Dzisiejszy
post chcę poświęcić szczególnej osobie. Komuś niestety mało znanemu po za
regionem z którego pochodzę – powiatem dąbrowskim (przykre, że i tu, także nie
wszystkim), – Stefani Łąckiej nazwanej ziemskim aniołem stróżem. Na szczęście teraz
jest szansa, że o życiu tej młodej kobiety dowie się cała Polska. Wszystko za
sprawą filmu pt. „Stefania Łącka – serce w pasiaku”, którego ogólnopolska premiera
odbędzie się 29 września.
„Ziemski Anioł Stróż” - wielkie serce i jeszcze większy chart ducha, a
może na odwrót. Nawet podczas najczarniejszych kart ludzkości jakimi
niewątpliwie były lata drugiej wojnie światowej w piekle na ziemi, jak można
nazwać obóz koncentracyjny zachowała człowieczeństwo i wygrała miłość do
bliźniego.
Stefania
Łącka urodziła się
6 stycznia 1914 roku w powiecie dąbrowskim, w miejscowości Wola Żelichowska
jako córka Agnieszki i Antoniego Łąckich. Była redaktorką, nauczycielką oraz więźniarką
niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. To właśnie jej postawa
wobec podobnych sobie osób w miejscu największej kaźni XX wieku sprawiła, że
została nazwana „Ziemskim Aniołem Stróżem”. Wpisała się też na zawsze w
historię Powiśla Dąbrowskiego, a obecnie trwają starania, aby w została
wyniesiona na ołtarze.
Podczas najczarniejszych kart
historii jakimi niewątpliwie były lata II wojny światowej Stefania Łącka
prowadziła działalność konspiracyjną. Była redaktorką tygodnika diecezji
tarnowskiej i to właśnie za to została więźniarką Auschwitz-Birkenau.
Przed wojną ta młoda dziewczyna ukończyła
siedmioklasową szkołę w Dąbrowie Tarnowskiej kontynuując edukację w
Żeńskim Seminarium Nauczycielskim im. Bł. Kingi w Tarnowie. Już wtedy była
mocno zaangażowana w sprawy kościelne działając w świeckim katolickim
stowarzyszeniu, w Sodalicji Mariańskiej, jak też w harcerstwie oraz
współtworzyła szkolny miesięcznik. W roku wybuchu drugiej wojny m.in. współredagowała
diecezjalny tygodnik „Nasza sprawa”. Tak było do 16 kwietnia 1941 roku, kiedy
redakcję aresztowano. Po roku czasu spędzonym w tarnowskim więzieniu Stefanię
przewieziono do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz, a następnie
kobiecego Birkenau. Do miejsca kaźni trafiła w sierpniu 1942 roku w pierwszym
transporcie Polek otrzymując numer 6.886. Tam wiosną następnego roku
zachorowała na tyfus. Po pokonaniu choroby - cudem unikając śmiertelnego
zastrzyku z fenolu, rozpoczęła pracę jako pielęgniarka, a następnie sekretarka
bloku nr 23 ratując od śmierci wiele współwięźniarek. Otaczała opieką chorych,
organizowała jedzenie i czuwała przy umierających. Ale największym
heroizmem było ratowanie kobiet nawet po selekcji do gazu zamieniając kartoteki
zmarłych tej samej nocy na dokumenty przeznaczonych na śmierć. Za jedną ze
współtowarzyszek niedoli – Helenę Panek – w obliczu zapowiadanych dziesiątkowań
po ucieczce z obozu innych osób, zgłosiła się, aby ją zastąpić. Na szczęście do
takiej sytuacji nie doszło. Dużo czasu poświęcała, także modlitwie.
Po wyzwoleniu obozu Stefania Łącka
powróciła do domu. Wtedy też postanowiła kontynuować przerwaną przez wojnę
naukę. Rozpoczęła studia polonistyczne w Uniwersytecie Jagiellońskim. Niestety
przewrotny los znów nie był łaskawy. Dziewczyna, która przetrwała
najczarniejsze lata historii w miejscu, o którym można śmiało powiedzieć, że
było piekłem na ziemi znów poważnie zachorowała. Stan zdrowia wynikający z
wyczerpania i wycieńczenia organizmu nie umiał poradzić sobie z chorobą. Zmarła
w krakowskim szpitalu 7 listopada 1946 roku. Miejscem jej wiecznego spoczynku
jest cmentarz parafialny w Gręboszowie.
By upamiętnić Stefanię Łącką w 1981
roku w gręboszowskim kościele odsłonięto ku jej czci tablicę. W 1993 roku w
Gorzycach szkoła otrzymała jej imię, a od 2003 roku jest patronką publicznego
gimnazjum w Woli Żelichowskiej. Obie miejscowości znajdują się na terenie
powiatu dąbrowskiego.
Komentarze
Prześlij komentarz