Znalezienie weterynarza - mission impossible

Znalezienie lekarza weterynarii mission impossible❓🤔

Tak, niestety, ale dokładnie tak❗🤬😭 I nie ma to absolutnie nic wspólnego z serią filmów z Tomem Cruisem, lecz  mówimy o rzeczywistości🤬, nie świecie tym  wykreowanym. Przynajmniej o moim regionie powiększając jego wielkość o najbliższe miejscowości, na przykład: miasto Tarnów odległe ode mnie o 20 kilometrów i liczące ponad 100 tysięcy mieszkańców, miasto Dębica – ponad 40 tysięcy mieszkańców.

Na szczęście, i dzięki Panu Bogu, mój ukochany kotek Mruczek przeżył❗😊 Żyje, bo w piątek, zaraz rano, zajął się nim dobry Pan Doktor Weterynarz, który dosłownie postawił go na nóżki❗👍👏

Całe szczęście kotek do rana dożył, bo niestety, ale było źle, bardzo źle. Horror😭. Mam nadzieję zwierzak nie będzie o nim pamiętał (i mam nadzieję, że nie odczuwał wielkiego bólu!). Ja w każdym razie nie zapomnę❗😭  

Organizacja dyżurów aptek od stycznia 2024 roku w dni powszednie, w porze nocnej została znacząco zmieniona. Nie ma już konieczności wyznaczania placówek dyżurujących całą dobę. Po zmianie przepisów powiat (i to nie każdy❗🤬) jest odpowiedzialny za wskazanie apteki ogólnodostępnej do pełnienia dyżurów tylko w porze nocnej lub dyżurów w dni wolne od pracy. Wcześniej w przepisach była mowa o zapewnieniu mieszkańcom dostępu do aptek na terenie powiatu w trybie całodobowym.

Co to ma wspólnego z lekarzem weterynarii❓

Na podstawie powyższej ustawy, że nie ma dyżurów nocnych i w dni świąteczne (mogą być otwarte prywatne, jeśli tego chcą, bo nie ma obowiązku) – podobnie wygląda sytuacja z weterynarzem. Podobnie, jak apteki i oni nie muszą już dyżurować całodobowo❗🤬

Przypominam: mamy rządy Tuska. Najwyższa pora żeby rząd – tworzący go koalicjanci wraz z lewicą – tak niby kochający zwierzęta wzięli się rzeczywiście za ich ochronę❗🤬 Od zmiany prawa, jego maksymalnego zaostrzenia prawa wobec krzywdzących te wspaniałe stworzenia, po zapewnienie opieki weterynaryjnej❗ Dyżur weterynaryjny powinien być bez wyjątku w każdej gminie❗ Same frazesy padające z ust „polityków” (tych prawdziwych tam naprawdę, jak mówi się to kolokwialnie ze świecą szukać) na temat ochrony zwierząt, miłości do nich są zbędne. Liczą się czyny❗ Jak na razie przez pół roku rządzący wałkują wyłącznie jeden temat, który tak się składa nie stanowi priorytetu, są sprawy o wiele ważniejsze, istotniejsze dla Polaków i w ogóle ludzi.🤬

W czwartek, parę minut po godzinie 21, mój😿 kotek przyszedł do domu, podszedł do schodów pod, którymi się położył. Jak zawsze wtedy je podwieczorek, więc wyniosłam mu miseczkę, jednak maluszek nawet się nie poruszył😿😭 Pomyślałam, że jest bardzo zmęczony gorącym dniem i pogłaskałam go wyczuwając na szyi jakąś gulkę, o czym od razu powiedziałam rodzicom. Kotek był słaby i został wniesiony do domu. Nie chciał nic jeść, oblizał tylko kilka razy umoczony w mleku palec, po czym ostatkiem sił podniósł się wypijając miseczkę (co najprawdopodobniej uratowało mu życie❓).

Decyzja była jedna: nie ma na co czekać – weterynarz❗

Jak się okazało mission impossible❗🤬😭

Na terenie Dąbrowy Tarnowskiej nie miał dyżuru żaden lekarz weterynarii. Zdobyłam adres domowy jednego z nich, pojechaliśmy do niego. Niestety, okazało się, że tego pana nie ma w domu. Jak powiedziała jego córka: do 2 w nocy dyżuruje w sąsiedniej miejscowości, podała do ojca numer telefonu.

Postanowiliśmy tam pojechać. Zadzwoniłam do sołtysa miejscowości, gdzie weterynarz ma dyżur❓ Ta osoba była zaskoczona moim pytaniem, gdyż o dyżurze nie słyszała. Pomijam fakt, iż do wspomnianego weterynarza próbowałam dodzwonić się cały czas. Niestety, bez powodzenia.

Co było robić, wróciliśmy do domu z nadzieją, iż Mruczkowi😿 nic nie będzie (kotek spał cichutko przy mnie na tylnym siedzeniu). Z przerażeniem cały czas sprawdzałam, czy bije mu serduszko i czy oddycha❓

W domu rozegrał się horror. Tato wniósł na rękach kotka, który się przebudził. Kiedy Maluszek położył przednie łapki na pierwszym stopniu, tylne całkiem opadły bezwładne 😭 Były, jak sparaliżowane😿😭

Decyzja natychmiastowa: jedziemy do weterynarza do Tarnowa❗ Nie ma chwili do stracenia❗ Cały czas byłam w kontakcie z osobą wyszukującą mi telefony i adresy lekarzy weterynarii w regionie – w tym przede wszystkim ogłaszających się jako przyjmujący całą dobę.

Na 100 kilkadziesiąt telefonów (do niektórych dzwoniłam po kilka razy) do 37 miejsc odebrał tylko jeden pan z Dębicy❗ Niestety, był w Łańcucie, powiedział, że zostają nam: Kraków albo Rzeszów❗

Co mieliśmy robić❓

Wróciliśmy do wspomnianego weterynarza w Dąbrowie czekając na niego do około 2.30 w nocy. Próbowałam dodzwonić się do lekarza cały czas – prawie 40 telefonów + wiadomości głosowe: dzwonię w bardzo pilnej sprawie, czekamy z kotkiem przed jego domem, prosimy o pilny kontakt❗

Pan doktor telefonu nie odebrał. Zadzwonił dopiero po 2 mówiąc, że jest w Krakowie❗

Przypominam: jego córka powiedziała, iż ojciec dyżuruje w miejscowości obok do 2 w nocy❗❗❗

Co było robić… Wróciliśmy do domu z nadzieją, że kotek dożyje do rana…

Mruczuniu był cichuteńki i spokojniutki, spał cały czas😿. W domu położyliśmy go do jego łóżeczka, które przenieśliśmy z korytarza do pokoju pod okno, które otwarliśmy. Na szczęście kotkowi troszkę się polepszyło, zrobił kilka kroków, wypił też odrobinę mleka.

W piątek przed godziną 8 jechaliśmy do lekarza weterynarii (nie tego, do którego dzwoniłam), by zostać przyjęci jako pierwsi. Ten Pan, który nie jest z Dąbrowy, ale przyjmuje tutaj, dokładnie zbadał Mruczka. Kotek otrzymał kilka zastrzyków. Co ciekawe, nie było już ani śladu po ugryzieniu❗ Mieliśmy przyjechać do kontroli w sobotę.

Kotek🐱 w domu do około godziny 13 spał. Ponieważ dalej był słaby uparłam się, by ponownie pojechać do Pana Doktora. Tak też zrobiliśmy. Pan Weterynarz powiedział, że leki potrzebują czasu by zacząć działać, ale napisał mi dokładnie, co mu podał. Dodał, że dokładną diagnozę dadzą wyłącznie badania krwi i powiedział, kto może je wykonać, ale on poczekałby do następnego dnia. Pojechałam jednak do wskazanego miejsca z pytaniem o możliwość przyjęcia kotka bez kolejki. Pokazałam jakie lekarstwa dostał, po czym usłyszałam: to leki profilaktyczne, można podać coś więcej i by Mruczka przywieść jak najszybciej. Była godzina około 15, lecznica czynna jest do 18, w sobotę i niedzielę zamknięta. Kierowniczką nie mieszka w Dąbrowie, nie przyjmie w nagłej sprawie, jest też na urlopie.

Wróciłam do domu. Zanim podjęliśmy dalsze decyzje postanowiłam zadzwonić do jeszcze innego lekarza weterynarii poprosić o opinię na temat podanych kotkowi leków. Racja została przyznana Panu Doktorowi, u którego byliśmy rano. Mruczek🐱 też wieczorem zaczął odzyskiwać siły, był jednak jeszcze dość słaby.

W sobotę kotek odwiedził Pana Weterynarza, przez którego został ponownie zbadany. Otrzymał, także jeszcze wzmacniający zastrzyk. Pan Doktor powiedział, że Mruczek wygląda dużo lepiej, niż dzień wcześniej, nawet jego wzrok jest inny – w piątek miał „całkiem zrezygnowany”. Pan Weterynarz powiedział, że kotka albo rzeczywiście coś ugryzło albo: zły stan zdrowia wyniknął z gorąca lub zatrucie pokarmowego. Zapytał, co je kotek❓ Stwierdził, iż karmimy go dobrze, ale, może obecne olbrzymie upały tak bardzo osłabiły jego organizm, że odmówił on posłuszeństwa.



Mruczek - Anna Hudyka

Komentarze

  1. Meno male che il gattino si è ripresoTanti auguri!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi Olga!
      Olga, I was so scared for my dear kitty... I was so afraid that he would die... :( A week ago, the night from Thursday to Friday was a real nightmare. The worst thing was that I and my parents wanted to help Mruczek, to save the kitty, but there was no vet anywhere in the region!!!!!!

      Usuń
  2. Boa tarde e uma excelente quinta-feira minha querida amiga Anna. Fico feliz em saber que o seu gato, melhorou.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi Luiz!
      My good friend, you believe me: a week ago it was a horror! I was very afraid that the kitten would die... :( The worst thing was that I and my parents wanted to help the cat, we wanted to save the cat, but there was no vet!!!!!!!!

      Usuń
  3. Always be strong💪
    God always with you.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rajani, I thank you for your words!
      I salute you from a very hot Poland!

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że Mruczek czuje się lepiej po ostatniej wizycie u weterynarza. To dobrze, że otrzymał dodatkowe leczenie i że jego stan zdrowia się poprawia. Wysokie temperatury mogą być naprawdę trudne dla zwierząt, a w połączeniu z możliwymi ukąszeniami lub innymi problemami zdrowotnymi mogły znacząco wpłynąć na jego samopoczucie.

    Dobrze, że skonsultowałaś się z różnymi lekarzami i otrzymałaś dodatkowe opinie. To ważne, aby monitorować stan zdrowia Mruczka i reagować na wszelkie zmiany. Trzymam kciuki za szybką poprawę i pełne wyzdrowienie Mruczka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!!!
      Ja bardzo dziękuję Ci za Twoje słowa!!!
      Na szczęście Mruczek jest już zdrowy. Ja naprawdę bardzo, bardzo się o niego bałam. Był malutki, kiedy 2 lata temu ktoś go nam podrzucił... Kotek nie umiał nawet sam pić mleka :( My go uratowaliśmy i został częścią rodziny.
      Okropne jest to, że nigdzie nie było w nocy dyżuru weterynarza!!!
      Melody, pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę Ci cudownej niedzieli!!!

      Usuń
  5. Biedny Muczuś! Bardzo Ci współczuję, bo wiem jak to jest, jak zachoruje kotek, dwa miesiące temu zachorował mój Maciek i też ciężko mi było znaleźć weterynarza. Dopiero jeden weterynarz z sąsiedniej wsi, mimo tego, że miał już tego dnia zamknięty zakład, zgodził się go przyjąć i na szczęście postawił go na nogi. Życzę Mruczusiowi dużo zdrowia i oby już nie chorował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martynko bardzo, ale to bardzo dziękuję Ci za Twoje wspaniałe słowa o Mruczusiu, który teraz właśnie smacznie śpi. Mam nadzieję, że Twój Maciuś czuje się dobrze od tego czasu - i proszę wygłaskaj GO ode mnie!!!!!!! Cieszę się, że ten Pan Weterynarz przyjął Maciusia!!! Najgorsza jest ta bezsilność, że chce się pomóc biednemu kotkowi albo innemu zwierzątku, a nie ma jak i to nie z naszej winy!!! Ja najbardziej się bałam, że ugryzła go żmija, a przecież w takim przypadku liczy się czas... Jak jeszcze stracił czucie w tylnych łapkach, to ja już całkiem się rozkleiłam :( Dosyć, że biedne maleństwo, które nie umiało samo jeszcze za bardzo pić mleka ktoś wyrzucił (na szczęście kotek został podrzucony na nasze podwórko!), to teraz to... :(
      Martynko pozdrawiam Cię bardzo, bardzo mocno i życzę Ci fantastycznego nowego tygodnia i tego samego dla Maćka!!!!

      Usuń
  6. Matko, ale koszmar przeżyliście! Całe szczęście że z kotkiem lepiej. Wyobrażam sobie ile nerwów Was to kosztowało! To prawda, że sytuacja z weterynarzami jest bardzo ciężka. Słyszałam, że w Poznaniu jest całodobowy OIOM. U nas w Bydgoszczy już takiego nie ma. To chore, bo przez brak odpowiedniej opieki zwierzęta skazywane są na śmierć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to, co piszesz, to niestety skazywanie zwierząt na najgorsze! Ja i moja mama nie spałyśmy całą noc. Ja, kiedy jeździliśmy szukać weterynarza siedziałam z mruczkiem z tyłu i cały czas sprawdzałam, czy oddycha? Tak bardzo się o niego bałam! Ja też cały czas się zastanawiam, czy weterynarz, który niby miał mieć dyżur w sąsiedniej miejscowości (jak powiedziała mojemu tacie jego córka), a jak po 2 w nocy wreszcie raczył oddzwonić (po moich prawie 40 telefonach i nagranych wiadomościach), a powiedział, że jest w Krakowie faktycznie tam był? Zastanawiam się, czy nie było tak, że dyżur rzeczywiście miał, ale w tym czasie spał, a jak skończył "dyżurować" to oddzwonił i Kraków wymyślił na poczekaniu?
      Pozdrawiam Cię serdecznie i dzięki za komentarz i miłe słowa!!!

      Usuń

Prześlij komentarz

Skontaktuj się ze mną!

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwizuj

Pokaż więcej

Słowa klucze

Pokaż więcej
Blogi