Wzorem
ubiegłych lat, również i w tym roku odbędzie się „Narodowe czytanie”. Lekturą
przewidzianą na jutrzejszy dzień dla Polaków, tych w kraju i po za nim, to „Wesele”
Stanisława Wyspiańskiego.
Będzie
tak zarówno w dużych miastach, jak i w małych miasteczkach, a „zaprzęgnięci” zostaną
do tego: politycy (niezależnie od opcji), samorządowcy (także partia nie
ważna), ludzie kultury i kto tylko będzie chciał (albo sytuacja nie pozwoli mu
odmówić).
Tegoroczna
„lektura” to dramat składający się w 3 aktów. Przedstawia
sytuację duchową narodu, nawiązując m.in. do rzezi galicyjskiej z 1846 roku. Autor starał się pokazać,
dlaczego Polacy nie potrafią wywalczyć niepodległości.
Inspiracją
do napisania utworu był ślub poety Lucjana Rydla i chłopki Jadwigi
Mikołajczykówny, których wesele odbyło się w dworku malarza, a zarazem
działacza politycznego Włodzimierza Tetmajera i jego żony Anny w podkrakowskich
Bronowicach. Przyjęcie zgromadziło intelektualną i artystyczną elitę ówczesnego
Krakowa („Wesele” zostało napisane w 1900 r. w okresie znanym nam jako Młoda
Polska). Gośćmi byli m.in.: Wyspiański, Kazimierz Tetmajer (prywatnie przyrodni
brat Włodzimierza Tetmajera) i Tadeusz Boy-Żeleński. Zaproszono również całą wieś.
Ślub stanowił też mezalians. Akcja dramatu rozgrywa się w noc listopadową 1900
roku, w dworku Tetmajerów, co ma charakter
symboliczny. Robiąc to Wyspiański chciał poruszyć temat ówczesnych
najważniejszych spraw narodowych oraz relacji chłopów, szlachty, polskich
przywar i nieudolnych (w mojej opinii) narodowych powstań. Pesymistycznym
symbolem jest zgubienie przez jednego z bohaterów złotego rogu i tzw. chocholi
taniec weselników obrazujący marazm polskiego narodu.
„Narodowe
czytanie” ta akcja zainicjowana w 2012 roku przez ówczesnego Prezydenta RP
Bronisława Komorowskiego, podczas, której czytane są największe polskie dzieła
lub tzw. „działa” literackie. Została nazwana „narodową”, aby podkreślić jej
charakter. Podstawowym celem przedsięwzięcia jest: popularyzacja czytelnictwa,
zachęcenie do niego Polaków, zwrócenie uwagi na potrzebę dbałości o polszczyznę
oraz wzmocnienie poczucia wspólnej tożsamości. W poprzednich latach
przypomniane zostały utwory: Adama Mickiewicza, Aleksandra Fredry, „Lalka”
Bolesława Prusa oraz „Trylogia” i w ubiegłym roku ponadczasowe „Quo vadis”
Henryka Sienkiewicza.
Osobiście
nie pałam chęcią do tego wydarzenia, jednak nie dlatego, że nie lubię czytać,
bo jest akurat całkowicie wprost przeciwnie. Książki są jedną z moich pasji,
jednakże tylko te naprawdę dobre, z których mogę się czegoś wartościowego
dowiedzieć oraz dające do myślenia. Nie wyobrażam sobie bez nich świata i należę
do ludzi wolących je bardziej w papierowej niż elektronicznej formie. Uważam
jednak, że robienie tego typu akcji zwyczajnie nie ma sensu. Jest nonsensem, bo
tak naprawdę kto będzie chciał sięgnąć po książkę zrobi to, a nikogo na siłę do
niczego nie da się zmusić.
Także,
jeśli chodzi o lektury.
Należę
też chyba do wyjątków, bo podczas swojej edukacji przeczytałam większość z
obowiązkowej listy. Mimo, że wiele osób z przerażaniem będzie przecierać oczy
ze zdumienia widząc to, co teraz piszę i zaczną robić mi wyrzuty nie boję się
powiedzieć, że ich pewna część była zwyczajnie beznadziejna! Uważam, że pewne
sprawy i tematy można było omawiać na stokroć lepszych, ciekawszych i bardziej
interesujących pozycjach! Mimo to w odróżnieniu od moich kolegów poświęcałam się
(?) czytając je. Oni woleli spojrzeć do streszczeń lub obejrzeć film. Owszem
ekranizację też starałam się zobaczyć, ale zazwyczaj po przeczytaniu książki i zwyczajnie
ciekawa tego, jak przedstawił ją reżyser.
Niestety
w większości byłam rozczarowana. Zresztą nie tylko w przypadku lektur, bo po
dziś dzień bardzo często czuję niedosyt, gdy obejrzę film po przeczytaniu
książki. Niestety zawsze tym pierwszym.
Nie
pałam też sympatią do narodowego czytania, bo nie znoszę narzucania mi czegoś z
przysłowiowej góry. W tym przypadku tego, co mam uważać za dzieło. Jestem osobą
rozumną, umiem oceniać, mam świadomość, co wywiera na mnie wpływ i jest istotne.
Wiem, co mnie interesuje, podziwiam i niech nikt mi nie mówi jak mam myśleć! Na
to mojej zgody nigdy: nie było, nie ma i nie będzie. Nie jestem też ubezwłasnowolnioną.
Zostałam obdarzona rozumem, a mózg wykorzystuję w odpowiednich celach. Dlatego też
mam swoje zdanie i wyrobiony światopogląd. W tym przypadku nie boję się głośno
powiedzieć, że przez sam fakt, że ktoś o takim czy innym nazwisku napisał coś,
to nie znaczy, że owe „coś” jest już wielkim dziełem. Jeśli chodzi o książki to
znam mnóstwo takich, których ani tytuł, ani autor nic dużej liczbie osób nie mówią,
a są naprawdę wartymi przeczytania.
Jestem
również zdania, że jeśli coś (książka, film, sztuka itd.) jest dziełem, czymś
wartym uwagi to potrafi obronić się samo i nie potrzeba narzucania go innym, bo
osoby te same będą potrafiły je dostrzec i po nie sięgnąć.
Komentarze
Prześlij komentarz