Również i dziś
tematem mojego postu będzie religia. 2 dni temu, 15 października, w polskich kościołach
katolickich odbywało się coroczne liczenie wiernych mające na celu zebranie
danych o religijności naszych rodaków: ich udziału w niedzielnych mszach św. i
przyjmowaniu Komunii św. Badania prowadzone są od 1980 roku.
W Polsce do przynależności
do Kościoła katolickiego przyznaje się znakomita większość obywateli. Tylko, że
co jak co, ale akurat te badania nie są w żaden sposób miarodajne i obiektywne.
Zwłaszcza jeśli chodzi o wsie i małe miasteczka.
Nie jest żadną
tajemnicą, że do kościołów uczęszcza coraz mniej wiernych, także i w Polsce.
Mówiąc o
naszym kraju, głównie w małych miasteczkach i na wsiach, gdzie wszyscy się
znają i wiedzą o sobie wszystko (a takich regionów jest bardzo wiele) jesteśmy
niemymi świadkami sytuacji, że ludzie chodzą na niedzielną mszę, bo „co
powiedzą inni?”. Co powie: sąsiad, kolega, być może pracodawca, nauczycielka
dziecka, a nawet sam ksiądz proboszcz. Druga część prawdziwie wierzących
katolików to dzieci i nastolatki wysyłane przez rodziców do kościoła – będący
na mszy, jak to się mówi „z przymusu” oraz osoby robiące to z tzw.
przyzwyczajenia – i mówię akurat o tej „dorosłej” części populacji. Ale znam
też i takich udających się na Eucharystię, przyjmujących sakramenty, ale
uważających, że np. po śmierci nic nie ma, kończy się nasze życie i tyle.
O tym, jakimi
jesteśmy katolikami wystarczy też po niedzielnej mszy spytać się uczestniczącego
w niej o czym było kazanie lub Ewangelia? Pomijam pytania o inne kwestie
związane z wiarą i religią. Wielu naszych rozmówców tak jest zainteresowana
nabożeństwem, że nie są w stanie odpowiedzieć. Osoby te w kościele, co chwilę
spoglądają na zegarki myśląc, żeby godzina wreszcie minęła i można było mieć
już „czas wolny”, wrócić do domu, odpocząć lub zająć się swoimi sprawami.
Ja zadałabym
inne pytanie: ilu Polaków tak naprawdę wierzy w to, co mówi religia katolicka
żyjąc w zgodzie z jej nauczaniem? Ale i tu do wyniku badania też śmiem być
nastawiona negatywnie. Dlatego też w żaden sposób to niedzielne nie daje
miarodajnej odpowiedzi o religijności Polaków, która śmiem twierdzić jest
naprawdę znikomą.
Dlaczego?
Odpowiadających
na postawione przeze mnie wyżej pytanie pogrupowałabym. Część osób przez wzgląd
na tzw. poprawność polityczną opowiedzą, że oczywiście są wierzącymi, chodzą do
kościoła, przyjmują sakramenty i żyją w zgodzie z nauczaniem religii
katolickiej.
Drugą grupą
będą ci rzeczywiście wykonujący powyższe czynności tylko, że gdyby sprawdzić ten
ostatni to byłby dramat. Byłaby tragedia, bo czy prawdziwy katolik: obmawia,
plotkuje, oczernia, wyzywa ludzi, ubliża im najróżniejszymi przekleństwami, po
pijanemu (albo nawet będąc trzeźwym) maltretuje żonę i dzieci, zazdrości, z
domownikami żyje jak przysłowiowy pies z kotem, a nawet nie raz padną z jego
ust życzenia choroby a nawet śmierci drugiemu bliźniemu - w tym osobie znanej
tylko z mediów? Chyba, a raczej na pewno nie. Pomijam już sprawę przestępstw,
których nie raz dopuszczają się osoby, o których najbliżsi, czy sąsiedzi,
znajomi (a nawet nie raz oni sami) mówią, że to był przecież „taki dobry
człowiek, gorliwy katolik”. Zresztą akurat temu będzie poświęcony jeden z
kolejnych moich wpisów, nawet już przygotowany do publikacji.
Mówiąc o
niedzielnym badaniu mającym na celu poznać procent przyjmujących Komunię św. zadam
również kolejne pytanie: ilu z tych powyższych „prawdziwych katolików” wtedy
właśnie popełniło ten grzech świętokradztwa? Proszę mi wierzyć znam nie jedną
taką osobę. I właśnie oni zostali, także pozytywnie odnotowani.
Niestety cechą
wielu z nas jest oszukiwanie. Przykre, że nie potrafimy być w porządku nawet
wobec samego siebie. Osobiście nie jest dla mnie ważne: jaką religię wyznajesz
(czy w ogóle jakąś?), czy chodzisz do kościoła, ale jakim jesteś człowiekiem?
Czy w ogóle jesteś człowiekiem, bo nie jest nim ten, kto wyglądem przypomina
istotę ludzką i ma 23 pary chromosomów. Dla mnie liczy się przede wszystkim:
CZŁOWIECZEŃSTWO! Śmiem twierdzić, że nie jedna z osób nie chodzących do
kościoła jest lepszym człowiekiem i paradoksalnie żyje bardziej w zgodzie z
tymi prawdziwymi wartościami chrześcijańskimi niż ten jakże bardzo gorliwy
katolik idący co tydzień na niedzielą mszę.
Komentarze
Prześlij komentarz