowa w niczym nie straciły na swojej aktualności. Oto one:
(…)
Oglądając powitanie papieża Franciszka w Krakowie przez młodzież, te setki
tysięcy, a może nawet ponad milion osób, a następnie niedzielną Mszę świętą w
Brzegach miałam mieszane uczucie. Wielu zaskoczonych moimi słowami zapyta mnie,
dlaczego nie odczuwałam radości podobnie, jak tamci młodzi ludzie, dla których
to jedno z najważniejszych przeżyć w życiu? Jak w ogóle mogłam mieć prawo do „mieszanych
odczuć”? Odpowiedź jest prosta: bolało mnie, było mi przykro, bo popatrzyłam w
przyszłość, co po Światowych Dniach Młodzieży?
Co
zobaczyłam?
Właśnie
przerażające jest to, czego nie zobaczyłam!
Nie
było miłosierdzia w stosunku do bliźniego, który według Pisma Świętego i
nauczania Kościoła Katolickiego jest naszym bratem.
Nie
było miłości na świecie i pokoju.
Nie
było sprawiedliwości społecznej, o której tyle mówi do nas papież Franciszek. Zamiast tego: nienawiść, ból,
wojny, brat przeciwko bratu, obłuda, wyzysk społeczny, w dalszym ciągu coraz
większa przepaść pomiędzy bogatymi, a biednymi i pełne hipokryzji twarze
rządzących, którzy, gdy tylko coś złego ma miejsce potrafią wylewać „krokodyle
łzy” i pięknie mówić.
Właśnie,
dlatego oglądając te wszystkie relacje, będąc ich świadkiem było mi przykro. Młodość
jest piękna, pełna ideałów, marzeń o lepszym świecie, że są na nim ludzie chcący
naprawdę jego dobra, zmiany, a my możemy w tym pomóc. Niestety życie weryfikuje
to wszystko i pokazuje, że wcale tak nie jest. My młodzi nie mamy na to szansy,
nawet najmniejszej, i nie jest tak z naszej winy! Nie pozwolą na to rządzący,
tak naprawdę każdego szczebla, największe światowe koncerny, pieniądz, banki, politycy,
rządy państw – w tym tych najbogatszych, UE, Bank Światowy, NATO, czy nawet i
za to zaraz posypią się na moją głowę gromy, że wymienię ONZ i wiele innych
organizacji międzynarodowych. Nie pozwolą też hierarchowie kościelni
najważniejszych religii (może po za Buddyzmem, ale to jest przede wszystkim
filozofia). Mówiąc o katolickiej to niestety sam papież Franciszek to za mało
zwłaszcza, gdy głoszone przez Niego słowa o tym, że kościół powinien być ubogi,
sprawiedliwy, miłosierny, kapłani wyjść do ludzi, stać się bardziej ludzcy
wywołuje u wielu z nich purpurę na twarzy z wściekłości, a On sam jest dla nich
niczym heretyk. Jednym słowem na zmianę, o którą apeluje papież Franciszek –
chyba dziś ostatni, a przynajmniej jeden z ostatnich sprawiedliwych ludzi na
świecie, i wierzą w to miliony młodych nie pozwoli światowa finansjera. Dlatego
właśnie szlag mnie trafiał widząc nadzieję tych młodych i wiarę w to wszystko,
że mogą coś zrobić dla świata zwłaszcza mając oparcie w papieżu Franciszku, bo
wiem, że nic nie zrobią. Nie zrobią mimo najlepszych i największych chęci, bo
wyżej wymienieni na to nie pozwolą, a będzie wprost przeciwnie. Niestety mimo
wielu pięknych słów przez nas wypowiadanych i głoszonych na świecie nie
przestrzegane są ani prawa Boskie ani ludzkie!
Komentarze
Prześlij komentarz