ONZ jest organizacją powstałą
po drugiej wojnie światowej, aby zagwarantować Błękitnej Planecie i
zamieszkującym ją ludziom ład i porządek. Za najważniejsze cele mające
przyświecać swojemu istnieniu obrała: zapewnienie pokoju i bezpieczeństwa
międzynarodowego, rozwój współpracy między narodami oraz stanie na prawie przestrzegania
praw człowieka.
Założenia, jak najbardziej
słuszne i godne podziwu, ale jak pokazało życie dziś będące w zasadzie już tylko
zapisami na kartach historycznych dokumentów powołujących do istnienia
organizację. Obecnie ONZ praktycznie przestała mieć rangę towarzyszącą jej
ustanowieniu. Brak jej i autorytetu i wiarygodności. To tak naprawdę tylko
wielki moloch dający tysiące miejsc zatrudnienia. Organizacja została zmarginalizowana,
a ze zdaniem świat, a raczej tak naprawdę rządzący nim, przestali się liczyć. Inna
sprawa, o której nikt głośno nie mówi, przyczyną zaistniałej sytuacji jest fakt,
że w dużej części sama „zadbała” o swoją kompromitację. Przykłady niepowodzeń, niewywiązywania
się z zobowiązań, puste obietnice, jak chociażby te milenijne, można mnożyć. Przykry
obraz aniołów stróżów z ONZ jest konsekwencją zwłaszcza kilku wydarzeń.
Pierwszym, którego nie da
się przemilczeć to Srebrenica. W tym małym bośniackim miasteczku, gdzie na
kilka miesięcy przed zakończeniem wojny zgromadziło się około 30 tys. ludzi.
Ich znaczny procent stanowili uchodźcy szukający schronienia przed wojskami
serbskimi. 11 lipca 1995
roku doszło do uznawanej przez wielu za największą zbrodnię ludobójstwa w
Europie od czasu zakończenia drugiej wojny światowej. Miejscowość była
muzułmańską enklawą ogłoszoną przez ONZ „strefą bezpieczeństwa”, a zadaniem stacjonujących
holenderskich „niebieskich hełmów” z sił pokojowych ich ochrona. Jak potoczyły
się wydarzenia? Serbowie w ciągu kilku dni zajęli miasto. Zamordowali zdolnych
do walki według różnych szacunków od 8 do ponad 10 tys. istnień ludzkich. Muzułmańskich
mężczyzn i około półtora tysiąca chłopców. Kobiety z dziećmi wywieziono. Holenderski rząd tłumaczył swoich żołnierzy kierując
oskarżenia w stronę ONZ, że to oni zostali „porzuceni”. Organizacja nie
zapewniła wsparcia powietrznego, a uzbrojeni w lekką broń mieli niewielkie
możliwości.
Tak usprawiedliwiano postawę „niebieskich hełmów” przyglądających
się biernie oddzielaniu muzułmańskich mężczyzn od kobiet. Ale to nie koniec
historii. „niebiescy stróżowie” wydali też 5 tys. Bośniaków chroniących się w
ich bazie w Potoczari. Raport ujawniający te fakty doprowadził w kwietniu 2002
roku do dymisji holenderskiego rządu natomiast 3 lata wcześniej, w 1999 roku,
ONZ sama przyznała, że w Srebrenicy popełniono błąd w ocenie sytuacji.
Kolejną kompromitacją była
Rwanda i całkowity brak zaangażowania podczas tej największej tragedii ludzkości po II wojnie światowej.
Ludobójstwa, do którego doszło w
tym kraju w 1994 roku, kiedy w ciągu 100 dni, 3 miesięcy, zamordowanych zostało
wg różnych szacunków od 800 tysięcy do 1 miliona 200 tys. ludzi.
Mówiąc
o piekle na Ziemi, bo nie sposób inaczej nazwać wydarzeń mających miejsce w tym
afrykańskim państwie 23 lata temu, nie waham się powiedzieć, że tak naprawdę
nie kiwnęto palcem. Sama pamiętam informacje na ten temat nadawane wówczas
przez media. Byłam dzieciakiem, ale w mojej pamięci zachowały się relacje
dziennikarzy o ludobójstwie w Rwandzie, gdzie członkowie plemienia Hutu z zimną
krwią maczetami odbierali życie członkom ludu Tutsi. Świat, w którym sąsiad
stawał przeciw sąsiadowi, kolega koledze, a nawet brat przeciwko bratu, jego
żonie i dzieciach… Piekło rozgrywające się na oczach całego tzw. cywilizowanego
świata u samego progu XXI wieku. Cierpienia, bólu setek tysięcy niewinnych
ludzi, czegoś, co nigdy nie powinno się zdarzyć, bratobójczych walk
dokonujących się przy cichym przyzwoleniu ONZ, bo znając fakty cóż innego można
powiedzieć? Organizacja powstała po II wojnie światowej, aby nigdy więcej nie
dochodziło do czegoś takiego jak we wrześniu 1939 roku. Instytucja stawiająca
sobie za nadrzędny cel zapewnienie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, rozwój
współpracy pomiędzy narodami oraz stanie na straży przestrzegania praw
człowieka. To w jej głównej siedzibie, w Nowym Jorku, miały miejsce kłótnie czy sytuacja w kraju,
w którym na co dzień dochodzi do zamordowania przynajmniej 10 tys. osób:
dzieci, kobiet i mężczyzn przez drugie zamieszkujące go plemię to już
ludobójstwo, czy jeszcze nie?! Tzw. zachodni świat nie zrobił nic, absolutnie
NIC: ani ONZ, ani inne organizacje międzynarodowe, ani USA, ani Kościół katolicki.
Wszyscy
ci ludzie mają krew niewinnych Rwandyjczyków na rękach. Stacjonujące w 1994
roku w tym afrykańskim państwie „błękitne hełmy” pozostały całkowicie obojętne
na niewyobrażalne zbrodnie dokonywane na setkach tysięcy istnień ludzkich, aby
ich zaprzestać. Była to totalna obłuda i hipokryzja tzw. cywilizowanego świata,
jego polityków i organizacji powstałych, aby stać na straży praworządności i
ochrony życia. Kiedy od maczet ginęły kolejne kobiety, dzieci, mężczyźni - w
ONZ plątano się w słowach czy wydarzenia te podlegają pod "definicję"
ludobójstwa. To wszystko dokonywało się przy bierności "możnych tego
świata".
O przedstawionych wydarzeniach z afrykańskiego
kontynentu można przeczytać w wielu publikacjach książkowych, przeglądając
archiwa prasowe lub oglądając filmy.
Mówiąc o Rwandzie i Organizacji Narodów Zjednoczonych
mogę wymienić tylko jedną osobę umiejącą wykazać się: człowieczeństwem, honorem
i odwagą. To Romeo Dallaire kanadyjski generał
wojsk błękitnych hełmów uczestniczący w 1994 roku w krwawych wydarzeniach.
Świadek zdarzeń przed masakrą proszący swoich zwierzchników o pomoc i wsparcie,
co zostaje całkowicie zignorowane. Rozkazy przychodzące z Europy blokowały
możliwość jakiejkolwiek interwencji. Żołnierze UNAMIR - misji Organizacji Narodów
Zjednoczonych do spraw Pomocy Rwandzie mogli strzelać - ale do psów żerujących na
ciałach ofiar, jak zobaczymy w „Strzelając do psów”, jednej z ekranizacji
ukazującej tamte wydarzenia. W tym czasie ginęli kolejni ludzie. ONZ rozkazało bezstronność i nieangażowanie się w żadne walki. Kolejną
decyzją był nakaz wycofania sił pokojowych z rejonu konfliktu. Przed
tymi wydarzeniami w Rwandzie stacjonowało 2.519 żołnierzy. Generał Dallaire
twierdził, że liczba ta wystarczy, by zapobiec rzeziom, pod warunkiem, że ONZ
pozwoli siłom na interwencję i użycie broni do wymuszenia posłuszeństwa, a nie tylko
obrony własnej. Kanadyjczyk nie uzyskał zgody zwierzchników, a po wybuchu rzezi
zamiast przysłać posiłki, 22 kwietnia 1994 roku wydano pozwolenie na pozostanie
w kraju tylko 270 żołnierzom. Resztę błękitnych hełmów odwołano.
Będący autobiografią generała Romeo Dallaire
film pt. „Podałem rękę diabłu” ukazuje człowieczeństwo wojskowego, postać nie waham
się użyć słowa niezwykłego człowieka. Ten nieznany olbrzymiej większości ludzi,
ba założę się, że, gdybym zapytała się kogokolwiek – nawet nauczycieli historii
kim jest gen. Dallaire to nikt nie udzieliłby poprawnej odpowiedzi. Jestem też
przekonana, gdybym z tym pytaniem zwróciła się do naszych polityków –
obojętnie, z której opcji - również nie wiedzieliby o kim mówię. Przykre, bo
akurat to jedna z osób zasługujących na wielki szacunek. Gdybym miała możliwość
wyboru z kim chciałabym się spotkać i porozmawiać to właśnie kanadyjski generał
byłby na jednej z najwyższych pozycji. Po za ukazanymi wydarzeniami drugą osłabiającą mnie rzeczą w „Podałem rękę diabłu”
jest pokazanie, jak przez polityków związane ręce miał Romeo Dallaire.
Kiedyś ktoś trafnie opisał
to piekło trwające przez 100 dni w 1994 roku w Rwandzie: "To co
się wydarzyło przed 20 lat temu było nie tylko makabryczną zbrodnią w historii,
ale jednym z największych odstępstw wspólnoty międzynarodowej. Wielu powinno
spuścić swe głowy ze wstydu. Rwanda płonie w świadomości świata, ale powinna
płonąć w sumieniach naszych rządów".
Garść też
innych informacji:
Brytyjska firma Mil-Tec , Corporation Ltd, której
współudziałowcem są dwie amerykańskie firmy zaopatrywała Hutu w broń co
najmniej od czerwca 1993 r. do połowy lipca 1994 r. Mil-Tec wystawił faktury na
6,5 miliona USD i otrzymał 4,8 miliona USD za przysłaną broń. Zarząd Mil-Tec
opuścił Anglię krótko po ujawnieniu tych informacji. W żaden sposób nie są one
tajne. Wystarczy poszukać w Internecie. Jak również niezaprzeczalnym faktem
jest, że ówczesny prezydent USA Bill Clinton, który codziennie dostawał
dokładne raporty na temat rzezi w Ruandzie, zakazał urzędnikom używania słowa
"ludobójstwo". Po takich informacjach słowo kompromitacja ONZ to
...eufemizm.
Z bliższych nam wydarzeń wystarczy
też wspomnieć Darfur. Klęska głodu w Sudanie Południowym to najszybciej rozwijający
się kryzys migracyjny na świecie. Organizacja Narodów Zjednoczonych ocenia, że
aby pomóc uciekinierom potrzebne jest 1,4 miliarda dolarów. Śmiercią głodową
zagrożona jest prawie połowa populacji kraju czyli ok. 5 milionów osób.
Do
tego dochodzą szokujące informacje o seksualnym wykorzystywaniu dzieci przez
oenzetowskich żołnierzy na kontynencie afrykańskim i w krajach, w których mieli
nieść pomoc. Mowa zwłaszcza o tych rozwijających się, bo obecnie przez wzgląd
na tzw. poprawność polityczną nie wypada nazwać ich państwami Trzeciego Świata.
Dziś nie jest to już tajemnicą. Dowód na moje słowa stanowi sytuacja, że kilkanaście miesięcy temu
jeden z pracowników ONZ sam ujawnił
szokujące dane ze śledztwa w sprawie licznych gwałtów dokonanych na chłopcach
przez francuskich żołnierzy podczas misji pokojowej w Republice
Środkowoafrykańskiej.
Wiadomości o przestępczych wyczynach błękitnych hełmów
przestały już być dla Rady Bezpieczeństwa ONZ zaskoczeniem. Niejednokrotnie,
i to coraz częściej, na terenach objętych działaniami wojennymi żołnierze
sił pokojowych sami zamiast obrońcami stają się sprawcami. Dowiedziono im już
m.in. przypadki przemytu, torturowania, seksualne wykorzystywanie nieletnich
i czerpanie zysków z nierządu.
Mówiąc
o roli jaką dzisiaj odgrywa w świecie ONZ i jak liczy się z nią świat wystarczy
też wspomnieć jedno słowo: „Irak”. W 2003 roku Stany Zjednoczone dokonały inwazji na ten kraj twierdząc,
że jego prezydent Saddam Husajn posiada broń masowego rażenia i tym samym
stanowi realne zagrożenie dla globalnego pokoju.
Pomijając
fakt, że broni do dziś, po ponad 14 latach nie zdołano znaleźć, daje wygląd
postrzegania organizacji i stosunku do niej najważniejszych postaci na naszej
planecie. 5 lutego 2003 roku ówczesny
sekretarz stanu USA Colin Powell przekonywał na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ o
konieczności inwazji na Irak i obalenia „reżimu Saddama Husajna”. Przedstawił też
„dowody” na jej: posiadanie, produkcję oraz zagrożenie użycia dodając, że
jedynym wyjściem z tej tragicznej sytuacji dla świata, a zarazem uratowania
pokoju tak umiłowanego przecież przez polityków, jest obalenie prezydenta Iraku. Mówił to stanowczo bez zająknięcia
się.
Po latach wszyscy dowiedzieliśmy się, że była to
nieprawda. Zwykłe oszustwo. Słowa te padły z ust… samego Colina Powella
przyznającego się w wywiadzie, że na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ zwyczajnie
kłamał. Dodał oczywiście również, jak bardzo czuje się z tym źle: „To plama. To ja
przedstawiłem to światu i (to) zawsze będzie częścią mojej przeszłości (...).
To bolesne”.
Były szef
dyplomacji USA powiedział to w rozmowie z amerykańską telewizją ABC. Jakby na
swoje usprawiedliwienie zaznaczył, że w tamtym czasie służby wywiadowcze nie
funkcjonowały zbyt dobrze: „Było kilka osób w społeczności wywiadowczej, które
wówczas wiedziały, że na niektórych z tych źródeł (z których pochodziły
materiały dowodowe) nie można polegać”.
W
wywiadzie przyznał również, że nigdy nie udało się znaleźć powiązań pomiędzy
Bagdadem a wydarzeniami z pamiętnego 11 września 2001 roku, co było również
wskazywane.
Podczas wojny z Irakiem, sekretarzem generalnym ONZ był Kofi
Annan sprzeciwiający się od samego początku inwazji, a tydzień przed jej
rozpoczęciem twierdzący, że naruszy ona Kartę Narodów Zjednoczonych. W 2004
roku po raz pierwszy głośno wypowiedział słowa, że atak był nielegalnym w
świetle prawa i nie usankcjonowany przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Zdaniem
Kofiego Annana to też nie kto inny tylko Stany Zjednoczone "pomogły"
w utworzeniu tworu nazywanego przez media i polityków „Państwem Islamskim”
dodając, że inwazja i odsunięcie od władzy Saddama Husajna spowodowały: chaos,
rozlew krwi i wojny na tle religijnym.
Nie
jestem w stanie wskazać osoby, która do nazwy tej bandyckiej organizacji użyła
po raz pierwszy słowa „państwo”, powielanego obecnie przez wszystkich, ale jest
ona zwyczajną bzdurą. Oficjalnie Prawne
kryteria państwowości zostały przyjęte
na mocy konwencji w Montevideo (Urugwaj) w 1933 roku mówiąc: "Państwo
jako podmiot prawa międzynarodowego powinno mieć następujące elementy: stałą
ludność, suwerenną władzę, określone terytorium (wielkość państwa nie
wpływa na jego podmiotowość) oddzielone od innych granicą, zdolność wchodzenia
w stosunki międzynarodowe”.
Przykre tylko, że za
sprawą tego samego nazwiska, tylko innego imienia, ONZ jeszcze więcej straciła w
oczach świata. Przyszedł czas na kolejny na długiej liście grzechów organizacji
ukazujący ocierające się o same najwyższe władze afery korupcyjne.
Jednym z ważniejszych,
według mnie jednak tak naprawdę marginalizowany, był skandal z udziałem syna
byłego już sekretarza generalnego wspomnianego wcześniej Kofiego Annana.
Wprawdzie nie dotykał istoty problemów organizacji, ale rzucił na nią poważny
cień pokazując możliwości nadużyć związanych z całą strukturą organizacyjną. Kojo Annan otrzymał ponad 750 tys. dolarów
od kilku firm handlujących ropą w ramach oenzetowskiego programu
pomocy dla Iraku "ropa za żywność". Pieniądze przesyłane na konto młodego
Annana w latach 2002-2003. Docierały do Szwajcarii, gdzie w oddziale banku
Coutts miał swoje konto założonym na jego drugie imię.
„Ropa za żywność” została
powołana do życia w 1995 roku roku dla złagodzenia nałożonych na Irak
sankcji po inwazji tego kraju na Kuwejt pięć lat wcześniej. Mowa o
kwotach dziesiątek miliardów dolarów. Zgodnie z założeniami Irak wymieniał
swoje dochody pochodzące ze sprzedaży ropy naftowej na żywność, środki
medyczne i inne rzeczy służące ludności cywilnej. "Ropę za żywność"
zawieszono 17 marca 2003 roku, kiedy to sekretarz generalny wycofał
personel Narodów Zjednoczonych z Iraku przed rozpoczęciem akcji militarnej.
Komentarze
Prześlij komentarz